Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chustecznik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chustecznik. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 24 listopada 2014

Robótka goni robótkę

Witam Was
Jakiś czas temu  udało mi się  kupić na wyprzedaży materiał  Toile de jouy,  na który dawno polowałam  oraz okazyjnie bardzo tanie sznury-obejmy do mocowania  zasłon, a ponieważ takowych nie posiadam trzeba było zagospodarować je inaczej. Pomysł dawno temu widziałam w blogu  Jagodowy zagajnik,  nieustannej inspiracji twórczej. Prezentacji dokonałam na niedawno uszytych i wypikowanych podkładkach z w/w materiału, które idealnie pasują do wystroju kuchni.
Do przecięcia sznura potrzebujemy dobrego noża, potem nożyczkami można wyrównać nierówności.




Jak widać z dwóch końców praktycznie bez większej pracy uzyskałam dwa chwosty, wystarczyło je rozczesać. Został mi  jeszcze środek,  który również nożem podzieliłam na kilka kawałków,  ale...   nie miałam żadnej końcówki. Zatem ukłoniłam się wiertarce, żeby przewiercić starą końcówkę od karnisza, na szydełku zrobiłam łańcuszek, którym  przewiązałam powstały chwost   i  przeciągnęłam  z pomocą szydełka przez przewierconą końcówkę (chyba właśnie zacytowałam p. Adama Słodowego)


U dołu całkowicie samodzielnie wykonany chwost, instrukcja wykonania  na razie  w przygotowaniu. 

Pokazywałam kiedyś drewniany chustecznik zdobiony dekorem, a dzisiaj prawie barokowo ozdobiony pasmanterią  i nałożony na pudełko z chusteczkami, oraz kolejne dwa w bliższych mi klimatach.


Wcześnie zapadające wieczory sprzyjają czytaniu, a dawno nie było o ulubionych książkach. Dzisiaj dość nietypowo tylko o jednej, którą przeczytałam latem. Muszę o niej napisać, ponieważ już  powstał film na jej podstawie i  zapewne jest mocno podkolorowany, po prostu boję się go oglądać.
Trzeba sobie zarezerwować trochę czasu i skupienia, bo książka do najłatwiejszych nie należy, nie ma w niej ckliwości, łatwych rozwiązań i przyjemnego humoru.  Rzecz dzieje się w małym niemieckim miasteczku podczas II wojny.  Przede wszystkim osoba narratora może być zaskoczeniem, ale najważniejsza jest dziewięcioletnia bohaterka Liesel, która uczy się życia i uczy życia innych. Umieszczona w rodzinie zastępczej poznaje moc książek, siłę przyjaźni i istotę prawdziwej miłości w bardzo trudnych czasach. Dawno żadna  książka nie wywarła na mnie  tak ogromnego wrażenia, po jej przeczytaniu długo nie mogłam dojść do siebie. Jestem ciekawa, czy już ją czytaliście?

czwartek, 17 lipca 2014

Wakacje z bielą w tle...

Nadszedł czas, żeby pokazać efekty malowania farbami  kredowymi.  Sama czasami się dziwię, dlaczego trzeba  coś pomalować dwa lub trzy razy, żeby większość farby  potem zetrzeć papierem ściernym  W dodatku następną czynnością jest wcieranie  i przecieranie wosku, tyle pracy, a efekt dla niektórych jest nie do zaakceptowania, a wręcz do wyrzucenia. Na szczęście wszystkie moje "wyczyny"  pozostają w domu i  zawsze znajdują dla siebie miejsce. 
 Jestem z tych, którym idea "mędrca szkiełko i oko" nie za bardzo pasuje. Naprawdę lubię każde zdarcie farby  i niedomalowanie, nie przeszkadza mi niedoskonałość, w pełni mi to odpowiada, bo tak czuję. Wszystkie umiejętności, które jako tako posiadłam, zawdzięczam koleżankom- blogowiczkom i jestem za to dozgonnie wdzięczna.  Nie uczestniczyłam w żadnym kursie  (tego miałam dosyć  i dość w latach pracy), chociaż nie zarzekam się,  może na jakiś się skuszę. W każdym bądź razie trochę czasu spędziłam przed monitorem, korzystając z  tutoriali.. Jeszcze raz dziękuję.
A lubię  farbę kredową za niesamowicie aksamitne wykończenie, w dotyku jest cudna.

  
Biegałam po  ogrodzie  w poszukiwaniu światła, chyba się udało.
  W małym koszyczku najbardziej starta  jest rączka,  tak jakby była używana co najmniej od kilku lat.






 Wielka lampa w oczekiwaniu na polerowanie, a przy niej pobielone pudełko z dekorem na chusteczki. Pudełko jest jedynym przedmiotem zakupionym w normalnym sklepie, chusteczki również. Na ścianie świetny kolor farby, cały dom pomalowałabym na tę szarość.


  Dwa kinkiety mosiężne postarzone i przytwierdzone do kawałków  też postarzonego drewna. 
Oczywiście nie posiadam zdjęć przed  moją ingerencją, bo powstały ponad rok temu.


Ostatni post zakończyłam zdjęciem z kieliszkami z naparem z zielonej herbaty.   Dzisiaj żegnam się z ogrodu.


Pozdrawiam serdecznie  i  zapraszam.
//Pinterest widget