Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.

wtorek, 4 grudnia 2018

Akrylowe serca



Wpadam na chwilkę, żeby pokazać nowe serduszka .  Poszukuję nowych  sposobów na ozdobienie akrylowych serc, tym razem wykorzystałam szlagaluminium, wyszły mi takie z brokatem wewnątrz i motylkami, które drżą  przy każdym poruszeniu. Ciekawe, czy spodobają się dzieciom?  Przy okazji jeszcze jedno serce zrobione techniką niepowtarzalną, dlatego, że sama nie potrafiłabym jej powtórzyć.:))
Zrobiłam również dwa wieńce adwentowe, wykorzystując naturalne materiały z zeszłego roku.
 

czwartek, 29 listopada 2018

Muszelki świątecznie.

Kilka razy prezentowałam jak wykorzystuję muszelki  w wiankach, osłonkach na świece itp. Ozdoby świąteczne z muszelek też  Wam pokazywałam dwa lata temu, w tym roku ponownie zaszalałam, ale mam usprawiedliwienie, po prostu opróżniam zapasy i staram się z materiałów zalegających na półkach zrobić  coś, co się przyda chociażby do powieszenia na choince. 
Aby nie tracić czasu zaczęłam słuchać audiobooków, REWELACJA! Nie śmiejcie się ze mnie, ale przy tej pracy mogę się skupić na słuchaniu książek. Niedawno odkryłam  Charlotte Link, która  pisze  kryminały z "psychologiczną głębią". Polecam.


sobota, 17 listopada 2018

Zima? Czas na bombki.


Każdego roku staram się zrobić nowe dekoracje na choinkę, tym bardziej, że  w nowym domku przybyło  miejsc do ozdabiania. Eksperymentuję więc i tak powstały bombki akrylowe ozdobione koronką i  kilka  dzwonków dekupażowych
 



Trochę trwało, zanim wreszcie odnalazłam pudełko z obrączkami do serwetek, które już dawno kupiłam i dawno też ozdobiłam.  Obrączki pomalowałam na biało, nakleiłam gipiurę, pomalowałam, teraz je  lekko pozłociłam.



Jeszcze kilka dni temu była jesień, a dzisiaj od rana towarzyszą nam prawie zimowe widoki. Nie sądzę, żeby taka pogoda się utrzymała dłużej, ale z niepokojem patrzę na moje młodziutkie roślinki, czy wytrzymają ten spadek temperatury. Do ostatnich dni kwitły niestrudzenie liliowce i floks szydlasty. Najbardziej zachwyca mnie krzewuszka, która kwitnie od wiosny. Sarenka też mnie zachwyca:))
 
 



Kochani, wszystkiego dobrego Wam życzę na nadchodzące dni. :))

poniedziałek, 5 listopada 2018

Z dżinsu.

Pogoda nie pozwala już pracować w ogródku, więc  siadłam do maszyny i uszyłam 4 poszewki. Po takim długim okresie nicnierobienia zawsze mam obawy, czy jeszcze pamiętam, jak się szyje, ale to jak jazda na rowerze, raz wyuczona umiejętność pozostaje w nas na długie lata. Kiedy zaczyna się jesienny sezon robótkowy muszę zrobić przegląd szaf i komód. Odnajduję sporo przedmiotów i materiałów zbędnych, zachowanych z myślą "przyda się kiedyś," a skoro już leżą jakiś czas, to wiadomo, że albo muszę znaleźć im zastosowanie, albo wyrzucić.  Tym razem w ręce mi wpadły dżinsowe spodnie, tudzież inne kawałki dżinsu i zrobiłam z nimi porządek. Przez moment przemknęło mi po głowie, że kieszonki może by  odpruć i je "jakoś " wykorzystać. Na szczęście w porę sobie uświadomiłam, że  pewne słowa typu "jakoś " "później" i "kiedyś" staram się wyekspediować z myśli całkowicie, błąkają się potem po mózgu przyczepione do końcówek  synapsów i od czasu do czasu się przypominają, ale staram się je zwalczyć. Nie wiem, może też macie takie słówka, które Was denerwują, bo kojarzą się negatywnie.
Do rzeczy.
Może nie za dużo tego dżinsu, bo samodzielnie wydawał się smutny, podobnie jak tkanina toile de jouy. którą tapicerowałam krzesło. Musiałam, no musiałam dodać jakieś wstawki, hafy i koronki, od razu zrobiło się lżej. Nie miałam zamków do wszycia, więc zrobiłam zamknięcia na zakładkę.




Na koniec kilka zdjęć, które powinny były się znaleźć w poprzednim poście.  Pięknie przebarwiony klon palmowy Dream orange, który jesienią  zachwycił mnie bardziej niż odmiany purpurowe klonów palmowych.



Takie widoki mam w kuchni. Ciągle  się zachwycam...
Pozdrawiam Was cieplutko i dziękuję, że do mnie zaglądacie. :))

poniedziałek, 29 października 2018

Zachwycam się

jesienią, kolorami, mgłami, przebarwieniami. Nadrabiam upalne lato, od rana do wieczora pracuję w ogrodzie, kopię, sądzę, podlewam. Całą działkę trzeba przekopać, wybrać chwasty, pracy mnóstwo ale radości tworzenia czegoś  z niczego więcej. Nie wiem, skąd mam tyle energii i siły do pracy, wieczorem czuję bóle w stawach, ale kiedy pomyślę, jak pięknie będzie wiosną, ból staje się nieistotny. Jeszcze nie zaczęła się zima, a ja już nie mogę się doczekać wiosny.  Wszystko przez ogród, który zakładam świadomie, jestem  o wiele bogatsza w doświadczenie i wiedzę w porównaniu do ogrodu poprzedniego.
Mam  nowości w ogrodzie, które zachwyciły mnie już wcześniej, a teraz zachwycają podwójnie, bo zmieniły kolory, obserwowałam jak z niepozornych roślin przekształcają się w prawdziwe piękności. Nie wymagają szczególnych zabiegów, ale jeśli dostaną dobrą ziemię odwdzięczą się w dwójnasób. Dzisiaj trzy roślinki, które mnie oczarowały bezwarunkowo. Uwielbiam klony palmowe, ale ten klon  jesienią je przebił. Najbardziej zachwycający jesienią  klon czerwony Red sunset . Na razie jest mały, ale takiego przeglądu barw nie ma  żadna inna znana mi roślina, od zieleni poprzez żółcie po purpurę i czerwień.    Przedtem był zwykłym zielonym drzewkiem, a teraz to  po prostu drzewo  o wielu twarzach.
 

Trzmielina oskrzydlona, która ma swoje 5 minut jesienią, zielony niepozorny krzew nagle stał się  piękną ozdobą, aż krzyczy- jestem tutaj, podziwiajcie mnie, przez wiele miesięcy jestem Kopciuszkiem, a teraz gotów jestem przyjmować hołdy i zachwyty.
Specjalnie pokazuję, że ziemię  wykładam tekturą, opakowaniami, dopiero na nie rozkładam ściółkę z kory, wiosną nie ma po tekturach śladu, jakoś nie mogę i   nie chcę używać mat szkółkarskich.
Trzeci jesienny faworyt, który wydawał mi  się kruchy i delikatny, jesienią zaskoczył mnie wytrzymałością.  Anemon, czyli zawilec japoński to zupełna nowość wśród moich ulubieńców. Kwitnie jesienią i to  jest jego ogromną zaletą. Na wysokich sztywnych łodygach ciemnozielone liście i delikatne białe kwiatki, które  wręcz świecą wśród zieleni, sam wdzięk i czar.  Co prawda lubi miejsca zaciszne, a u mnie  o takie trudno, ale  mam nadzieję, że   mnie nie zawiedzie.


Zmiany, zmiany...
Miałam od zeszłego roku słoneczniczki, czyli topinambur.  Rozrósł się niesamowicie, chociaż wsadziłam tylko 5 korzonków,  spełnił bardzo ważną funkcję w tym miejscu, bo mieszkam wśród pól i wiatr potrafi tu przewracać drzewka. Topinambur chronił przed nim część roślin,  podrosły w tym roku i same muszą sobie dać radę zimą.   Teraz wykarczowałam topinambur, to bardzo ekspansywne ziółko, jego korzenie  były aż pod tujami i  prawie wrosły  w fundament ogrodzenia. Boję się, że odbiją w następnym roku. Zbiory były obfite, wybrałam cztery donice korzeni, ale nie za bardzo chce mi się je wykorzystywać, lenistwo? W miejscu słoneczniczka posadziłam wierzbę Hakuro-nishiki, zrobiło się jasno i przestrzennie.


 


Mimo niewątpliwych walorów zdrowotnych zdecydowanie wolę wartość ozdobną kwiatków topinamburu.
Kochani, wszystkiego najlepszego Wam życzę, ciepełka i zdrowia.:))

poniedziałek, 1 października 2018

Jesień na tarasie

Lato było takie długie, że przez moment  miałam wrażenie, że się nie skończy. Wszyscy zapewne jesteśmy zdziwieni, że tak szybko dopadła nas jesień, prawie mroźne noce, poranki z białym nalotem na trawach i że tak nagle w przyrodzie zmieniły się kolory  a w naszych sercach nastroje. Powyjmowałam  ozdoby z lat poprzednich, dodałam trochę świeżych kwiatów i witam jesień. Czekam na piękne przebarwienia moich drzewek i krzewów, za tę zmienność bardzo lubię jesień  i naprawdę jestem ciekawa, co nam w tym roku  przyniesie. Marzę o tym, żeby w końcu czas letni stał się  jedynym słusznym i mam nadzieję, że od następnego roku tak będzie. Ciekawa jestem Waszego zdania,  bo u nas zmiana czasu fatalnie odbija się na naszym samopoczuciu.
Jesień na moim ukochanym tarasie, który w dalszym ciągu służy nam jako miejsce do wypicia kawy. Lubię tu sobie posiedzieć również z herbatką i dać odpocząć oczom piękną roślinnością.

Przed wejściem do domu


W ogrodzie już dawno pojawiły się pierwsze zwiastuny jesieni -zimowity i  niezliczone ilości topinamburu, którego kwiatkami  chętnie ozdabiam dom. Kilka dekoracji powstało też z dyń, których sposób powstania  już pokazywałam /klik/
 







Kilka funkii kwitnie  razem z rozchodnikami, prawdopodobnie wpłynęły na te anomalie  szokujące temperatury. Czy u was też się zdarzyły w tym roku dziwne zachowania roślin?
Kochani, bardzo Wam dziękuję za piękne i pouczające komentarze pod poprzednim postem.
Bardzo gorąco Was pozdrawiam i życzę wielu przyjemnych chwil na następny tydzień.:))

wtorek, 25 września 2018

Mędrca szkiełko ...

Od dziecka fascynowały mnie zjawiska, których nie umiałam pojąć, z czasem przestałam się zastanawiać jak  i dlaczego powstają, a oprócz fascynacji pojawił się zachwyt. Towarzyszy widokowi promieni słonecznych, które układają się na ścianach w czarujące wzory, albo prześwietlają drobinki kurzu nieuniknione w każdym domu. Czasem powoduje go burza i  zadziwiający układ  błyskawicy, czy przesuwające się chmury po niebie, które układają  się w  znajome kształty przedmiotów, lub osób. Pewne zjawiska oprócz fascynacji wywołują prawdziwy strach. Najbardziej fascynującym i jednocześnie pięknym zjawiskiem od zawsze jest tęcza. Wczoraj niespodziewanie rozpostarła swe ramiona  między miasteczkiem  i puszczą. Jak zwykle była przeżyciem metafizycznym, ulotna, a  jednocześnie  intensywna, gdybym nie zrobiła zdjęć, nie uwierzyłabym, że może być tak nasycona kolorami. 
Fizycy potrafią wyjaśnić przyczyny tęczy i sam proces jej tworzenia, ale dla mnie tęcza ma wymiar magiczny, nie boję się jej, bo  jest pięknym zjawiskiem. Jakaś część mnie czuje, że jest zapowiedzią czegoś miłego, dobrą przepowiednią na przyszłość. Chyba nawet bym nie chciała rozumieć, niedopowiedzenie daje pole do fantazjowania...
Naukowiec będzie się ze mnie śmiał, a ja z jednej strony rozumiem chęć ludzi do zbadania wszystkiego co nas otacza i rozebrania na części pierwsze, a z drugiej  chciałabym, żeby to co magiczne pozostało nadal magicznym, ulotną chwilą, która daje nam tyle radości.
 
Kolekcjonuję niezwykłe widoki w pamięci, czasami udaje mi się utrwalić je na zawsze. Nigdy nie są tak spektakularne, jak w rzeczywistości, ale zawsze próbować warto.

Takie niesamowite widoki utrwaliłam kilka lat temu w  załęczańskim parku krajobrazowym. Wtedy dzień witał się z nocą...

Ciekawa jestem, czy macie takie zjawiska, które powodują u Was przyśpieszone bicie serca i chęć utrwalenia ich na zawsze  w pamięci.
Cieplutko Was pozdrawiam.:))

//Pinterest widget