Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Karczoch z cukru czy z cukrem?



Ten post zapowiada się jako post kulinarny, ale nim nie jest.
Niektóre z nas kochają  karczochy, ale niekoniecznie te do jedzenia. Warzywo to jadłam tylko raz w życiu,  a szkoda, bo jestem bardzo ciekawa nowych oryginalnych  smaków, a jakże , smakowało mi bardzo. Karczochy często widuję jako ozdoby pokojowe, a wiem, że ich ceny nie są bagatelne  Od dawna myślałam o tym, żeby wykonać taką ozdobę własnoręcznie. Pomysł zalągł się dawno, "wylęgł się " jesienią . Myślę, ze większość z nas tak ma, że na wszystko przychodzi odpowiednia pora, można to nazwać natchnieniem czy weną i wtedy pracuje się pewnie. Pokusiłam się o zrobienie figurki,  zaczęłam od moich ukochanych muszelek, okleiłam nimi jajko styropianowe, ale przerwy pomiędzy nimi były zbyt duże, więc dodałam mniejsze muszelki, pomalowałam kilkanaście razy, a to akrylową, a to lakierem,  w końcu kredową, ale nie byłam  zadowolona.  Tak trochę z tyłu umieściłam tego karczocha, chyba z powodu niedoskonałości.
 Na kolejnym styropianowym jajku zaczęłam od początku, ale tym razem okleiłam je plastikowymi odłamanymi łyżkami. Czubek styropianowego jajka  ścięłam, żeby jajko mogło stać pewnie. Potem nastąpiło wielokrotne malowanie jak powyżej, co mnie wcale nie zadowoliło. Znowu się zatrzymałam z robotą, aż w końcu przypomniałam sobie metodę postarzania na cukier z bloga Ani myshabbymydream  Pod cukier wpadły też drewniane niskie świeczniki. Ocenę pozostawiam Wam.

niedziela, 22 stycznia 2017

Pozdrowienia znad Grabi.

Piękna mroźna słoneczna pogoda wypędziła nas na długi spacer. Mamy w okolicy kilka przepięknych miejsc, które zachwycają  o każdej porze roku. Zaczynam od zimy, a na  końcu postu będzie trochę sentymentalnie.
Za zimą nie przepadam, sportów zimowych nie uprawiam od kiedy złamałam jedną rękę na nartach, a drugą na łyżwach, na szczęście nie jednocześnie.  Sanki i owszem, potem nawet nauczyłam się poruszać na biegówkach, ale od dawna mam uczulenie na zimno, a teraz jeszcze doszło uczulenie na wysiłek.:))
Ten wodospad   znajduje się na rzece Grabia z tyłu młyna w Kozubach.  Na co dzień jest to niepozorna i leniwa rzeka, ale teraz zaskoczyła nas bardzo szybkim nurtem i hałasem, huk spadającej wody   dobiegał już  z daleka. Z daleka też  zauważyłam białą gałąź zwisającą nad wodą, ponieważ dotykała jej lustra, zrobiła się cała białośnieżna. Fizyk na pewno by to zjawisko wyjaśnił, ale mnie humanistę ten widok zauroczył. Czasami tak dobrze jest żyć w naukowej nieświadomości. Po obu stronach wodospadu przy brzegach utworzyły się wiszące jęzory lodu


niedziela, 15 stycznia 2017

Tu bądź, w Tubądzinie.

Co prawda według legendy  wieś ta została założona już w XIII w. przez rycerza Tubąda i stąd powstała jej nazwa, ale pozwoliłam sobie na taki etymologiczny żart. Chodzi oczywiście o Tubądzin ze słynną fabryką ceramiki, ale   nie o niej piszę, ponieważ miejsce to ma kilka ciekawostek do zaoferowania, przede wszystkim warto zwiedzić Dwór -Muzeum  z ponad 3-hektarowym parkiem.
Pierwsze wzmianki o Tubądzinie pochodzą z końca XIV w.  Od tej pory wieś należała do wielu właścicieli, przed  1796 kasztelan Maciej Zbijewski wybudował tu dwór, który   w  1891 roku   ostatecznie  przeszedł  w ręce  rodu Walewskich herbu Kolumna z Walewic koło Łęczycy. Ostatni właściciel Kazimierz Stanisław Walewski  przez 50 lat gromadził pamiątki po Walewskich: meble,    portrety, starodruki, przedmioty artystyczne z drogocennych kruszców, tworząc prawdziwe rodzinne muzeum. Jako ciekawostkę dodam, że gościem bywał w Tubądzinie Władysław Reymont.




 

niedziela, 8 stycznia 2017

Trochę Afryki w środku zimy.

Dzisiaj wprowadzam trochę gorąca w naszą mroźną atmosferę, a to za sprawą afrykańskich masek, których trochę zgromadziliśmy, a których nigdy nie pokazywałam, chociaż w ostatnim poście  gościła  szopka.  Afrykańskie elementy wpisują się w nurt etno, ale u mnie to tylko chwilowa aranżacja na potrzeby posta. Na co dzień maski przebywają w zamkniętym pudle, trochę z sentymentu nie mamy siły ich wyrzucić, bo takie pamiątki z Afryki   przywoził mój M   Trochę dla żartu "pod nie " zaczęłam szyć patchwork taki właśnie afrykański, ale tak naprawdę  pomysł na ten quilt dojrzewał dość długo.  Ponieważ chciałam połączyć zwierzęce wzory tak, żeby nie były monotonne i jednoznaczne, stąd pomysł na   turkusowy kolor, bo czasami  niebo nad Afryką, a czasami  morze przybierają taki właśnie  odcień. Quilt nie jest duży, bo na mojej małej maszynie nie mam  siły pikować dużych patchworków, ale wystarczy, żeby się nim otulić.


środa, 4 stycznia 2017

Wszelkiej pomyślności...

zdrowia i wielu powodów do radości  Wam życzę na ten rok. Mam nadzieję, że dotarłam do wszystkich z życzeniami, a za Wasze bardzo dziękuję. Chociaż są to tylko słowa,  wiem, że niosą ze sobą bardzo pozytywne emocje i bardzo podnoszą na duchu.
Dobrze jest wrócić do normalności po tych wszystkich zawirowaniach. Byłam ciekawa, jaka robótka  zwycięży, zwyciężyła maszyna do szycia, oj, stęskniłam się do niej bardzo i wkrótce pokażę,  co już zdziałałam. Tymczasem jeszcze kilka migawek ze świątecznego domu. Na pierwszy ogień śniegowa kula z Mikołajem i z pozytywką, którą kupiłam wnusi. Okazało się, że spełniłam tym samym marzenie z dzieciństwa  mojej synowej, takie kule były zbyt  kiczowate, by jej Mama taką kupiła. A ja ten kicz udomowiłam, bo sama po cichu chciałam taką kulę mieć. :)
 Niektóre  z Was już pochowały ozdoby do pudeł, ale u nas do Trzech Króli ozdabiają dom.

Wieczorami wszystkie ozdoby wyglądają magicznie  i nabierają innego uroku.





Szopek muszelkowych trochę przybyło, a nawet wyciągnęłam stare afrykańskie figurki,  zupełnie inne, niż te, do których przywykliśmy.
Kochani, jeszcze raz wszystkiego najlepszego i do następnego razu. :)

//Pinterest widget