Jakiś czas temu udało mi się kupić na wyprzedaży materiał Toile de jouy, na który dawno polowałam oraz okazyjnie bardzo tanie sznury-obejmy do mocowania zasłon, a ponieważ takowych nie posiadam trzeba było zagospodarować je inaczej. Pomysł dawno temu widziałam w blogu Jagodowy zagajnik, nieustannej inspiracji twórczej. Prezentacji dokonałam na niedawno uszytych i wypikowanych podkładkach z w/w materiału, które idealnie pasują do wystroju kuchni.
Do przecięcia sznura potrzebujemy dobrego noża, potem nożyczkami można wyrównać nierówności.
Jak widać z dwóch końców praktycznie bez większej pracy uzyskałam dwa chwosty, wystarczyło je rozczesać. Został mi jeszcze środek, który również nożem podzieliłam na kilka kawałków, ale... nie miałam żadnej końcówki. Zatem ukłoniłam się wiertarce, żeby przewiercić starą końcówkę od karnisza, na szydełku zrobiłam łańcuszek, którym przewiązałam powstały chwost i przeciągnęłam z pomocą szydełka przez przewierconą końcówkę (chyba właśnie zacytowałam p. Adama Słodowego)
U dołu całkowicie samodzielnie wykonany chwost, instrukcja wykonania na razie w przygotowaniu.
Pokazywałam kiedyś drewniany chustecznik zdobiony dekorem, a dzisiaj prawie barokowo ozdobiony pasmanterią i nałożony na pudełko z chusteczkami, oraz kolejne dwa w bliższych mi klimatach.
Trzeba sobie zarezerwować
trochę czasu i skupienia, bo książka do najłatwiejszych nie należy, nie
ma w niej ckliwości, łatwych rozwiązań i przyjemnego humoru. Rzecz
dzieje się w małym niemieckim miasteczku podczas II wojny. Przede wszystkim osoba
narratora może być zaskoczeniem, ale najważniejsza jest dziewięcioletnia
bohaterka Liesel, która uczy się życia i uczy życia innych. Umieszczona w rodzinie zastępczej poznaje moc
książek, siłę przyjaźni i istotę prawdziwej miłości w bardzo trudnych czasach. Dawno żadna
książka nie wywarła na mnie tak ogromnego wrażenia, po jej przeczytaniu długo nie
mogłam dojść do siebie. Jestem ciekawa, czy już ją czytaliście?