Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Na upały lodowiec

Witam!
Przy szalejących upałach zapraszam na chwilę wytchnienia w  chłodniejszej temperaturze.
Dzisiaj o wycieczce autokarowej Szwajcaria, Sabaudia, Liechtenstein , w którą wybraliśmy się w pierwszy tydzień wakacji.
Przejeżdżaliśmy przez Austrię, która miło powitała nas gęsto rosnącymi kępami lawendy.


  
Pierwszym zwiedzanym miastem  był Zurich.  Wszyscy zgodnie odczuli  lekkie  rozczarowanie,  miasto nie olśniewa bogactwem, bo tym chwalą się tylko nowobogaccy i rosjanie (co nie jest równoznaczne), może spodziewaliśmy się brył złota w witrynach sklepowych, a ono jest naprawdę świetnie ukryte przed wzrokiem ludzkim prawdopodobnie w skarbcach pod asfaltem. Doszliśmy do wniosku, że to film Vabank  tak rozpalił naszą wyobraźnię. Bardzo ładne  jest Stare Miasto, leżące po obu stronach rzeki  Limmat,  która wypływa z Jeziora Zuryskiego (w kształcie banana) 

W mieście jest ogromna ilość fontann z bardzo smaczną wodą.
 Dla mnie wielkim przeżyciem  były witraże Marca Chagalla w kościele  Fraumunster,  tym bardziej, że przyzwyczajeni jesteśmy do bardzo klasycznych wzorów. A tutaj trzeba było mocno się zastanowić nad przesłaniem każdej z części. Zdjęć nie mam, ponieważ w każdym protestanckim kościele proszono o nierobienie zdjęć.  Oj, czasami przykro było patrzeć, jak rodacy respektują te prośby. U dołu  kościół
św. Piotra.



    Najważniejsza wyprawa to wjazd kolejką zębatą na Jungfraujoch czyli  tzw. Top of Europe, najwyższe miejsce, do którego można dojechać koleją na wysokość 3454 m.n.p.m.   Nie lubię żadnych kolejek, ale to po prostu pociąg , który oprócz szyn  ma dodatkowe połączenie z ziemią, właśnie tę zębatkę, bardzo mnie to uspokoiło. Podróż trwa około godziny, podziwiamy  widoki, niektórzy dziwią się takim luksusom, niektórzy chętnie zamieniliby Alpy na Bieszczady, bo co to za góry, jak wszędzie można dojechać pociągiem? Czuję się bardzo bezpiecznie, pomimo wysokości i obrazów za oknem.  Dużo bardziej denerwująca była jazda autokarem krętymi górskimi drogami z przepaścistymi widokami. 



      W pewnym momencie wśród roślinek pojawia się śnieg, a jest 1 lipca 2014 r.

    Podróż do najwyżej położonej stacji kolejowej w Europie  prowadzi przez długi tunel z dwiema przerwami na podziwianie widoków i aklimatyzację i jest to widok na ogromne morze lodu. Tunel ma 10 kilometrów    i powstawał 16 lat.



     Po pokonaniu 1400 m różnicy wysokości na Jungfraujoch, naprawdę czuć  zimę. Tu rozciąga się znany na całym świecie lodowiec Aletsch, który od tysięcy lat jest stałym elementem tej  części krajobrazu wysokoalpejskiego.  Lekka mgła trochę przeszkadza w oglądaniu jęzora lodowca, ale i tak każdy poluje na jak najlepsze ujęcie.


    Oglądamy lodowiec  z   każdej możliwej strony,   z zewnątrz, zza szyb, z platformy widokowej tzw. Sfinksa, trochę przeszkadza nam mgła. Ludzi jest mnóstwo,najwięcej z państw azjatyckich. 
    Przerażający jest fakt, że z każdą chwila lodowiec topnieje.....



    Sfinks to obserwatorium meteorologiczne, a znajduje się, oczywiście jeszcze wyżej, a jak się tam dostać na wysokość 3571m n.p.m. No cóż, WINDĄ! Naprawdę jest to wycieczka dla wygodnych, a nawet dla leniwych. Wycieczka  na przełęcz Jungfrau jest naprawdę droga, ale absolutnie nie żałujemy. Czy uda nam się tam jeszcze kiedykolwiek pojechać? .
    Biegamy, a raczej ślizgamy się  po  wydrążonych w lodzie tunelach w Pałacu Lodowym,oglądamy lodowe rzeźby i ciągle jest 1 lipca 2014r.



    Mam nadzieję, że chociaż trochę jest Wam chłodniej od widoku lodu.
    Trzeba wracać




    I znowu takie  widoki. Ponoć mieszkańcy Szwajcarii nie lubią wyjeżdżać za granicę, wszystko mają u siebie.

    W którymś z kolejnych postów będą miasta szwajcarskie, Sabaudia i Lichtenstein. Drobna dygresja. Szwajcarzy nazywają Jungfraujoch  szczytem Europy, ale mają na myśli najwyżej położoną kolej górską. W dalszym ciągu najwyższym szczytem Europy  jest Mont Blanc po francuskiej stronie.

    Tego samego dnia zwiedziliśmy jeszcze wodospady Trummelbach, które tworzą niesamowite widowisko, wody z lodowca spadają kaskadami do wnętrza góry z prędkością 20 tys.litrów na sekundę. W tłumaczeniu wodospady te to "potoki, które grzmią jak bębny" Na pierwszą galerię dostajemy się czym?  Windą, a potem do góry   idziemy systemem tuneli  i schodów  z  towarzyszeniem huku spadającej wody.




    Cdn

    Serdecznie  pozdrawiam.



    2 komentarze:

    1. Z wielką przyjemnością przeczytałam i obejrzałam to co przedstawiłac. Widoki piękne i niezwykłe o tej porze roku. Zima w lipcu - super. Pozdrawiam.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Ciąg dalszy nastąpi, obiecuję. Dziękuję, ze do mnie zajrzałaś. Pozdrawiam.

        Usuń

    Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze. Pozdrawiam serdecznie.

    //Pinterest widget