Jestem ze wszystkim spóźniona, wszędzie królują wieńce adwentowe i przygotowania do Świąt, może nawet nie wypada pisać na inny temat, ale muszę, bo potem nie będzie okazji. Listopad to dla nas miesiąc bardzo świąteczny, a w tym roku szczególnie. Mieliśmy bardzo intensywny tydzień, 22 listopada było Święto całej naszej rodziny, bo nasza Wnusia dołączyła do grona katolików, uroczystość była piękna, a głos zachwytu naszej wnusi rozlegał się w całym kościele, powodując radość wszystkich wokół.
Jeśli jesteście głodni, lub nie wszystko lubicie jadać, nie czytajcie dalej, bo będzie o jedzeniu.
Uroczystość kulinarną przygotowali sami rodzice, my z ogromną radością
zapewniliśmy opiekę nad wnusią. Powstał obiad w stylu włoskim, pyszna
zupa rybna z mulami, spaghetti carbonara, caprese z pomidorów, oraz
caprese z buraczków, sera owczego i orzechów. Okazuje się, że można oryginalnie i bez zadęcia,
smacznie i własnoręcznie. Przepyszny tort wieńczył obiad. Naprawdę jesteśmy dumni z synowej i syna.
Pora wyjaśnić tytuł, post kulinarny, bo o jedzeniu, a gęś, bo taką gęś jakiś czas temu zrobiłam z tykwy.
W naszym domu z innych okazji też odbyło się przyjęcie. Mogłabym napisać " Teatrzyk Zielona Gęś" przedstawia:
zieloną gęś,
gęś pieczoną z jabłkami,
świecznik z płonącymi gruszkami
Na koniec trunki: cytrynówka i porterówka, oczywiście w małych ilościach, ale zdecydowanie pomogły w konsumpcji gęsi. Dodam jeszcze, że goście wyrazili aplauz.
Następny post będzie o robótkach świątecznych i nie tylko, bo zbliżają się Mikołajki i wymyślony przez Holly czas otwierania prezentów.
Tymczasem dziękuję Wam za odwiedziny, wszystkie komentarze i zapraszam, bo nowe pomysły mnie nie opuszczają.
Serdeczne pozdrowienia Wam przesyłam.:))) Życzę pięknych prezentów.:)
Twoja gęś wygląda smakowicie i ta pieczona i ta zielona:) oj naleweczki też mnie kuszą...gratulacje z okazji uroczystości rodzinnej i fajnej rodzinki...pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTwoje nalewki wyglądają cudownie i są pracochłonne, a u nas mój M. załatwił je szybko szast prast i już były zrobione. Gęś robiona była już kilka razy, pyszne jedzonko.:)
UsuńUwielbiam twoją pomysłowość :-) i takie smaczne posty :-)
OdpowiedzUsuńA gęś mam dostać za kilka dni no i planuję ja na Święta, masz może jakiś sprawdzony przepis? ja do tej pory jakoś tak na wyczucie robiłam albo z kilku przepisów na raz
Gratulacje i zdrówka dla Wnusi!
Gęś to też specjalność mojego M. na ogół z jabłkami, ale z farszem z kaszy z grzybami rewelacyjna. Najlepiej chyba trzymać się swoich przepisów. :)
UsuńFaktycznie listopad u Ciebie uroczysty:)))bardzo mi się podoba obiad z okazji chrztu,jest wykwintny i elegancki pogratulować młodym:)))Najlepsza gęsina na w Marcina,pora idealna:)))gąska z tykwy jest fantastyczna:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńReniu, zawsze odnosisz się ciepło do wszystkiego o czym piszę, dziękuję Ci bardzo. W Poznaniu na Marcina 11 listopada króluje gęsina. Właśnie tam rok temu ją jadłam po raz pierwszy.
UsuńPozdrawiam.:)
mmmm mniam, mniam, mniam same pyszności,
OdpowiedzUsuńuroczą gąskę wykonałaś :)
Pozdrowionka
Wstyd się przyznać, ale to mój M. jest znawcą i wykonawcą gęsiny. Ja tylko paluszki oblizuję.:))
UsuńJestem wielbicielką gęsiny. Pieczona z farszem to moje ulubione danie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
U nas była z jabłkami, ale z farszem z kaszy też robiliśmy, gęsina jest najzdrowszym mięsem, a tłuszczyk, który się wytapia, to to po prostu bajka.
UsuńPozdrawiam cieplutko.:))
Urocza gęś z tykwy : ) Nie znam smaku gęsi, może kiedyś jakiś pasztet jadłam, czas to nadrobić. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPasztet z gęsiny robiłam, ale nie mam zdjęcia, a wyszedł pyszny, polecam, gęsina niweluje zły cholesterol i ma same zalety.
UsuńPozdrawiam ciepło.:))
No własnie, wielkie brawa dla Twoich dzieci za zdrowe podejście do uroczystości chrzcin. to jeden w tak niewielu dowodów na to, że można!!! Bez cudowania, wydziwiania celebrować pewne wartości.
OdpowiedzUsuńEch - ta kaczka... przyznam się że jestem kuchennym analfabetą i nigdy tego drobiu sama nie przyrządzałam. Pozdrawiam
Zorientowałam się, bo u nas była gęś, za kaczką rodzinka nie przepada. Gęś natomiast to sama pychota, została obrana do suchych kosteczek (rękoma!!!) Więc naprawdę była pyszna.
UsuńPozdrowionka.:)
Jaki stol, uginajacy sie od smakolykow. Usciski dla wnusi:)
OdpowiedzUsuńchodziło właśnie o to, żeby nie było za dużo, ale oryginalnie, udało się dzieciom, nam nie bardzo, skończyliśmy zapasy dzisiaj.
UsuńPozdrawiam.:)
Zostaje tylko pogratulować wspaniałej rodzince talentów kulinarnych. Aż głodna się zrobiłam :)
OdpowiedzUsuńCałuski dla wnusi :)
Dziękuję, talenty są, synowa prowadzi bloga Nożem i łyżką.
UsuńSerdeczności.:)
Przyznam się ,nigdy nie jadłam gęsiny , a Twoja wygląda obłędnie :))Uwielbiam carpaccio z buraków ,a na taką zupkę rybną mam ochotę od dawna :)Może na Nowy Rok wypróbuję przepis :)Wspaniałe przyjęcie przygotowały dzieci :))a gdzie zdjęcia wnusi???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Widzisz, aż mi głupio, że nie pokazuję wnusi, ale nie mam pozwolenia od dzieci, nawet na fb nie zaistniała, nie mogę działać wbrew woli rodziców, muszę respektować zakaz, chociaż bardzo mnie korci.
UsuńSerdeczności.:))
Celinko, za zupkę z mulami podziękuje, ale cała resztę pochłaniam i to w całości :) Cudownie czytać, że są jeszcze na naszym świecie normalni młodzi ludzie, którzy potrafią zrobić przyjęcie bez cateringu, wynajmowania sali, ubierania stołów szyfonem :) Swojsko, domowo i z sercem przede wszystkim :)
OdpowiedzUsuńTwoja zielona gęś jest przeurocza :))) I ma takie ciekawskie spojrzenie :)
Twoje dzieci maja rację co do zdjęć swojej córeczki. I dodatkowo Je za to podziwiam :)))
Pozdrawiam :)
Bardzo Ci dziękuję za taką pochlebną opinię. Masz rację, że uroczystość zyskała na tym, że było bardzo rodzinnie i swojsko mimo włoskich dań.
UsuńSerdecznie Cię pozdrawiam.:))
Mhhhh, zupka z mulami tak jak najbardziej. Naleweczki na pewno pyszne. Uwielbiam takie spotkania rodzinne :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podzielasz naszą opinię i lubisz takie same dania.
UsuńPozdrawiam.:)
Też bym wyraziła aplauz :) i zmiotłabym wszystko z talerza co do okruszka .
OdpowiedzUsuńAz żałuję, że za późno jest, żeby się z Tobą podzielić.
UsuńCieplutko pozdrawiam.:)
Ja przyjęcia z okazji chrztu moich dzieci przygotowywałam w domu choć bez pomocy mamy jednej i drugiej (w kuchni) byłoby mi troszkę trudniej więc ukłony w strony synowej, że sama dała radę to wszystko ogarnąć. Nijak to się ma do wynajmowania restauracji. Owszem jest dużo pracy bo i sprzątanie, gotowanie i opieka nad dzieckiem ale w ten sposób stwarzamy jedyny i niepowtarzalny klimat: panuje rodzinna atmosfera, bliski kontakt przy stole z zaproszonymi gośćmi, jest gwarno i wesoło. Ja raczej skłaniam się ku naszym polskim daniom ale to szczegół. Gratulacje! Przygotowane dania prezentują się bardzo apetycznie!!
OdpowiedzUsuńCo do publikacji zdjęć, podpisuję się obiema rękami. Na FB miałam 1 album ze zdjęciami dzieci ale usunęłam kiedy przeczytałam, że tak naprawdę możemy stworzyć warunki np. do porwania dziecka. Bardzo rozsądnie Twoje dzieci podeszły do sprawy. Wiem, że chce się światu pokazać swoje śliczności ale cena jaką za to moglibyśmy zapłacić jest wielka. Nie warto.
Twoje obie gęsi wyglądają fantastycznie :)))
Pozdrawiam serdecznie :))
Nasze dzieci przygotowywały obiad, który potem przerodził się w kolację przez dwa dni, oboje lubią gotować, a zupa rybna to ich popisówka. My zajmowaliśmy się Malutką i cały ten czas, który spędzamy razem jest piękny, mieszkamy daleko, ale na tyle blisko, że możemy pomóc.
UsuńDziękuję Ci za komentarz i zdanie na temat nieupubliczniania wizerunku dzieciaczków, z żalem, ale się zgadzam.
Serdecznie pozdrawiam.:)
Ależ u Ciebie pysznie :))) I przyjęcie przygotowane przez rodziców Maleńkiej i Twoja gęś, wyglądają wybornie :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze życzenia dla Wnusi <3
Pozdrawiam cieplutko, Agness:)
Dziękuję za życzenia i miłe słowa. Gęś polecam.
UsuńPozdrawiam ciepło.:)
Wszystko wygląda przepysznie i przepięknie, ale z całą pewnością najpiękniejszy i najbardziej radosny jest dla Ciebie fakt, że mogłaś celebrować te wszystkie miłe chwile w otoczeniu kochających i najbliższych Twemu sercu osób. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMasz rację, czasami o najważniejszych sprawach najtrudniej jest napisać.
UsuńSerdecznie pozdrawiam.:)
Cecylio bardzo smakowicie dzisiaj na Twoim blogu. Wszystko tak pięknie podane i zadbano o każdy szczegół. Jestem pewna,że ze szczęścia rozpiera Cię duma. Twoje dzieci same przygotowały bardzo piękne, rodzinne przyjęcie. Z serca Ci gratuluję wychowania Syna. Wyniósł to z rodzinnego domu. Cieszę się razem z Tobą, że możecie (z Mężem) takie niezapomniane chwile spędzać z ukochanymi Dziećmi i cudowną Wnuczusią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)*.
Szczerze przyznaję, że jesteśmy bardzo zadowoleni z dzieci, teraz właśnie po trudach ostatniego roku odpoczywają na Malcie, już się nie możemy doczekać ich powrotu.
UsuńBardzo serdecznie Cię pozdrawiam.:)
Ja też bardzo lubiłam odwiedzać Retro. Nie mam żadnych namiarów. Zlikwidowała swojego bloga bez uprzedzenia. Nie lubię takich sytuacji. Często wchodziłam na Jej bloga, niestety zawsze była ta sama informacja, że blog nie istnieje. Mam nadzieję, że go tylko ukryła. Pewnego dnia odrodzi się niczym Feniks... Pamiętasz jak napominała, że otrzymuje niemiłe komentarze? Może to było przyczyną?
UsuńZgrana rodzina to prawdziwy SKARB. Cecylio, skromność przez Ciebie przemawia. To jakimi ludźmi są Wasze dzieci to Twoja wielka zasługa. Czytając dawne posty wiem, że prawie sama je wychowywałaś z racji bardzo odpowiedzialnej i poza domowej pracy Twojego Męża.
Całuję i pozdrawiam:)*
Dla Maleńkiej wszystkiego najlepszego. Stół i jego zawartość są wyglądają imponująco, a smakołyki pewnie pyszne :-) Na pocieszenie, też jestem "do tyłu" z dekoracjami świątecznymi:-) Ściskam, Ania :-)
OdpowiedzUsuńAniu, dziękuję bardzo za miłe słowa, widzę, że wszystkim brakuje czasu, ale ze wszystkim na pewno się wyrobimy.
UsuńCieplutko pozdrawiam.:)
Fajny pomysł z tą tykwą. Kiedyś marzyła mi się lampa z tego owocu ( no właśnie owoc czy warzywo?) A biały świecznik widoczny w tle zdjęcia jest śliczny.
OdpowiedzUsuńGratuluję wnusi! Gęś mnie całkowicie rozbroiła :-))))))))))
OdpowiedzUsuńPodziwam Twoją Synową i Syna, pięknie udowodnili, że chrzciny czy też inne ważne dni w życiu wcale a wcale nie musza być sztucznie napompowane i przesadzone. Nie o prezenty, pełne brzuchy czy też wyścig 'kto wypadnie bardziej bogato" chodzi! Liczy się zupełnie co innego, coś dużo, dużo ważniejszego.
OdpowiedzUsuńSerdeczności dla Was :)
Cudowne zdjęcia, obiad wygląda bardzo smakowicie :-)
OdpowiedzUsuńCieszy bardzo, że rodzina katolików powiększyła się....dzisiaj każdy nowy chrześcijanin jest na wagę złota.....
OdpowiedzUsuńPięknie udokumentowałaś uroczystość. Az ślinka poleciała.....
Gęś z tykwy cudna...ogromnie mi się spodobała.....kocham zieleń....
Pozdrawiam Cię cieplutko.....
Jak ślicznie i apetycznie. Twoja gęś tykwowa wymiata! Bardzo mi się spodobała. Miałaś super pomysł! Ta pieczona też jest kusząca:) Cytrynóweczki bym się napiła w niekoniecznie aż jakiejś specjalnie małej ilości. Uwielbiam ten smak, a do gęsi bardzo pasuje.
OdpowiedzUsuńBrawo dla synowej i syna. W restauracji jest fajnie spędzać szczególne chwile, ale w domu jest bardziej swojsko i można jeść domowe przysmaki i rozsiąść się wygodniej itp. Sama bardzo lubię gotować dla innych i zawsze mam frajdę, kiedy smakuje:) Nie lubię tylko zmywania po wszystkim:))