Ten post zapowiada się jako post kulinarny, ale nim nie jest.
Niektóre z nas kochają karczochy, ale niekoniecznie te do jedzenia. Warzywo to jadłam tylko raz w życiu, a szkoda, bo jestem bardzo ciekawa nowych oryginalnych smaków, a jakże , smakowało mi bardzo. Karczochy często widuję jako ozdoby pokojowe, a wiem, że ich ceny nie są bagatelne Od dawna myślałam o tym, żeby wykonać taką ozdobę własnoręcznie. Pomysł zalągł się dawno, "wylęgł się " jesienią . Myślę, ze większość z nas tak ma, że na wszystko przychodzi odpowiednia pora, można to nazwać natchnieniem czy weną i wtedy pracuje się pewnie. Pokusiłam się o zrobienie figurki, zaczęłam od moich ukochanych muszelek, okleiłam nimi jajko styropianowe, ale przerwy pomiędzy nimi były zbyt duże, więc dodałam mniejsze muszelki, pomalowałam kilkanaście razy, a to akrylową, a to lakierem, w końcu kredową, ale nie byłam zadowolona. Tak trochę z tyłu umieściłam tego karczocha, chyba z powodu niedoskonałości.
Na kolejnym styropianowym jajku zaczęłam od początku, ale tym razem okleiłam je plastikowymi odłamanymi łyżkami. Czubek styropianowego jajka ścięłam, żeby jajko mogło stać pewnie. Potem nastąpiło wielokrotne malowanie jak powyżej, co mnie wcale nie zadowoliło. Znowu się zatrzymałam z robotą, aż w końcu przypomniałam sobie metodę postarzania na cukier z bloga Ani myshabbymydream Pod cukier wpadły też drewniane niskie świeczniki. Ocenę pozostawiam Wam.
Na kolejnym styropianowym jajku zaczęłam od początku, ale tym razem okleiłam je plastikowymi odłamanymi łyżkami. Czubek styropianowego jajka ścięłam, żeby jajko mogło stać pewnie. Potem nastąpiło wielokrotne malowanie jak powyżej, co mnie wcale nie zadowoliło. Znowu się zatrzymałam z robotą, aż w końcu przypomniałam sobie metodę postarzania na cukier z bloga Ani myshabbymydream Pod cukier wpadły też drewniane niskie świeczniki. Ocenę pozostawiam Wam.