Tego jeszcze nie było! Pokazywałam już wianki, stroiki, wieńce adwentowe i choinki, a w tym roku zafiksowałam się na muszelki i perełki i to nie na bombkach. Takie ozdoby nie ja wymyśliłam, ja tylko musiałam je po swojemu wykonać. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam w internecie pomysły z muszelkami, pomyślałam, że warto spróbować, bo to wdzięczny materiał, może kiczowaty, ale przecież nasze piękne Święta usprawiedliwiają każde szaleństwo i mają dawać radość, dlatego ochoczo zabrałam się do pracy.
Oto efekty:
Pomalutku czas zacząć przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. W zeszłym roku nie miałam głowy do nowości, wobec czego w tym roku nadrabiam, może ktoś zechce się pobawić. Wykonanie tych choinek sprawiło mi sporo frajdy, tym bardziej, że materiałów do ich wykonania miałam sporo.
Co prawda zawsze możemy kupić gotowe choinki, możemy też kupić gotowy styropianowy stożek, ale co to za przyjemność, fakt, pracuje się z nim najwygodniej, nic się nie zsuwa, nie rozjeżdża, ale ja lubię trochę inaczej. Pokazałam już kiedyś, jak wykonać stożek /klik/ własnym sumptem, moje trzymają się już trzeci sezon, a to znaczy, że patent z plastikowymi kubeczkami się sprawdził. Żeby moim choinkom dodać wysokości posadowiłam je na świecznikach, a żeby dodać blasku, na wierzchołkach przykleiłam perełkę.
"Zapaliłem zielony ogarek, by zazdrość ukłuła cię też Lecz zleciały się zewsząd komary na wieść, że już można mnie zjeść Zebrałem więc pył z szarych nocy i dni i wsypałem w twój but pełną garść Postąpiłem jak zbój dewastując twój strój, którym przecież podbiłaś ten świat..."
To są słowa jednego z pierwszych utworów Leonarda Cohena poznanych prawie 4 dekady temu. W akademiku moje koleżanki Ewa, Ela i Wanda grały na gitarach, a cała reszta śpiewała totalnie irracjonalny tekst. Naprawdę poznaliśmy Cohena dzięki płycie Macieja Zembatego, który tłumaczył jego utwory, a z czasem również je wykonywał. Znaliśmy zatem polskie wersje, nie znając oryginału. Te najstarsze piosenki są najbliższe mojemu sercu.
Po kilku latach zjawił się z przebojami Dance Me to the End and Love, a potem In my Secret Live , którymi podbijał serca ludzi, część znała Go tylko z tych piosenek. Kiedy powstał film Shrek z Jego słynną balladą Hallelujah, ludziepokochali ją do tego stopnia, że w jakiś sposób stała się hymnem, śpiewanym nawet przez księży podczas Mszy dla Młodej Pary. Dla mnie Leonard Cohen na zawsze pozostanie autorem i wykonawcą piosenek, które odkrywały świat dziwny i niepojęty, ale bardzo nastrojowy i depresyjny, chociaż, jak sam mawiał, linie melodyczne do skomplikowanych nie należały. Śpiewał w charakterystyczny sposób, niesamowicie niskim głosem, czasami była to tylko recytacja. Ostatniej płyty jeszcze nie poznałam, znam tylko You want it darker
Zdążyłam być na Jego koncercie na Torwarze, to były dwie i pół godziny uczty dla uszu, spełnienie marzenia z młodości, nie zawiodłam się, szarmancki Pan w kapeluszu zniewolił całą publiczność.
Kiedy usłyszałam, że Nagrodę Nobla otrzymał Bob Dylan, zastanowiło mnie, dlaczego nie Cohen?
Polecam Wam (jeśli lubicie Jego twórczość) piękny film Leonard Cohen Im your man z 2005 roku, czyli zapis koncertu, w którym znani wykonawcy interpretują Jego piosenki, m.in. cudowne głosy z chórku: Julie Christensen i Perla Batalla, Rufus Wainwright, Antony i zespół U2 i inni.
Na koniec piękna piosenka, bardzo stara, ale śpiewana młodym głosem poety. Może takiego Go nie znacie. Maleńka, nie wolno się żegnać w ten sposób
Kochałem cię dziś rano
Ust naszych ciepła słodycz
Jak senna złota burza
Nade mną twoje włosy
Przed nami na tym świecie
Już inni się kochali
I w mieście albo w lesie
Też tak się uśmiechali
A teraz trzeba zacząć
Rozłączać się po trochu
Twe oczy posmutniały
Maleńka nie wolno się żegnać
W ten sposób
Na pewno cię nie zdradzę
Odprowadź mnie do rogu
Ty wiesz że nasze kroki
Zrymują się ze sobą
Twa miłość pójdzie ze mną
A moja tu zostanie
I tak się będą zmieniać
Jak brzeg i morskie fale
Czy miłość to kajdany ?
Nie mówmy lepiej o tym
Twe oczy posmutniały
Maleńka nie wolno się żegnać
W ten sposób
Kochałem cię dziś rano
Ust naszych ciepła słodycz
Jak senna złota burza
Nade mną twoje włosy
Przed nami na tym świecie
Już inni się kochali
I w mieście albo w lesie
Też tak się uśmiechali
Czy miłość to kajdany ?
Nie mówmy lepiej o tym
Twe oczy posmutniały
Maleńka nie wolno się żegnać
W ten sposób
Pożegnałam barda, który był dla mnie bardzo ważny. Musiałam o tym napisać. :(
Cebulaki pojawiają się u mnie co jakiś czas, dzisiaj w trochę innej konfiguracji, pisałam już kiedyś o tym, że ich nazwa wzięła się z pomyłki, na przywożonych do Europy naczyniach owoce granatu wzięto za cebulę. Są również teorie, że nazwa pochodzi od kwiatów piwonii, okazuje się bowiem, że wszystkie elementy wzoru posiadały określoną symbolikę, piwonia oznaczała dobrobyt, lotos to był symbol czystości i duchowego spełnienia. Nawet kobaltowy kolor ma swoje znaczenie, bo oznacza otwartość i mądrość.
A jak powstają cebulaki?
Ten proces niesie ogromne ryzyko, wymaga pewnej ręki i prawdziwego mistrzostwa. Odpornym na wysoką temperaturę kobaltem rysuje się wzór na porcelanie. Jest to o tyle skomplikowane, że barwnik natychmiast wnika w porcelanę, w przypadku pomyłki praca jest do wyrzucenia, nie można jej poprawić. Początkowo blady wzór po pokryciu glazurą i wypaleniu przybiera piękną barwę.
Nie ma jednego obowiązującego wzoru, każda pracownia wypracowała swój własny sposób zdobienia. Zadziwia różnorodność kwiatów, liści, ich wielkość i rozmieszczenie wobec siebie, ale zawsze łączy nazwa cebulaki.
Meissen Zwiebelmuster to nazwa do tej pory wykonywanych w Miśni naczyń z wzorem cebulowym i chociaż inne fabryki również taką wykonują, to właśnie miśnieńska ma prawdziwą wartość. Moje zbiory mają co prawda nazwę zwiebelmuster, ale niekoniecznie Meissen. Ponieważ mam ogromną słabość do wszystkich kobaltowych wyrobów, więc kupuję je, kiedy tylko trafi się okazja. Ostatnio trafiły m się dwa zegary, ten z delikatnym zdobieniem to Villeroy & Boch
Jeszcze słów kilka o komentarzach, za które bardzo dziękuję, a na które
nie odpowiedziałam, bo po prostu byłam poza domem. Natknęłam się gdzieś
niedawno na stwierdzenie, że przez szacunek dla odwiedzających nas
gości powinniśmy odpowiedzieć na każdy komentarz, co staram się robić,
ale nie zawsze się udaje. Wiadomo, że blogerki żyją w niedosycie
czasowym, czasami zamiast odpowiadać u siebie, wolę ten czas przeznaczyć na
odwiedzanie Was i komentowanie Waszych postów. Mam nadzieję, że myślicie
podobnie.
Jeszcze jedno pytanko? Czy już wypada zacząć sezon ozdób bożenarodzeniowych? I tak czuję, że zacznę, ot, przewrotność kobieca.
Witam nowe obserwatorki i zapraszam ponownie.
Ślę cieplutkie pozdrowienia.