Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.

sobota, 15 listopada 2014

Bo z nim wszystko jest łatwiejsze...

Witam Was serdecznie.  
Dzisiaj chciałabym pokazać skutki przebywania z osobą zakręconą na robótki ręczne, czyli efekty wzajemnego oddziaływania. Wiadomo, że blogujące panie są to osoby bardzo kreatywne, lubią wymyślać różne skomplikowane prace, często ich wykonanie nastręcza problem  i tu na ogół należy poprosić o pomoc płeć męską. Czasami mam zapędy feministyczne i wszystko chcę sama, ale skutki bywają opłakane, a to półkę strącę w zaaferowaniu, tracąc cenne zbiory, a to gwóźdź zostawię widoczny i poczucie estetyki cierpi. Czasami z problemami  muszę radzić sobie sama, kiedy mojego M. nie ma w domu (połowę naszego życia spędził poza domem) czasami daję sobie radę  sama, bo wiadomo, wszystko wiem i umiem najlepiej, ale zdaję sobie sprawę, że  bez jego wsparcia  byłoby  mi trudno realizować swoje pasje.

Od kiedy zajęłam się swoimi robótkami z pewnym  niepokojem obserwował moje poczynania, nie za bardzo wierząc w moje możliwości. Ale kiedy dotarły do niego obiektywne pochwały  moich prac, zaczął mnie dopingować, a nawet sam zaczął zwracać uwagę na  ciekawe przedmioty.
 Przykładem postępującej edukacji jest przedstawiony powyżej  cudnej urody stoliczek z drewnianej palety. Piękny przykład mebla, widziałam już podobne, ale ten jest wyjątkowy, ma szufladki i  znajduje się w witrynie sklepowej w Zurichu,  i to właśnie  mój M go zauważył i sfotografował.
Kolejny raz mnie zaskoczył, gdy dostrzegł urodę i zrobił zdjęcia oklejonego gazetami  krzesła, butelek, i innych przedmiotów.


Całkowicie byłam zaskoczona, kiedy zaczął mi towarzyszyć w wyprawach na targi staroci, podczas jednego z nich tak zachwycił się  staruteńkim kufrem, że go kupił .  Żadna siła go nie  przekona, że można w kufrze  coś zmienić i chyba ma rację.
 

A że nie samą sztuką człowiek żyje, to przegląd kilku tylko bardziej prozaicznych zajęć: kiedy trzeba stanie do boju z wiertarką w dłoni i wywierci dziurę bez odrobiny pyłu spadającego na podłogę.

Samodzielnie pomaluje ściany i zamontuje półkę tak, żeby już nigdy nie spadła na kanapkowany właśnie patchwork.

Kiedy trzeba przetrzeć  pomidory na sok, zastąpi z powodzeniem malakser, sokowirówkę i wszystkie roboty świata.
Zajmie się  rybkami i czyszczeniem oczka wodnego (które sam wykonał) i  jesienią przykryje je siatką, żeby liście nie wpadały do wody

Nie, nie, to nie jest czwarty rozbiór, tak mniej więcej wygląda opracowanie planu taktycznego kolejnego podboju  ukochanych Bieszczad, w których odpoczywa się najlepiej.
 

Nie mogę przesadzić z tym peanem na cześć...

                     Zapalam  więc światełka, oświetlając  drogę do domu  i ...czekam.

6 komentarzy:

  1. Masz prawdziwy skarb w domu:) Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba przesadziłam z tym chwaleniem, wiesz, jak to różnie w życiu bywa. Z najlepszymi pozdrowieniami :-)

      Usuń
  2. To wspaniale jak się ma na kogo liczyć i wiedzieć że nie jest się samym w swoich pasjach. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alicjo, to działa też w drugą stronę. Cieplutko pozdrawiam

      Usuń
  3. Pokazujesz tyle na raz, że mi się w głowie kręci.
    Ale kufra zazdroszczę, gdyż marzę o takim a córa moja odnawia meble domowe i by mi go pięknie odnowiła. Czekam na efekty Twojej pracy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym cały problem, że nie mogę go ruszyć, ma zostać w tym stanie. Na szczęście mam jeszcze inne prace. Serdeczności.

      Usuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze. Pozdrawiam serdecznie.

//Pinterest widget