The Fairy to najbardziej rozpowszechniona w świecie okrywowa różyczka, ma już bagatela, 90 lat! Niewysokie krzewy mają długie, pokładające się pędy, na których rośnie niezliczona ilość drobnych, pełnych kwiatuszków. Ich jasny róż z czasem blednie, zwłaszcza w słońcu. Kwitnie nieprzerwanie do późnej jesieni, wytrzymuje nawet w półcieniu i jest odporna na choroby.
The Elisse, tę różę kupiłam przypadkowo na samym początku zafascynowania kolczastymi pięknościami. Niewielkie różowe kwiatuszki łączą się w efektowne bukieciki, zakrywając nimi drobne listki. Cały krzaczek jest zwarty, kwitnie obficie do końca jesieni. Kolor Elisse jest zdecydowanie różowy i to odróżnia ją od Fairy.
Może róże miniaturowe nie powinny być zaliczane do okrywowych, ale u mnie taką rolę spełniają. Wydawałoby się, że róża Ninetta wyłamuje się z moich upodobań kolorystycznych, ale to tylko złudzenie. Początkowo kwitnie na pomarańczowo, co widać na pierwszym zdjęciu, ale z czasem przeważa w niej kolor różowy, co z kolei pokazuję w wazonie. Powiedziałabym, że to mandarynka, która dojrzewając staje się morelą, mnie obserwowanie tych zmian jej koloru bardzo urzeka. Taki mały kameleon i w dodatku śliczny. Podwójne kwiatki tworzą rozetę o spiczastych końcach, a niewielkie oliwkowo-zielone listki pięknie błyszczą.
Mam jeszcze jedną ciekawą roślinkę i chociaż nie jest różą, od dawna była moim marzeniem, w końcu wiosną zakupiłam nasiona, posadziłam i mam. Pasuje do każdej innej rośliny, zwłaszcza z różami tworzy piękne kompozycje. Kilka młodziutkich roślinek zżarły podziemne łobuzy, więc w pierwszym roku wolałam orlayę sadzić w doniczkach, dzięki czemu przeżyła i mam już nasiona na następną wiosnę. Ponoć jedyną jej wadą jest nadmierne rozsiewanie się po całym ogrodzie, ale o tym dowiem się dopiero w następnym roku. Na pewno nie raz jeszcze będę jej urodę pokazywać.
Ojej, orlaję widzę pierwszy raz i już jestem zachwycona tym cudem. Czy siałaś Celu w domu wczesną wiosną, czy bezpośrednio do gruntu? O różyczkach oczywiście nie wspomnę, bo u Ciebie wyglądają one jak z katalogu. Zwłaszcza ta Ninetta jest zachwycająca... Życzę Ci wspaniałego tygodnia :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie zdobyć orlayę, widzę, że listki ma podobne do kosmosu. A Fairy gdzieś mi zaginęła przy ogrodowych przeróbkach, a to taka piękna róża. Też uwielbiam patrzeć na barwną metamorfozę.
OdpowiedzUsuńPiękne są Twoje róże okrywowe, zdrowe, dorodne. Ja też uważam, że to doskonała ozdoba ogrodu. Mam dwie The Fairy i jedną anonimową, ale moje zapewne przez tę suszę są marne w tym roku. Właśnie teraz, kiedy mają dużo pączków kwiatowych zaatakowało je choróbsko. Równie piękna jest ta nowa roślina i komponuje się ze wszystkimi kwiatami ze względu na urodę i subtelność. Pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńNa szczęscie klimat teraz pozwala nam cieszyć się roślinkami. ;)
OdpowiedzUsuńMam takie różyczki jak Twoje,tylko u mnie mniej kwitną:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńPięknie kwitnące różyczki, widać, że zadbane kochającą ręką:)
OdpowiedzUsuńZnajduję się w gronie samych znawczyń tematu, więc jako nie ogrodniczka mogę tylko opowiedzieć, jaki zachwyt budzą we mnie róże. Dla mnie to najpiękniejsze kwiaty, a zaraz potem słoneczniki. Te twoje są cudnej urody, nic dodać nic ująć, a pomarańczowej nie widziałam jeszcze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie...
Twoje róże okrywowe są prześliczne i przede wszystkim takie zdrowe.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Cudowna kolekcja... różowe, różane piękności. Orlayę widzę po raz pierwszy, bardzo subtelna roślinka:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńPiękne te Twoje okrywowe piękności. No i orlaya, którą pierwszy raz widzę! Doczytam więcej na jej temat! Całusy:)))
OdpowiedzUsuńte różyczki wszyscy znamy, a one są takie wdzięczne, tak mało wymagające i co najważniejsze, kwitnące cały czas...mój brat na swojej działce też je ma, zadne inne róże nie chcą u niego kwitnąć. a te morelowomandrynkowe też są śliczne w bukietach wręcz świetne. Orlaya? nie znałam , fajna jest...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCelu, masz same piękności różane, różowe i kameleono-podobne. Zaciekawiłaś mnie tą orlają - muszę się nią zainteresować i może trafi do mojego ogrodu... Uściski dla Ciebie :)))
OdpowiedzUsuńPrzepiękne są.... I już!!!
OdpowiedzUsuńWitaj złotą jesienią Celu
OdpowiedzUsuńTaką różową mam u mnie w ogrodzie. Ale czy jest to ta sama? Jest tyle pięknych odmian.
Już to pisałam wielokrotnie, ale powtórzę. Piękny masz ogród
Pozdrawiam szelestem liści i szumem bukowych orzeszków pod nogami
Urocze! Zapraszam do siebie flowersblossominthewintertime.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPiękne masz różyczki. Te miniaturki okrywowe też mi się podobają. Szkoda że nie mam miejsca żeby j posadzić. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuń