Witam Was i mam nadzieję, że korzystacie z cudownej pogody wśród
ładnej przyrody. Kolejny piękny dzień, a wczorajszy był pełen wrażeń. Przede wszystkim w kuchni działy się rzeczy bardzo ciekawe, ponieważ przyjechały dzieci i
to one zarządziły, że na obiad przygotują sushi, które lubię w każdej postaci. Japońskie jedzenie bardzo sobie cenię, a jeszcze bardziej ze sztuki dalekowschodniej cenię ogrody. Kochani, to jest pierwszy post o jedzeniu na tym blogu.
Ryż do sushi wymaga specjalnej obróbki, czyli dodania octu ryżowego, soli i cukru, gotowania pod przykryciem bez zaglądania pod pokrywkę. Kiedy ryż jest ugotowany, można go nawet wachlować w celu ostudzenia. Ryż jest specjalnością mojego syna. Dalej rządziła moja synowa, która prowadzi bloga Nożem i łyżką.
Warzywa: ogórek, awokado, szczypior, papryka i owoc mango, pokrojone w słupki czekają na swoją kolej.
Taca zapełnia się makami dość szybko, a jeszcze szybciej maki z tej tacy znikają w trakcie jedzenia. Z dodatków może być Sos sojowy i Wasabi, japońska musztarda. Tym razem zabrakło marynowanego imbiru, który działa podobnie jak nasz chrzan. Do tego obowiązkowo zielona herbata i w moim ogrodzie zagościły japońskie klimaty, tak to sushi spotkało się z zwiebelmusterami. Pałeczki obowiązkowe nie są.
Do tej pory nie wyjaśniłam, co to za tajemniczy przedmiot udało mi się kupić we wtorek. Tak jak pierwsze skojarzenie mi podpowiedziało, jest to mala, czyli przedmiot, dzięki któremu w buddyzmie i hinduizmie odlicza się mantry. No i teraz naprawdę muszę się zastanowić, co robić z nim dalej.
Kochani, goście pojechali, znowu zrobiło się pusto w domu. Ruszam więc do odwiedzania znajomych blogów. Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie z życzeniami pięknej pogody i pogody ducha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze. Pozdrawiam serdecznie.