Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.

czwartek, 22 grudnia 2016

Zielone Święta Bozego Narodzenia ...

Kochani.
Śniegu nie będzie, będzie  smutno i chmurno, więc postanowiłam, że zieleń będzie  dominującym kolorem podczas tegorocznych  Świąt  Zanim Wam złożę życzenia kilka migawek z domu.
Piękny pęk jemioły, rzucony na sekreterę  tworzy uroczą dekorację, a do tego dorobiłam kilka aniołków, wykorzystując gotowe piękności  z  Werandy Country.  Dodałam im spódniczki z białych filtrów do kawy i gipiury oraz  oczywiście z muszelki.  Podświetlona jemioła tworzy piękny świąteczny  nastrój, z choinką muszę jeszcze poczekać.


 
 

Zrobiłam  dwa stroiki na bazie zieleni i z bardzo naturalnych materiałów. Poniżej prezentuję jeszcze dwie najprostsze  choineczki, stożki owinięte kolorowymi sznurkami, podobnie robiłam jajka wielkanocne
Na koniec jeszcze  moja wersja broszek, pingwinek i choineczka, prawda, że słodkie?

 

Myślałam, że nigdy nie poruszę tematów politycznych, bo uważałam, że blogi nie służą do tego, ale chcę wyrazić mój smutek,  że tak szybko można zmarnotrawić wszystko, co budowaliśmy przez tyle lat. Jeden rok wystarczył, by nadać zupełnie inne znaczenie    wszystkim demokratycznym zdobyczom.  Mam wrażenie, że wszystko to już przeżywałam,  że to jakieś szalone deja vu. Tym bardziej 

 Życzę  Wam, moi kochani goście 
spokoju podczas tych pięknych Świąt,
 wyciszenia sporów,
 radości z każdej chwili spędzonej z najbliższymi
 i dużo miłości.
Pozdrawiam .:)

piątek, 16 grudnia 2016

Jak uratować stare bombki - DIY

Jestem Wam niezmiernie wdzięczna za wszystkie  miłe słowa pod poprzednimi postami, dziękuję, same wiecie, jakie cuda pochwały potrafią zdziałać i jak zmotywować, aż się chce wymyślać coś nowego.
Kochani, zgodnie z obietnicą post  o bombkach. Jeśli pootwieracie już swoje pudła z ozdobami, powstrzymajcie się z wyrzucaniem takich, które Wam się już nie podobają. Znalazłam w swoich pudłach stare fioletowe bombki, które do niczego mi nie pasowały, a wyrzucić było mi szkoda. Może pamiętacie  moje jajka   w stylu shabby chic, które  prezentowałam w tym roku? Postanowiłam spróbować, czy w podobny sposób można też ozdobić bombki. Ocenę pozostawiam Wam, przypomnę tylko, że pomysł oklejania jajek gipiurą zaczerpnęłam od właścicielki pensjonatu Magra.
Mój wkład w ten pomysł to przyklejenie gipiury na stare bombki, które nam się opatrzyły, postarzały, a mamy trochę więcej czasu na zabawę.  Po przyklejeniu bardzo starannie wyciętych kawałków gipiury, malujemy całość białą farbą akrylową, można kilka razy, po wyschnięciu przecieramy pozłotą, następnie miękką bawełną szlifujemy.  Pokazuję również bombki w innym kolorze, ale też przetarte złotkiem, niektóre przetarłam dodatkowo tylko  białą farbą. 


czwartek, 8 grudnia 2016

Choinki raz jeszcze.

Dziękuję Wam serdecznie za wszystkie komentarze i pozytywną ocenę moich tworków z muszelek z nadzieją,  że Was nimi nie zanudzam.  Bardzo chciałam Wam pokazać,  jak "reanimować" stare bombki, ale jestem poza domem i nie mam kontaktu ze zdjęciami. Dzisiaj więc ciąg dalszy choinek, tym razem pierwsza z drewna znalezionego na plaży, idealnie pasuje do tej z kory brzozowej.


czwartek, 1 grudnia 2016

Jak Adwent to stroik i aniołki.

Kochani, dziękuję Wam bardzo za miłe komentarze. Jeszcze niedawno zastanawiałam się, czy już wypada startować z ozdobami świątecznymi, a już pierwsza niedziela Adwentu za nami.Co prawda ciągle się przemieszczam, ale wolne chwile wykorzystuję na kolejne dekoracje. Przede wszystkim stroik adwentowy, bardzo skromny, wręcz surowy, w którym wykorzystałam szyszki, liście mahonii i dębu, oraz zrobione z pomarańczy ślimaki. Na trzecim zdjęciu pokazałam, jak je zrobić. Z pomarańczy usunęłam miąższ, nożyczkami wycięłam paski, zwinęłam je w spiralę,  przebiłam szpilką i ususzyłam.
W zeszłym roku pokazałam stroiki adwentowe w czterech wersjach.



czwartek, 24 listopada 2016

Nietypowe ozdoby na choinkę.

Tego jeszcze nie było! Pokazywałam już wianki, stroiki, wieńce adwentowe i choinki,  a w tym roku zafiksowałam się na muszelki i perełki i to nie na bombkach. Takie ozdoby nie ja wymyśliłam, ja tylko musiałam je po swojemu  wykonać. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam w internecie pomysły z muszelkami, pomyślałam, że warto spróbować, bo to wdzięczny materiał, może kiczowaty, ale przecież nasze piękne Święta usprawiedliwiają każde szaleństwo i  mają dawać radość, dlatego ochoczo zabrałam się do pracy.
Oto efekty:





środa, 16 listopada 2016

Z czego zrobić choinki: DIY

Pomalutku   czas zacząć przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. W zeszłym roku nie miałam głowy do nowości, wobec czego w tym roku nadrabiam, może ktoś zechce się pobawić.  Wykonanie tych  choinek sprawiło mi sporo frajdy, tym bardziej, że materiałów do ich wykonania  miałam sporo. 
Co prawda zawsze możemy kupić gotowe choinki, możemy też kupić gotowy styropianowy stożek, ale co to za przyjemność, fakt, pracuje się z nim najwygodniej, nic się nie zsuwa, nie rozjeżdża, ale ja  lubię trochę inaczej. Pokazałam już kiedyś, jak wykonać stożek /klik/ własnym sumptem, moje trzymają się już trzeci sezon, a to znaczy, że patent z plastikowymi kubeczkami się sprawdził. Żeby moim choinkom  dodać wysokości posadowiłam je  na świecznikach, a żeby dodać blasku, na wierzchołkach przykleiłam perełkę.
Zapraszam:

 

niedziela, 13 listopada 2016

Leonard Cohen- Otrzymałem godność poety...


"Zapaliłem zielony ogarek,  by zazdrość ukłuła cię też
Lecz zleciały się zewsząd komary na wieść, że już można mnie zjeść
Zebrałem więc pył z szarych nocy i dni i wsypałem w twój but pełną garść
Postąpiłem jak zbój dewastując twój strój, którym przecież podbiłaś ten świat..."

To są słowa  jednego z pierwszych utworów Leonarda Cohena poznanych prawie 4 dekady temu. W akademiku moje koleżanki Ewa, Ela i Wanda grały na gitarach, a cała reszta śpiewała totalnie irracjonalny tekst. Naprawdę poznaliśmy  Cohena dzięki płycie   Macieja  Zembatego, który  tłumaczył jego utwory, a z czasem również je wykonywał. Znaliśmy zatem polskie wersje, nie znając oryginału. Te najstarsze piosenki są najbliższe mojemu sercu.
Po kilku latach zjawił się z przebojami  Dance Me  to the End and Love, a potem  In my Secret Live , którymi podbijał serca ludzi, część znała Go tylko z tych piosenek.  Kiedy powstał film Shrek z Jego  słynną balladą Hallelujah,   ludzie pokochali ją do tego stopnia, że w jakiś sposób stała się hymnem, śpiewanym nawet przez księży podczas Mszy dla Młodej Pary.  Dla mnie Leonard Cohen na zawsze pozostanie autorem i wykonawcą piosenek, które odkrywały świat dziwny i niepojęty, ale bardzo nastrojowy i depresyjny, chociaż, jak sam mawiał, linie melodyczne do skomplikowanych nie należały. Śpiewał w charakterystyczny sposób, niesamowicie niskim głosem, czasami była to tylko recytacja. Ostatniej płyty jeszcze nie poznałam, znam tylko You want it darker



Zdążyłam być na Jego koncercie na Torwarze, to były dwie i pół godziny uczty dla uszu, spełnienie marzenia z młodości, nie zawiodłam się, szarmancki Pan w kapeluszu zniewolił całą publiczność.
Kiedy usłyszałam, że Nagrodę Nobla otrzymał Bob Dylan, zastanowiło mnie, dlaczego nie Cohen?
 Polecam Wam (jeśli  lubicie  Jego twórczość) piękny film   Leonard Cohen Im your man  z 2005 roku, czyli zapis koncertu, w którym znani wykonawcy interpretują Jego piosenki, m.in.  cudowne głosy z chórku: Julie Christensen i Perla Batalla, Rufus Wainwright, Antony i zespół U2 i inni.

Na koniec piękna piosenka, bardzo stara, ale śpiewana młodym głosem poety. Może takiego Go  nie znacie.
Maleńka, nie wolno się żegnać w ten sposób
Kochałem cię dziś rano
Ust naszych ciepła słodycz
Jak senna złota burza
Nade mną twoje włosy
Przed nami na tym świecie
Już inni się kochali
I w mieście albo w lesie
Też tak się uśmiechali
A teraz trzeba zacząć
Rozłączać się po trochu
Twe oczy posmutniały
Maleńka nie wolno się żegnać
W ten sposób
Na pewno cię nie zdradzę
Odprowadź mnie do rogu
Ty wiesz że nasze kroki
Zrymują się ze sobą
Twa miłość pójdzie ze mną
A moja tu zostanie
I tak się będą zmieniać
Jak brzeg i morskie fale
Czy miłość to kajdany ?
Nie mówmy lepiej o tym
Twe oczy posmutniały
Maleńka nie wolno się żegnać
W ten sposób

Kochałem cię dziś rano
Ust naszych ciepła słodycz
Jak senna złota burza
Nade mną twoje włosy
Przed nami na tym świecie
Już inni się kochali
I w mieście albo w lesie
Też tak się uśmiechali
Czy miłość to kajdany ?
Nie mówmy lepiej o tym
Twe oczy posmutniały
Maleńka nie wolno się żegnać
W ten sposób

Pożegnałam barda, który był dla mnie bardzo ważny. Musiałam  o tym napisać. :(

wtorek, 8 listopada 2016

Blue & white, czyli cebulaki


Cebulaki pojawiają się u mnie co jakiś czas, dzisiaj   w trochę  innej konfiguracji, pisałam już kiedyś o tym, że ich nazwa wzięła się z pomyłki,   na przywożonych do Europy naczyniach  owoce granatu wzięto za cebulę. Są również teorie, że nazwa pochodzi od kwiatów piwonii, okazuje się bowiem, że wszystkie elementy wzoru posiadały określoną symbolikę, piwonia oznaczała dobrobyt, lotos to był symbol czystości i duchowego spełnienia.  Nawet kobaltowy kolor ma swoje znaczenie, bo oznacza otwartość i mądrość.
A jak powstają cebulaki?
Ten proces niesie ogromne ryzyko, wymaga pewnej ręki i prawdziwego mistrzostwa. Odpornym na wysoką temperaturę  kobaltem rysuje  się wzór na porcelanie. Jest to o tyle skomplikowane, że barwnik natychmiast wnika w porcelanę, w przypadku pomyłki praca jest do wyrzucenia, nie można jej poprawić. Początkowo blady wzór po pokryciu glazurą i wypaleniu przybiera piękną barwę.



 
Nie ma jednego obowiązującego wzoru, każda pracownia wypracowała swój własny  sposób zdobienia. Zadziwia różnorodność kwiatów, liści, ich wielkość i rozmieszczenie wobec siebie, ale zawsze łączy nazwa cebulaki.
Meissen  Zwiebelmuster to nazwa do tej pory wykonywanych w Miśni naczyń z wzorem cebulowym i chociaż inne fabryki również taką wykonują, to właśnie miśnieńska ma prawdziwą wartość.  Moje zbiory mają co prawda nazwę zwiebelmuster, ale niekoniecznie Meissen.  Ponieważ mam ogromną słabość do wszystkich kobaltowych wyrobów, więc  kupuję  je, kiedy tylko trafi się okazja. Ostatnio trafiły m się dwa zegary, ten z delikatnym zdobieniem to Villeroy & Boch





Jeszcze słów kilka o komentarzach, za które bardzo dziękuję, a na które nie odpowiedziałam, bo po prostu byłam poza domem. Natknęłam się gdzieś niedawno na stwierdzenie, że przez szacunek dla odwiedzających nas gości  powinniśmy odpowiedzieć na każdy komentarz,  co staram się robić, ale nie zawsze się udaje. Wiadomo, że blogerki żyją w niedosycie czasowym, czasami  zamiast odpowiadać u siebie,   wolę ten czas przeznaczyć na odwiedzanie Was i komentowanie Waszych postów. Mam nadzieję, że myślicie podobnie.
Jeszcze jedno pytanko? Czy już wypada  zacząć sezon ozdób bożenarodzeniowych? I tak czuję, że zacznę, ot, przewrotność kobieca.
Witam nowe obserwatorki i zapraszam ponownie.
Ślę cieplutkie pozdrowienia.

poniedziałek, 31 października 2016

Okazja czyni...robótkę.

Cześć, kochani.
Jakoś nie mogę wymyślić tekstu, który oddałby w pełni nastrój tych dni, żeby więc nie pisać banialuków, przechodzę do meritum, czyli do tego co mogę pokazać bez silenia się na mądrości.
Dzisiaj prezentuję kilka robótek, które dość długo czekały na swoją kolej i w końcu się doczekały. Wszystko co dziś pokazuję zostało kupione okazyjnie, za tak zwane grosze.
1. Szafkę  na buty z dębowego drewna  pomalowałam farbami kredowymi, postarzyłam,  dodałam dekory na drzwiczki, szarością maznęłam uchwyty i dekory, czyli  jest tak jak lubię. Ponieważ bardzo lubię zmiany, więc dekoracje często przestawiam, a jest to dobry sposób na pozbycie się kurzu, wiadomo, to wszystko  są przecież  kurzołapy. Szafka była zrobiona, gdy kwitły konwalie.

 

2. Od dawna chciałam zrobić łapacze snów, tym bardziej, że ze spaniem różnie bywa, że o snach nie wspomnę. Chociaż moje łapacze niewiele mają wspólnego z prawdziwymi indiańskimi,  to mam nadzieję, że poskutkują i nasz dom omijać będą  senne koszmary i niedobre maszkary.
Serwetki i tamborki kupione oczywiście okazyjnie na pchlim targu.
 



3. Kupiony za 30 PLN. żyrandol wymagał tylko drobnej naprawy kabla, ale zyskał zupełnie nowe oblicze. W sklepie z firankami zakupiłam wiszące  kryształki, niestety tylko plastikowe, ale po rozdzieleniu i zawieszeniu dodały  trochę blasku starociowi. Polecam ten sposób, kryształki nie mogą być łączone żyłką, muszą być na kółeczkach, dzięki którym dają się przymocować do żyrandola.
Teraz szukam prawdziwych kryształków, a cena tych  plastikowych niewiele przekroczyła wartość starego  żyrandola.


Jeszcze do niedawna dało się wyczarować takie klimaty  w ogrodzie,  ale to już przeszłość.



W ogrodzie moja róża po prostu przechodzi samą siebie i ciągle kwitnie, zaskakuje mnie tym bardziej, że nie za bardzo o nią dbam.


Kiedyś pisałam już o cudownej mocy rośliny zwanej  topinambur , która tak pięknie  rosła  w moim ogrodzie.


Kochani. dziękuję za miłe słowa, witam nowego czytelnika i do następnego razu.:))

czwartek, 20 października 2016

Kolory na niepogodę.


Cześć, kochani.
Serdecznie witam również nowe obserwatorki.
Czy przy takiej pogodzie nie brakuje Wam trochę mocnych kolorów?
Na większości blogów panują minimalistyczne klimaty, skandynawska oszczędność, a u mnie kolorystyka rozbuchana i bogactwo form, ale od razu jest mi weselej, gdy na te kolory spojrzę i buzia mi się do nich uśmiecha, mimo szarości i deszczu za oknem. Przecież trzeba się jakoś ratować przed pochmurnością!
Nad poszewkami pracuję od dawna, najbardziej pracuję nad wszywaniem zamków,  powstały już  poszewki  pikowane i  ze starych swetrów /klik/, a dzisiaj trochę folku. Prawie wszystkie uszyłam  z gotowych bogato haftowanych serwet kupionych przypadkowo w różnych miejscach  z myślą, że kiedyś je zagospodaruję. Wiadomo, wszystko ma swój czas i poszewki też się w końcu doczekały. 
Zapraszam:






Już Wam pisałam, że pokochałam falbanki i  chyba trochę przesadziłam. Tę poszewkę u góry nazwałam "żabotem"
A ta  zafalbankowana  poszewka u dołu to już chyba totalne moje zakręcenie, powstała  z kilku resztek po poprzednich poduszkach,  które powędrowały do dzieci.  Oczywiście ciągle powstają białe ubranka na kolejne krzesła.




Mam nadzieję, że ta zapodana przeze mnie feeria barw trochę weselej Was nastroiła.
Bardzo Wam dziękuję za każdą  wizytę i komentarz. :))
Serdecznie pozdrawiam wszystkich zaglądających do Bibeloteki.:))

środa, 12 października 2016

Dynie trochę inaczej

Kochane dziewczyny, dziękuję Wam  za liczne i piękne komentarze na temat krzeseł, same wiecie, że to właśnie komentarze najbardziej motywują i mobilizują do wymyślania czegoś nowego. Z czasów, kiedy tylko  podglądałam ukochane  blogi, pamiętam, że wiele razy chciałam wyrazić zachwyt z nowych dokonań, ale nie miałam pojęcia, jak dodać komentarz i  wszystko wydawało się  takie skomplikowane.Na szczęście to już przeszłość.
Tymczasem między szyciem i malowaniem powstają drobne prace ozdobne, znowu dynie, ale dzisiaj pokażę Wam  dwie podpowiedzi, dzięki którym dynie mogą  wyglądać bardziej prawdopodobnie.
Dynie można zrobić z każdego materiału, tym razem  użyłam  moich  starych sukienek, takie  tkaniny dość łatwo się układają, a niektóre ogonki powstały z pociętego topinambura. Wykorzystałam też owinięte sznurkiem druciki, z których uformowałam  również  końcówki, zakręcając je na grubym pisaku.

 

środa, 5 października 2016

Mój pierwszy raz, a nawet dwa...

Kochani, jestem   i witam Was ciepło w moich progach.
Tytuł bynajmniej nie ma żadnych podtekstów (chyba nikogo nie rozczarowałam?),  chcę  Wam się pochwalić nową umiejętnością, a nawet dwiema. Na razie metoda prób i błędów pozwoliła mi na odnowienie starego krzesła, które spędziło na strychu wiele lat jako nieużytek.  Sporo mebelków zmieniłam już w ostatnich latach, a TO naprawdę zrobiłam po raz pierwszy, przy czym TO oznacza po prostu zabawę w tapicera. Przedtem zakupiłam  taker, wyszorowałam miękkie części krzesła, dobrałam tkaninę  toile de jouy (czytaj: tual de żui, zawsze miałam problem z zapamiętaniem, więc utrwalam:)) których mam pod dostatkiem i po prostu obiłam oparcie i siedzisko krzesła.  Oczywiście drewniane części przedtem przemalowałam i postarzyłam. Siedzisko się zdejmuje, więc nie było problemu, natomiast górnej części nie byłam w stanie wyjąć, stąd  po przymocowaniu tkaniny musiałam jakoś przykryć miejsca łączenia, użyłam taśmę, którą dawno temu kupiłam na naszym bazarze z myślą  może się przyda? To na razie początek, zdaję sobie sprawę, że  dam radę zrobić tylko bardzo proste naprawy, na pewno znawcy dopatrzą się niedociągnięć, ale z każdym następnym razem będzie lepiej. Trening czyni mistrza, przynajmniej mam taką nadzieję.






Piękne są  te materiały z trudną nazwą, do tego prezentują tak bardzo różne wzory. Kiedy znudzi mi się tkanina, bez problemu użyję nowej, bo tę po prostu zerwę, albo uszyję nowe wdzianko. Doszłam do sedna, bo mój drugi pierwszy raz to właśnie wdzianko dla innego krzesła. Wdzianko szyłam po raz pierwszy, następne powstanie w prostszy sposób, a krzesło też pobieliłam i postarzyłam. Od kiedy przypomniałam sobie sposoby na falbanki nie mogę się powstrzymać, to dopiero szaleństwo mnie dopadło, ale pokażę wkrótce, co dokładnie.
Trochę  się chwalę, ale  to dlatego, że naprawdę się cieszę z kolejnych staroci, które wrócą  do używania, a dodatkowo z tego, że ciągle poznaję coś nowego , nie mam czasu na nudę i  robię to, co lubię.



Krzesła w starej wersji


Jesienne klimaty rozgościły się na dobre, życzę Wam dużo radości z prawdziwej polskiej jesieni, którą większość z nas kocha, a przynajmniej lubi.
Kochani, serdeczności Wam zostawiam, do następnego razu.:))


//Pinterest widget