Kochani, już nie mogę pracować w ogrodzie, bo do popołudniowych godzin po prostu mózg się może zlasować, nawet nie wiem, co to znaczy z tego gorąca. Pogoda mnie zmusiła do odpoczynku i dzisiaj pokazuję Wam kuchnię, wiecie, że minął rok, odkąd mieszkamy w nowym domku?
Chyba od zawsze wiedziałam, że kuchnia będzie z Ikei, a kafelki białe ułożone w cegiełkę, jak w paryskim metrze. Są białe, ale tak mi się opatrzył wzór cegiełki, że ułożyłam je zupełnie inaczej. Mija prawie rok, a ja jestem bardzo zadowolona z wyboru kuchni. Białe szafki trochę mnie początkowo przerażały, ale teraz mają ogromny walor, widać na nich wszystkie brudy i od razu przecieram. Na razie system działa:))
Dlaczego Ikea? Najważniejsze argumenty:
- możliwość natychmiastowego kupienia wszystkich mebli, nie musieliśmy czekać, użerać się z wykonawcami, brr...
- możliwość kupienia wszystkiego w jednym miejscu
- możliwość wyrysowania planu i rozmieszczenia szafek z pomocą komputera i doradcy
- szafki, w których sama zaprojektowałam układy szuflad, a w głównej między narożnikową i zlewozmywakową mam 5 szuflad! chociaż widać tylko trzy. W pozostałych już normalnie po trzy.
- możliwość samodzielnego montażu,
-możliwość wypełnienia szuflad wszystkimi dodatkami, itp.
Często koronnym argumentem, żeby zamawiać meble u stolarza jest fakt, że kuchnia jest nieforemna i trudna do ustawienia. Nasza kuchnia na pewno jest trudna, ma aż trzy wejścia, ale tego się nie czuje. Czasami najważniejszym względem jest też to, żeby było inaczej niż u wszystkich. Jestem ciekawa, czy też tak macie, że chcecie podkreślić indywidualizm? Na pewno mam inaczej, po swojemu, na niebiesko, bo co miałabym zrobić z gromadzonymi przez lata dodatkami? Może i jest ich trochę za dużo, ale mnie się podoba moja kuchnia.
Główne wejście od korytarza, po obu stronach własnoręcznie odnawiane, czyli postarzane półki i wieszaczki na cebulaki, na suficie niepowtarzalny żyrandol, jakiego na pewno nikt nie ma.
Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.
czwartek, 26 lipca 2018
czwartek, 12 lipca 2018
Goście w ogrodzie
Kochani, czy Wam też się wydaje, że lato tego roku nie dość, że gorące, to niebywale długie? Z tego co podczytuję u Was w przerwach między ogrodowymi robotami wynika, że też macie suszę. Na szczęście w nocy zaczęło padać i wszystko w ogrodzie odetchnęło.
Zacznę od motyli, które chętnie przylatują do tego, co mam wokół domu, bo przecież to dopiero zaczątek ogrodu. Do kwiatka cebuli roszczą pretensje dwie istoty, motyl przypomina mi ludzką twarz. Myślałam, ze to sławny paź królowej, ale nie, to rusałka pawik. Następne nie są tak zachwycające, ale musiałam sprawdzić, jak się nazywają.
Tu rusałka pokrzywnik
Motyl modraszkowaty, czerwończyk
Zanim łąkę porosły łany trawy, ten widok też był dość częsty.
A tu przypadkowy turysta, łoś o poranku, ten to naprawdę musiał się zgubić.
Dziewanny, których nie usunę, pozwalam im rosnąć w różnych miejscach, one tu były przed nami, niech rosną.
Tej roślinki nie znam, ale bardzo mi przypomina klona, ciekawe, co z niego wyrośnie.
Prawdopodobnie to wiesiołek, rośnie tuż przy tarasie już drugi rok. Postaram się go przesadzić, bo wkrótce trzeba obłożyć taras deskami, a nie chcę roślinki zniszczyć.
Zacznę od motyli, które chętnie przylatują do tego, co mam wokół domu, bo przecież to dopiero zaczątek ogrodu. Do kwiatka cebuli roszczą pretensje dwie istoty, motyl przypomina mi ludzką twarz. Myślałam, ze to sławny paź królowej, ale nie, to rusałka pawik. Następne nie są tak zachwycające, ale musiałam sprawdzić, jak się nazywają.
Tu rusałka pokrzywnik
Motyl modraszkowaty, czerwończyk
Tych gości też bardzo lubię, pojawiają się nagle całym stadem, robią swoją robotę czyścicieli, a ja mam nadzieję, że likwidują to co złe.
Goście
bywają różni, jedni są niekłopotliwi, inni potrafią godzinami ćwiczyć
swój zaśpiew godowy, po kolei na każdym kominie osiedla. To dudek,
który obwieszczał swoją gotowość do zalotów bladym świtem przez kilka
tygodni.
Przy pracach w polu pojawia się bocian.
O matko, czy to nowa odmiana fruwających? Przyzwyczaiłam się już do mechanicznych ptaków, bo także się pojawiają często.Zanim łąkę porosły łany trawy, ten widok też był dość częsty.
A tu przypadkowy turysta, łoś o poranku, ten to naprawdę musiał się zgubić.
Ostatni post był o szlachetnych różach, a dzisiaj o ich brzydszych braciach, czyli o roślinach spontanicznych, które się u nas zadomowiły. Z niektórymi walczę, a niektóre hołubię jako ozdobne. Niektóre są tylko gośćmi , a niektóre zostaną z nami.
Ponieważ mam dużo pustego miejsca na działce, moje chwasty awansowały do miana roślin ozdobnych. Trudno się nie zachwycić tak ogromnym okazem łopianu, zwykły rzep, a taki imponujący. Dziewanny, których nie usunę, pozwalam im rosnąć w różnych miejscach, one tu były przed nami, niech rosną.
Prawdopodobnie to wiesiołek, rośnie tuż przy tarasie już drugi rok. Postaram się go przesadzić, bo wkrótce trzeba obłożyć taras deskami, a nie chcę roślinki zniszczyć.
Koniec moich gości, a dla Was trochę łąkowego spontanicznego kwiecia.
Kochani, pozdrowienia ślę gorące. :))
niedziela, 1 lipca 2018
Wiele róż i już...
Kochani, cieszę się, że zaglądacie do mnie, w podziękowaniu podaruję Wam kilka pięknych różanych bukietów i rozwiązanie zagadki, do kogo należał dom, po którym Was oprowadziłam w ostatnim poście.
Bardzo dziękuję za każdy komentarz.:))
Różane kompozycje obejrzałam w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Festiwal róż to coroczna impreza, która gromadzi miłośników tych królewskich kwiatów. Podziwiałam bogate klasyczne kompozycje róż połączonych z ostem, kwiatami funkii, wrotyczem itp. Wszystkie piękne, mimo różnorodności użytych dodatków róże stanowiły najmocniejszy element i zdecydowanie nie dały się zdominować.
Szczególnie zainteresowani różami uczestniczyli w wycieczce po rabatach z oszałamiającymi kwiatami różnorodne, wielobarwne, można dostać zawrotu głowy. Mnie podbiły łososiowo-różowe, a jednak...
Bardzo dziękuję za każdy komentarz.:))
Rozpoczynam od gratulacji dla Łucji- Marii, tak podejrzewałam, że jako
pierwsza udzieli poprawnej odpowiedzi. W wielu dziedzinach począwszy od historii sztuki poprzez geografię posiadła ogromną wiedzę. Do tego prowadzi przepiękny blog o podróżach Szkiełkiem, okiem i sercem i odkrywa przed nami zachwycające zakątki świata.
Odwiedziłam Dom- muzeum Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów, zwany przez nich Stawiskiem. Dom to ogromny dwór z kilkuhektarową działką. Cieszę się, że Wam się podobał, chociaż ja
miałam wrażenie, że ten dom należał do bogatego fabrykanta, a nie pisarza -ikony XX w. Tajemnicę takiego wystroju wyjaśnia fakt, że ten dom podarował
małżonkom teść Jarosława Iwaszkiewicza, czyli
Stanisław Wilhelm Lilpop, postać bardzo interesująca, a przede wszystkim z ogromnym majątkiem. Stąd tyle w tym dworze ciężkich bogatych mebli i trofeów myśliwskich.
Czas wrócić do róż.
Przyznam się Wam, że oglądać róże lubię, ale mam lekki syndrom
Małego Księcia. W poprzednim ogrodzie miałam jeden krzaczek i im mniej o
tę różę dbałam, tym piękniej mnie zaskakiwała swoim pojawieniem się i
pięknem. Kiedy widzę takie ilości Królowych, trudno się zdecydować,
która jest najpiękniejsza.Różane kompozycje obejrzałam w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Festiwal róż to coroczna impreza, która gromadzi miłośników tych królewskich kwiatów. Podziwiałam bogate klasyczne kompozycje róż połączonych z ostem, kwiatami funkii, wrotyczem itp. Wszystkie piękne, mimo różnorodności użytych dodatków róże stanowiły najmocniejszy element i zdecydowanie nie dały się zdominować.
Szczególnie zainteresowani różami uczestniczyli w wycieczce po rabatach z oszałamiającymi kwiatami różnorodne, wielobarwne, można dostać zawrotu głowy. Mnie podbiły łososiowo-różowe, a jednak...
Navoyka
Peace
Konkurs na najpiękniejszy bukiet Szkoły Florystycznej p.. Marioli Miklaszewskiej. Nie wiem, kto zwyciężył, ale prace były bardzo ciekawe, zastosowane materiały jak pędy winobluszczu, tekturowe kubeczki mogły budzić zdziwienie, ale dodały pikanterii i lekkości bukietom.
Chyba wolę takie wariacje z różami.
Kochani, Wszystkiego dobrego Wam życzę i uważajcie na siebie.:))
Subskrybuj:
Posty (Atom)