Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Idę na wojnę...

z nieproszonymi gośćmi.

Gość w dom, Bóg w dom- można powiedzieć. Co natomiast zastosować, gdy goście są nie dość, że nieproszeni, to jeszcze wyjątkowo szkodliwi ? Pojawili się w moim rozpoczętym ogrodzie i zatruli swoją obecnością radość z pięknej wiosny. Tak naprawdę jako pierwsze zaatakowały nornice, wśród pól i lasu łatwiej jest o takie odwiedziny. Zorientowałam się, że coś się dzieje w połowie grudnia, kiedy dotknęłam piękną hortensję i wyjęłam ją z wygryzionym środkiem korzeni, natychmiast przesadziłam w inne miejsce, a teraz zasiliłam i podziwiam ją jak rośnie już z odbudowaną bryłą korzeniową. W wyśledzone korytarze nornic włożyłam silnie drażniące kuleczki przeciwmolowe, ponoć nornice nie lubią takich zapachów, na razie mam chwilę spokoju, ale taki wróg ujawni się jesienią.

Na razie mam zaczątek ogrodu, w kilku wydzielonych miejscach rosną moje roślinki, a już mam problemy. Zdarzają mi się bezsenne poranki, idę więc do ogrodu i przeglądam roślinki. Szukajcie, a znajdziecie, no to znalazłam. Na kilku żywotnikach złapałam chrząszcze, których do siebie nie zapraszałam, a wyprosić muszę natychmiast. Pewność co do nich uzyskałam z wiadomego źródła, od wujka Google. Już sporo wiem, to wstrętny opuchlak, na razie walczę z nimi mechanicznie. Donice, w których zimowały roślinki przejrzałam, znalazłam jaja, poniszczyłam. Teraz moje podstawowe narzędzia do walki to latarka czołówka, dobry wzrok, bezsenne noce, bo wtedy żerują te potwory i mnóstwo zapału. Myślę, że ten zapał to najważniejszy element! W odpowiednim czasie zastosuję naturalne środki niszczące, czyli nicienie!

Tak wygląda mój wróg (nie powiększam zdjęcia, bo jest obrzydliwe) Kiedy czuje niebezpieczeństwo, niewinnie spada na plecy i udaje martwego, nie dajcie się nabrać! Nie mam litości! Przeklinam swoją łatwowierność przy zakupach i gwarancjach, ze na pewno wszystko jest w porządku. Swoją ignorancję też!

ZALECAM:

  1. Oglądać roślinki, raz na jakiś czas sprawdzić ich umocowanie w ziemi, jeśli mają ochotę wyjść z gleby to znaczy, że coś złego już się zadziało. Najlepiej wyciągnąć biednego delikwenta i sprawdzić co się dzieje.
  2. Zwracać uwagę na kupowane roślinki. Jeśli widać na niej okrągłe wygryzienia w liściach, nie kupować!
  3. Jeśli widać między ziemią w doniczce żółte kuleczki to niekoniecznie musi być odżywka, tak wyglądają jaja opuchlaka. Nie kupować!
  4. Przy kupowaniu ziemi, a zwłaszcza przy sadzeniu roślinek koniecznie trzeba zwrócić uwagę na to, czy nie zalęgło się w niej coś podejrzanego.

Trzeci gość, który chciał się wprosić do domu to malutka jaszczurka, już myślałam, że jest martwa, ale kiedy ją poruszyłam, wskoczyła do kapcia. Kto był bardziej przerażony? Nie wiem, ale zaczynam się bać, co zaskoczy nas następnym razem.

Wynieśliśmy intruza na pole, po kilku godzinach zniknęła, czyli odzyskaliśmy kapeć. Akcja Jaszczurka zakończona pomyślnie, bez większych strat.

Trzy potyczki, które przeszłam w ostatnim czasie dały mi dużo do myślenia. Kochani, jeśli macie ogrody i jakieś sposoby na nieproszonych gości, czekam na Wasze historie.

Poniższe widoki wschodów słońca są rekompensatą za każdego szkodnika.
Cudnie, prawda?
Moc serdeczności Wam przesyłam.:)

36 komentarzy:

  1. No niestety,ogród to ciągła walka o przetrwanie.Nornice porobiły takie korytarze,że nogi mi się zapadały a ja winą obarczałam kreta.Ten zresztą nie bez winy też jest.Ja miałam też karczownika który ogryzł korzenie róż.Wyglądały jak naostrzone ołówki.Szkoda,że wyrzuciłaś jaszczurkę.Ona wyjada sporo szkodników między innymi ślimaki.A i te pewnie się pojawią.Jaszczurki,żaby to sprzymierzeńcy
    A poza tym to radość ogromna z ogrodu.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy raz napotykam na takie trudności. Masz rację, że niepotrzebnie wyniosłam jaszczurkę, przecież to tak jak pająki nasz sprzymierzeniec. Oj, głupia jestem.
      Pozdrawiam, dzięki, że się odezwałaś, tzn.że wszystko u Ciebie w porządku.:)

      Usuń
    2. W porządku ale jakoś weny brak.

      Usuń
  2. O tak, nieproszeni goście zawsze się znajdą. U mnie na liliach pojawily sie czerwone robaczki i ciekawa jestem co to. Zdjecia ostatnie magiczne :-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, jak nie urok, to ....
      Nie znam czerwonych robaczków, ale niech idą precz!
      Pozdrawiam cieplutko.:))

      Usuń
    2. Agatko,
      czerwone robaczki to poskrzypka liliowa. uwielbia lilie, cebulkę(szczypior), szczypiorek.
      Opryskuję wywarem z czosnku a podstawowa czynność to zbieram i niszczę.
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
    3. W walce ze szkodniki musimy się uzbroić w cierpliwość i odpowiednie narzędzia.:))

      Usuń
    4. O to jest ten robaczek, co mi moją lilię ogołocił:-)

      Usuń
  3. Nie wiem, czy to u mnie problem, ale chyba nie. Kochana, początek jest strasznie małymi literami napisany. Jakoś udało mi się przeczytać, ale tak piszę, bo może nie wiesz o tym. Mnie czasami blogger robi takie niespodzianki, zmienia mi czcionki itp. Tak czy owak, post bardzo mi się podoba. Nie wiem czemu, ale nawet dodał mi radości. Może dlatego, że tak zabawnie opisałaś walkę w nieproszonymi gośćmi. hehe Zdjęciami zachodu słońca się wręcz zachwycam, są baśniowe, są fantastyczne. Pozdrawiam serdecznie i niech nieproszonych gości będzie jak najmniej. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, próbuję zmienić rozmiar czcionki, ale nic na Bloggera nie działa! Może to wina starego komputera? Mogę jedynie przeprosić i podziękować za informację.:))
      Będę zmieniać aż do skutku.
      Pozdrawiam.:))

      Usuń
    2. Cecylio,
      czy przypadkiem nie kopiowałaś początkowego teksu (np ze środka postu) na początek? Miałam taki przypadek.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. Teraz już lepiej to wygląda, a posta pisałam od poczatku. Blogger plata figle figle.Wieczorem spróbuję jeszcze raz.
      Pozdrawiam.:))

      Usuń
  4. Twoje niebieskości to jednak niezapominajki, przynajmniej wedle mojej wiedzy;-) A co do szkodników, to cóż... takie prawo natury, najtrudniej z nimi walczyć jeżeli nie chcemy wylewać sobie pod nos całej chemicznej fabryki. Mnie najbardziej prześladują mszyce, na które czasem pomaga czosnek i ślimaki. Bywa, że po kilku wilgotnych nocach zastaję tylko zielone kikuty zamiast obiecujących roślinek. Czasem zbieram całe kosze tych "słodkich" skorupiaków i wynoszę na łąkę ale jak mi się cierpliwość kończy, to pozostają tajemnicze niebieskie granulki;-) W zeszłym roku prawie dwumetrową lilię ogołociły do cna jakieś liliowe robaczki, których nie przyuważyłam w porę. Taki permanentny stan wojny, to chyba domena wszystkich ogrodników, życzę Ci wielu udanych bitew, bo wygrać wojnę to chyba niemożliwe:-)

    P.S. Problem z czcionką posta wynika najczęściej z tego, że tekst jest kopiowany z innego programu (np worda) Trzeba wtedy zaznaczyć cały tekst i wyczyścić stare, przenoszone formatowanie w blogerze używając przedostatniego przycisku na pasku formatowania (takie T z czerwonym krzyżyczkiem) powinno pomóc:-) A jeżeli nie to trzeba to niestety zrobić w źródłach HTML.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za poradę. Co do ślimaków, to pomocne bywają miedziane taśmy,opasujace np.podniesiony warzywnik. Tylko jak opasać cały ogród?
      Pozdrawiam .:)

      Usuń
  5. Szkodnik to szkodnbik, trzeba zwalczać :)
    Ostatnie fotki magiczne :) ... nie mam bezsennych poranków, na razie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie życzę, a kiedyś byłam nocnym Markiem:))
      Pozdrawiam.:)

      Usuń
  6. Cecylio,
    doskonale Cię rozumiem. Z nornicami, turkuciami, ślimakami walczę od pięciu? może sześciu lat. Hmm potrzebne są zaskrońce i koty. U mnie były już: świece dymne, sadziłam czosnek, miętę, odstraszacz dźwiękowy, puszki po piwie na metalowym pręcie, szprotki wędzone. Nie będę stosowac żadnej chemii i trutek. Mogę wytruć siebie i ptactwo. Byłaby to straszna głupota. Chociaż czytałam na któryms z blogów, że sypia do dziur truciznę na szczury.
    A zdjęcia przecudne!!
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Łucjo, wdzieramy się w lasy, podporzadkowujemy sobie wszystko co się da, a natura ciągle wymyśla dla nas nowe problemy. Mierzyć się z nimi trzeba,podziwiam Cię za humanitarne podejscie do szkodnikow.
    Dziękuję za pomoc Lusiu i pozdrawiam cieplutko.:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Współczuję walki ze szkodnikami. Ja pozbyłam się 70% tulipanów-przy dziabaniu chwastów znalazłam kilka białych pędraków (chyba rolnice) nie wiem czy to ich zasługa ale cebulki te co wydziabałam były zgniłe.
    Powodzenia w walce:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba uważnie obserwować wszystkie roślinki, żeby w miarę szybko zareagować i ratować co się da.
      Pozdrawiam cieplutko. :))

      Usuń
  9. U mnie kret, ślimaki, mszyce i przędziorki. Jak wyczyszczę już swój ogród, wchodzą od sąsiadów. Walka praktycznie bez chemii, tylko na przędziorki trzeba pryskać, bo oblewanie codzienne roślin wodą nie na moją kieszeń. Dwa krety złapaliśmy w pułapki i wywieźliśmy. Niestety w wydrążone przez nie korytarze wszedł kolejny, bardzo inteligentny...
    Powodzenia w walce ze szkodnikami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę powodzenia, u mnie kret też jest, mszyca na jabłoni ozdobnej, jakoś damy radę.:))

      Usuń
  10. Ciągle musimy wojować w ogrodach:)))jaszczureczka fajnie się ukryła:))u nas mieszkała w ogrodzie całe zeszłe lato,teraz jej nie widzę:))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żałuję, że ją wyniosłam, ale biologiczna idiotka jestem, matematyczna zresztą też!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Jestem na razie na początku. Masz taką sytuację jak ja - z tym ,,wśród pól i lasu". Tworząc swój ogród zasilasz go dobrą ziemią, nawozem itd i siłą rzeczy twój ogród staje się konkurencyjny ,,glebowo" i wszystko do niego lgnie. Ja na końcu działki, gdzieś w jakimś zakamarku zrobiłam jadłodajnię dla gryzoni. W to jedno miejsce wrzucam odpady komunalne i tam żeruje to całe towarzystwo. To miejsce jest najbogatszym w składniki odżywcze i mineralne i dzięki temu mam w miarę spokój z niechcianymi gośćmi. Spróbuj, może i u Ciebie zadziała :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo interesująca propozycja, ale moja działka nie jest duża, całą mam w zasiegu wzroku. Inne pytanie,czy opuchlakowi posmakuja odpady komunalne?
    Pozdrawiam wiosennie.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naturalnymi wrogami opuchlaków są krety, nornice - one przyjdą do takiego miejsca, a to wystarczy kąt, kawałeczek gdzieś ukryty.

      Usuń
    2. W ogrodzie musi być stworzona równowaga, szkodnik też potrafi być sprzymierzeńcem i dobrze jest wypracować kompromisy jeśli chce się mieć zdrowe środowisko bez korzystania z chemii. Ja każdą nową roślinę zakupioną moczę przez dobę w wodzie, nie wiem czy na wszystko to pomaga ale na pewno co wiele szkodników tak.

      Usuń
  13. Nie lubię, tak jak i wszyscy szkodników w naszych ogrodach. Żal mi ich niszczyć, ale niestety inaczej się nie da, chociaż ogrody, to ich środowisko. Mnie się udało wygonić nornice czosnkiem. W ich korytarze wkładałam przekrojone ząbki czosnku dość gęsto. Posadziłam też parę ząbków, aby rosły. Nie mam nornic od dwóch lat. Wschody słońca są cudowne. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Po pierwsze: widok z końca wpisu - cudny !!! Zauroczył mnie !!!
    Po drugie : masz rację - trzeba oglądać roślinki i być w ogrodzie codziennie.
    Mam stary sposób na mrówki: posypać proszkiem do pieczenia, a na ślimaki: wkopać w ziemię pojemniki po jogurtach ( tak , by ślimaki mogły do nich wejść ) i nalać do nich piwo. Te sposoby próbowaliśmy i nie zawsze są one gwarancją, że wszystkie ślimaki się złapią, ale niektóre tak. Można jeszcze grządki obsypać dookoła popiołem, to ślimaki nie przedostaną się do roślin.
    Przeczytałam też rady Agatek i muszę je wypróbować. Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Ależ cudna jaszczureczka <3 Ja strasznie się cieszę z takich gości, niestety jakoś jaszczurkom do mnie nie po drodze, nad czym ubolewam :( Ale za to mam żabidła różne i jeża :D
    Ściskam serdecznie, Agness <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobrze, że u mnie tym wszystkim zajmuje się mąż....
    Piękne zdjęcia .
    Pozdrawiam Cię serdecznie....

    OdpowiedzUsuń
  17. Kochana, bardzo Ci dziękuję za ten post. Ostatnio na bazarze zakupiłam kilka roślinek i tak sadząc przypomniałam sobie własnie ten post a szczególnie o tych żółtych kuleczkach w donicy. I ja znalazłam. Dałam kurom do wydziobania i dopiero posadziłam, ale już wiem, że tam więcej nie będę kupować. Wielu ogrodników sięga po swoją własną ziemię tak po prostu wsypując do doniczki bez sprawdzenia jaka ona jest i bez oczyszczenia jej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trudno jest odróżnić jaja od odżywki, wyglądają identycznie, ale jaja są rozrzucone po całej doniczce.
      Mam nadzieję, że kurki czują sie dobrze.:))

      Usuń
    2. Kurki czują się rewelacyjnie, nawet jeśli był to nawóz to w takiej śladowej ilości im nie zaszkodzi :D

      Usuń
  18. Czytam - bo te porady już niedługo okażą się potrzebne :)
    PS PIĘKNE WIDOKI :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze. Pozdrawiam serdecznie.

//Pinterest widget