Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.

wtorek, 30 stycznia 2018

Zima na skraju puszczy

Kończy się styczeń i bardzo dobrze, bo był  to ciężki miesiąc z powodu chorób.  Zrekompensowały je  uroki mieszkania pod lasem, piękne  widoki i niespodziewani goście. Wielką radością były opady śniegu, okolica zmieniła się w czarodziejskie miejsce, nasza kępa drzew widoczna z okien salonu przybrała śnieżną szatę i zrobiło się naprawdę bajkowo.



W ogrodzie zdolne ręce przez trzy dni budowały prawdziwe igloo z lodowym bulajem, wewnątrz było naprawdę ciepło i przytulnie. Po kilku dniach inne rączki dopomogły cieplejszej pogodzie w roztapianiu budowli.:))






Był też Dzień Babci i Dziadka uczczony kwiatami i pysznymi hamburgerami. Po raz pierwszy byłam  w przedszkolu na swoim święcie, ależ to było uroczyste  przeżycie! Tylko ciągle się dziwię,  że  jestem już Babcią?:))



Nasze male osiedle znajduje się w szczerym polu,  do ściany lasu mamy około 500 metrów, więc wzrok sięga daleko i widać ogromną przestrzeń. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się na dom w tym miejscu, mamy piękne widoki,  często są to koniki z pobliskich stajni...
 
Codziennością stał się widok stadka sarenek, które pasą się na polu rolnika, w ziemi pozostało mnóstwo warzyw, dzięki czemu sarenki często tu się stołują. Są bardzo czujne, wystarczy drobny ruch, żeby zamarły bez ruchu i tylko ich wielkie oczy poruszają się w poszukiwaniu intruza.
 
Zdarza się nam zobaczyć zwierzęta większego kalibru, poznajecie? To najprawdziwsze łosie. Pierwszy pojawił się jeszcze w grudniu, wcześnie rano widzieliśmy go od strony salonu, a w styczniu  odwiedzała pole cała rodzinka, zdjęcia są niezbyt udane, ale możecie sobie wyobrazić nasze zaaferowanie  takim niecodziennym widokiem. Łosie są bardzo wysokie, zbudowane nieproporcjonalnie, mają długie nogi, nieforemny kark, ale  ich widok zapiera dech. Są płochliwe, a jak widać na zdjęciu stołują się razem z sarenkami. Żeby zobaczyć taki widok trzeba wstać o odpowiedniej porze i mieć trochę szczęścia.
 
 

Z łazienki widzimy potężne drzewo, pod którym myśliwi postawili  ambonę, często widzę siedzącego tam człowieka ze strzelbą i serce ściska mi się z żalu, że można strzelać do bezbronnych zwierząt, zabić matkę dzieciom czy pozbawić życia jej  dzieci. Za każdym razem gdy widzę zwierzęta drżę, że może je spotkać śmierć. Nie pomaga tłumaczenie, że śmierć od kuli jest humanitarna, czyli jaka? bezbolesna?  Dlaczego nie szanujemy przyrody?  życia zwierząt?  biednych drzew? Jestem teraz tak blisko przyrody. że zaczęłam inaczej postrzegać jej dzikość i piękno.
Przeczytałam ostatnio, że w Puszczy Kampinoskiej wielu ambonom ktoś  podpiłował nogi, to nie ja, ale kto wie, czasami mam chęć stać się radykalnym obrońcą natury!!!
Ciekawa jestem Waszych opinii na ten temat.
Dzielę się z Wami  kwiatkami i serdeczności przesyłam. :))
 
P.S.
Przeczytałam komentarz Gosi i aż mną rąbnęło, co za hipokryzja, przecież jem mięso, co prawda zwierząt hodowlanych, ale teraz mam bardzo mieszane uczucia
:(( Prawdziwej żywej świnki nie widziałam całe lata, może dlatego zapomniałam, że one też cierpią.:((



poniedziałek, 15 stycznia 2018

Schody, schody, schody...

Wreszcie są po półrocznym mieszkaniu w nowym  miejscu mogę napisać, że  mieliśmy prawdziwe  schody z tymi  schodami. Schody są dwubiegowe ze spocznikiem (opanowałam trochę fachowej terminologii)  Chciałam mieć swoje wymarzone  w stylu angielskim, trochę staromodne, ale pasujące do wnętrza.
Widziałam oczami wyobraźni moje piękne schody, drewniane z białymi podstopniami z mdf-u i białymi policzkami, jak sunę po nich leciutko na górę, a schodząc spływam niczym powiewna  tkanina...
Od dawna wiedziałam jak mają wyglądać , ale po drodze musiałam podjąć kilka decyzji, na które początkowo nie zwróciłam uwagi, kupiliśmy gotowy budynek, który nie jest wzorcowo wybudowany. Wybierając i decydując się na schody nie wiedziałam, że już wylane schody betonowe nie dość, ze są wąskie, to mają różne wysokości i nagle zobaczyłam, że moje wymarzone podstopnice w białym kolorze są wyższe i niższe, różnica kilku centymetrów  widoczna „gołym okiem” a więc groźna dla zdrowia,  a nawet życia. Perspektywa połamanych nóg, potłuczonych głów skłoniła mnie do  spojrzenia w oczy fachowca i decyzję: Tak zostać nie może!
Na co stolarz  spokojnie stwierdził: uprzedzałem, że schodów nie będę wyrównywać! Zatkało mnie, może i mówił, ale byłam tak zaaferowana, że tego nie pamiętam,  na szczęście zdecydował się na poprawki, dodając kolejne  deseczki na schody udało mu się wyrównać ich wysokość.
Kolejne dni pracy,  przyklejanie i czekanie aż się zwiążą, szło wszystko powolutku, ale starannie, ponieważ był to okres świąteczny, wszystko działo się z przerwami, sprzątałam przed stolarzem i po stolarzu, przed świętami i po świętach, na szczęście to już za nami.  Gotowe tralki już czekały na montaż, ale jeszcze  decyzja, z której strony zamontować poręcz do półpiętra, miała być po lewej  stronie, ale tu mamy słabą ściankę z płyty kartonowo- gipsowej, więc poręcz musi być po prawej. Z półpiętra na pierwsze piętro poręcz jest po lewej, czyli jeśli coś wnoszę na górę na półpiętrze muszę to przełożyć do prawej ręki, jeśli chcę się przytrzymać balustrady.  Trudno, wiem  już, że pewnych rzeczy nie przeskoczę.
Potem już tylko ustalenia w sprawie tralek, ponieważ   na każdym stopniu są dwie, czy ścinać jedną u dołu? czy ścinać u góry, poręcz jest przecież montowana pod kątem. Na szczęście wiedziałam, czego chcę i podejmowanie decyzji nie było trudne. Jest prawie tak jak chciałam...
To, że widzę gdzieś piękne schody nie znaczy, że idealne zamontują w naszym domu, najwygodniej i najbezpieczniej jest skorzystać z usług fachowca polecanego przez kogoś, w naszym przypadku nikt nie mógł nam takiego  polecić.


niedziela, 7 stycznia 2018

Och, te foremki...

Dziękuję  Wam pięknie za cudowne życzenia, największe wrażenie zrobiła na Was  upadła choinka, dodam, że nie mam kota który by chciał ją ratować:))  po prostu  taka uciekająca choinka nam się trafiła:)) A że kilka bombek się potłukło, to jak sugerujecie naprawdę  na szczęście:))
Dzisiaj o nowej pasji i o tym, co widziałam ostatnio. Przed świętami powstawały nie tylko bombki , ale i doniczki, na które nakleiłam dekory z silikonowych foremek i pomalowałam najpierw na ciemno, a potem suchym pędzlem na jasny kolor. Świeczniki i lusterko (z ramką z plastiku!!!!) upolowałam kiedyś na starociach i pomalowałam je w wyżej wymieniony sposób.
 


Muszę się Wam pochwalić, że w ostatnim tygodniu udało mi się odwiedzić Muzeum Narodowe, zdążyłam na wystawę "Biedermeier"  To styl sztuki użytkowej ale też nurtu w literaturze i malarstwie Europy Środkowej w okresie od 1815 do Wiosny Ludów w 1848r   Nazwę wymyślili satyrycy  parodiując  twórczość bawarskiego poety  Sautera , nazwa początkowo kojarzyła się z naiwnością, zacofaniem, znamionowała wręcz ciasnotę umysłową i konserwatyzm. Dopiero pod koniec XIX w. doceniono znakomite rzemiosło i nowoczesne wzornictwo tego okresu. 
Wystawa prezentowała meblarstwo, złotnictwo, ceramikę, szkło, modę i  malarstwo.  Mnie szczególnie podobały się meble, wiadomo, że ebeniści projektując meble wzięli pod uwagę komfort życia mieszczan. Jak widać poniżej, zwiedzających nie brakowało, z mojej strony tylko kilka zdjęć.
Jestem usatysfakcjonowana tą wystawą, obejrzałam przegląd kilku sfer życia, ciekawa jestem waszego poglądu na ten okres historyczny. Z nauki w liceum pamiętam, że tak naprawdę dla Polaków liczył się romantyzm.



Kochani, życzę Wam miłego tygodnia, spokojnego powrotu do pracy i do codziennych obowiązków.:))
U mnie na pewno  rozpoczęła się epoka  foremkowego szaleństwa!!

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Nie zdążyłam...

złożyć Wam życzeń, kochani. Życzę wobec tego pięknych Poświąt, cudownego roku, spokoju, zdrowia i miłości. Nie udało mi się siąść do komputera przez dwa pracowite tygodnie, w domu  stolarz zakładał schody, nie dość, że  pracował z przerwami,  to w dalszym ciągu schody nie są  ukończone.  Stolarz zaczyna mi się śnić po nocach, wkrótce zapewne dołączą do niego monterzy drzwi, na które czekamy już trzeci miesiąc. Chyba zaczynam bać się snów? Sami wiecie jak trudno żyć w takich warunkach, ale damy radę! 
Po raz pierwszy mieliśmy dużą choinkę pod sam sufit, rozwiesiłam wszystkie ozdoby i bardzo z siebie zadowoleni poszliśmy spać, a w nocy obudził nas rumor. Choinka zbiegła z miejsca postoju, potłukła wiele ozdób i od tej pory będzie pamiętną  choinką upadłą, widoku Wam zaoszczędzę, biedne drzewko przywiązaliśmy do kredensu, kaloryfera i karniszy, nadal stoi, ale kto wie. co jeszcze wymyśli? Oczywiście nie jest już taka piękna.:((
Podsumowując: święta były piękne, rodzina w komplecie, dużo  prezentów, radości i pięknych  chwil, nawet upadłej choince wybaczyliśmy  upadek.



 Kominek z moimi choinkami posłużył jako dodatkowa dekoracja.



Wszystkim, którzy zaglądają do Bibeloteki życzę  samych  pięknych dni w nowym roku, wielu głębokich wzruszeń pośród bliskich i dużo zdrowia.
Niech w tym roku spełnią się Wasze marzenia.:))

Teraz biegnę do Was z życzeniami, Łucjo, dziękuję za miłe słowa troski, dziękuję!
//Pinterest widget