Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fajans. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fajans. Pokaż wszystkie posty

środa, 12 lutego 2020

Delfty dla...

Kochani!
Już trzeci tydzień jestem poza domem, mam dużo czasu, który próbuję wykorzystać na blogowanie, ale   pisanie  bloga na komórce wcale nie jest takie proste, jak mi się wydawało.
Przeglądam więc zaczęte posty i próbuję je dokończyć. Okazuje się, że spreparowanie tekstu do już zamieszczonych zdjęć jest zajęciem trudnym, a może to dwutygodniowe resetowanie się tak na mnie działa. Wypoczęłam do tego stopnia, że nie za bardzo pamiętam, czemu ten post miał służyć, czy miałam jakiś na
niego pomysł, czy chciałam tylko pokazać kolejne biało-niebieskie skorupki, tym razem w wersji mini. Wszystkie maleństwa kupiłam w poprzednim życiu, bo w aktualnym zakupy  bardzo ograniczyłam.


wtorek, 6 lutego 2018

Wyleczylam się?

Cześć kochani. 
Kto raz wpadł w sidła zakupoholizmu, ten wie, ile radości i przyjemności sprawia. Nie mam na myśli kupowania ubrań i butów, bo takie sklepy odwiedzam rzadko i od kiedy zawodowo nie pracuję, robię to tylko  w miarę konieczności. Po prostu donaszam ciuchy z młodszych czasów. :)) Miałam do pewnego momentu pewną słabość, czyli gromadzenie bibelotów
Kilka postów naszych blogowych koleżanek skłoniło też mnie do pewnego rozliczenia z moją słabością.  Może pamiętacie, jak jeszcze niedawno pisałam, że cierpię na nadmiar wszystkiego. Sytuacja się nie zmieniła, nadal mam dużo przedmiotów, ale chyba minął  okres zachwytów nad każdym  znaleziskiem.  Do tej pory jeszcze wielu przydasiów nie zagospodarowałam, niektóre czekają na przerobienie, niektóre przerobione nadal nie mogą znaleźć miejsca w nowym domu, tzn. ja nie mogę się zdecydować gdzie je umieścić.  Okazuje  się, że mam ich wystarczająco dużo, żeby nie kupować następnych.  W poprzednim miejscu zamieszkania bywałam na starociach dwa razy w tygodniu, teraz co prawda mieszkam blisko sławnego Koła i targu antyków w Broniszach, ale wiecie co?  Przeszło mi,  taki stan nazywa się chyba stanem nasycenia?  Trochę mi szkoda tego przyspieszonego  bicia serca i ekscytacji wywołanych polowaniem na kolejną rzecz, ale na razie wykonałam  pierwszy krok, czyli uświadomiłam sobie zbędność pewnych przedmiotów.  To na pewno jeszcze nie jest pochwała minimalizmu, ale sytuacja się rozwija i sama jestem ciekawa, jak to się skończy.
 Przykład mojej słabości : solniczki i pieprzniczki w moich ukochanych kolorach.







Kiedyś oglądałam prawdziwy angielski program "Perfekcyjna pani domu", w którym prowadząca Anthea Turner mawiała: jeśli chcesz zrobić porządek w swoich zasobach to zostaw sobie rzeczy piękne, wartościowe albo szczególnie ważne sentymentalnie. Bardzo dobry sposób na rozprawienie się ze skarbami. Ciekawe czy wytrwam? 
A czym  Wy się kierujecie przy porządkowaniu domu?

Łosiowa rodzinka  znowu odwiedziła  nasze okolice,  późnym popołudniem przedefilowały po bajorach, które  śnieg  pozostawił na polach. Poruszały się z  godnością, która jest cechą królów i tylko najmłodszy łoś przyglądał nam się z typową dla dziecka ciekawością . A my wisieliśmy w oknach uzbrojeni w aparaty i komórki, żeby utrwalić te zachwycające chwile.
Niektórzy  muszą jeździć na koniec Polski, żeby zobaczyć łosie, a do nas przychodzą same. To się nazywa fart!


 
Jak zwykle poruszyłam kilka tematów, ale dostęp do komputera mam ograniczony, wybaczcie.
Dziękuję Wam za liczne komentarze, odpowiedziałam na większość, bo musiałam trochę czasu spędzić w łóżeczku i miałam czas. Dla Was tym razem życzenia wszystkiego dobrego i storczyki, dla których zima nie jest straszna.:))



wtorek, 8 listopada 2016

Blue & white, czyli cebulaki


Cebulaki pojawiają się u mnie co jakiś czas, dzisiaj   w trochę  innej konfiguracji, pisałam już kiedyś o tym, że ich nazwa wzięła się z pomyłki,   na przywożonych do Europy naczyniach  owoce granatu wzięto za cebulę. Są również teorie, że nazwa pochodzi od kwiatów piwonii, okazuje się bowiem, że wszystkie elementy wzoru posiadały określoną symbolikę, piwonia oznaczała dobrobyt, lotos to był symbol czystości i duchowego spełnienia.  Nawet kobaltowy kolor ma swoje znaczenie, bo oznacza otwartość i mądrość.
A jak powstają cebulaki?
Ten proces niesie ogromne ryzyko, wymaga pewnej ręki i prawdziwego mistrzostwa. Odpornym na wysoką temperaturę  kobaltem rysuje  się wzór na porcelanie. Jest to o tyle skomplikowane, że barwnik natychmiast wnika w porcelanę, w przypadku pomyłki praca jest do wyrzucenia, nie można jej poprawić. Początkowo blady wzór po pokryciu glazurą i wypaleniu przybiera piękną barwę.



 
Nie ma jednego obowiązującego wzoru, każda pracownia wypracowała swój własny  sposób zdobienia. Zadziwia różnorodność kwiatów, liści, ich wielkość i rozmieszczenie wobec siebie, ale zawsze łączy nazwa cebulaki.
Meissen  Zwiebelmuster to nazwa do tej pory wykonywanych w Miśni naczyń z wzorem cebulowym i chociaż inne fabryki również taką wykonują, to właśnie miśnieńska ma prawdziwą wartość.  Moje zbiory mają co prawda nazwę zwiebelmuster, ale niekoniecznie Meissen.  Ponieważ mam ogromną słabość do wszystkich kobaltowych wyrobów, więc  kupuję  je, kiedy tylko trafi się okazja. Ostatnio trafiły m się dwa zegary, ten z delikatnym zdobieniem to Villeroy & Boch





Jeszcze słów kilka o komentarzach, za które bardzo dziękuję, a na które nie odpowiedziałam, bo po prostu byłam poza domem. Natknęłam się gdzieś niedawno na stwierdzenie, że przez szacunek dla odwiedzających nas gości  powinniśmy odpowiedzieć na każdy komentarz,  co staram się robić, ale nie zawsze się udaje. Wiadomo, że blogerki żyją w niedosycie czasowym, czasami  zamiast odpowiadać u siebie,   wolę ten czas przeznaczyć na odwiedzanie Was i komentowanie Waszych postów. Mam nadzieję, że myślicie podobnie.
Jeszcze jedno pytanko? Czy już wypada  zacząć sezon ozdób bożenarodzeniowych? I tak czuję, że zacznę, ot, przewrotność kobieca.
Witam nowe obserwatorki i zapraszam ponownie.
Ślę cieplutkie pozdrowienia.

sobota, 27 czerwca 2015

Truskawkowo, to i owo....

Kochani, czy znacie kogoś, kto nie lubi truskawek? U mnie w tym roku już powstało trochę  przetworów, chociaż zawsze się zarzekam, że w tym roku to już  na pewno nic nie zrobię. Dużo truskawek zjadamy na bieżąco, ale pod różnymi postaciami.

   Tak wygląda  najsmaczniejsza odmiana truskawek,  szypułki rosną na długiej szyjce.

Na pierwszy ogień idzie koktajl bananowo- truskawkowy z maślanką, pijemy bez ograniczeń, najbardziej naturalny probiotyk, można dosłodzić miodem.

Mój sposób na najprostszy sernik na zimno jest tak prosty, że aż nie wiem, czy wypada podawać przepis?.
Dwie galaretki rozpuszczam w dwóch szklankach wrzątku, czekam do lekkiego zakrzepnięcia i miksuję z białym serkiem w ilości  około 450 gram.  Przelewam do tortownicy i do środka wkładam ulubione owoce, tym razem truskawki, ale mogą być jakiekolwiek owoce, nawet    z puszki. Po 2 godzinach wyciągam z lodówki gotowy smaczny serniczek,który znika  w oka mgnieniu.

 Teraz można już  ucztować.

Porcelanowe słodkie łyżeczki
MKC
Zapomniałam jaka to przyjemność móc się zatracić w lekturze, połykać kolejne strony i rano budzić się z chęcią sięgnięcia po ciąg dalszy książki. Od zawsze czytam przed snem, ale czasami trudno się skupić po ciężkim pracowitym dniu i zdarzało się, że obmyślałam plan prac na następny dzień, czyli co uszyję i z czego, albo co nowego zmaluję, czy przesadzę. Teraz mam dużo czytania, bo w poszukiwaniu tanich książek  dotarłam na warszawską ulicę Nowy Świat, gdzie w tanim sklepiku znalazłam kilka ciekawych i naprawdę tanich pozycji i dlatego bombarduję Was  kolejnymi opiniami.
Dżuma w Breslau to opowieść kryminalna Marka Krajewskiego. Akcja jego książek dzieje się we Wrocławiu  dwudziestolecia międzywojennego, czuje się klimat tego świata. To mój drugi przeczytany  kryminał tego autora, poznajemy w nim przekrój różnych indywiduów, tajemnice półświatka, warunki więzienne, ale także prawa rządzące w policji. Akcja dzieje się żwawo, pojawia się  tajne stowarzyszenie, którego zadaniem jest likwidowanie wyrzutków społeczeństwa, przyznam się Wam, że w pewnym momencie poczułam autentyczne ciarki na  skórze, ale były też momenty szczerego głośnego śmiechu.
Bohaterem   książek Krajewskiego jest  Eberhard Mock, który jako  nadwachmistrz we wrocławskiej policji obyczajowej  wciąż marzy o awansie i przeniesieniu do policji kryminalnej. Problem w tym, że Heinrich Mühlhaus, szef policji, jest do jego osoby nastawiony sceptycznie.  Jakby na domiar złego, w brutalny  sposób zostają zamordowane dwie prostytutki i pewnie nie byłoby w tym  nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że na narzędziu zbrodni znajdują się odciski palców Mocka. A to poważnie komplikuje jego sytuację…
POLECAM!

Wszystkim, kto zaczął wakacje i tym, którzy muszą pracować życzę miłych, pogodnych dni, komu brakuje deszczu, życzę nocnych opadów, ale słońca  i wypoczynku życzę wszystkim. Witam ciepło nowych obserwatorów, do następnego razu. Zapraszam Was serdecznie!

//Pinterest widget