Wczoraj nawet nie próbowałam pisać, ponieważ niekończące się burze szalały nad naszym domem. Dzisiaj już jest lepiej, ale ciśnienie ma tendencję zniżkową...
W ostatnim poście pisałam o targu staroci, na którym często dokonuję zakupów. Jednym z pierwszych był kredens w kiepskim stanie, który po doczyszczeniu nabrał szlachetności, ukazał kryształowe szybki, i bardzo ładne rzeźbienia. Kredens początkowo służył do ekspozycji szkła, od którego zaczęła się moja pasja zbierania.
Lustro z 1928 roku było do wymiany, dzięki temu dowiedzieliśmy się, że nasz nabytek to prawdziwy staroć, bo ma prawie 100 lat. Żałuję, że na ogół nie robiłam zdjęć mebli w stanie bezpośrednio po kupieniu. Po prostu nie sądziłam, że kiedykolwiek porwę się na prowadzenie bloga. Wiele szczegółów umknęło, wielu prac, które już rozdałam, nie utrwaliłam na zdjęciach. Teraz systematycznie penetruję nasze zasoby i wyciągam na światło dzienne zdjęcia, o których zapomniałam.
Wracając do kredensu, obecnie gromadzi moje zbiory czerwonej angielskiej porcelany. Nie lubię kupować kompletów, poszukuję różnych firm i rodzajów i wtedy czuję, że kolekcjonuję.
Cały czas się uczę, dodaję, przesuwam, wiję sobie blogowe gniazdko i ciągle coś mi się psuje, ucieka, za co bardzo przepraszam. Przepraszam też za jakość nowych zdjęć, które wrzucam od razu na bloga, a nie mam dobrego światła. Po prostu staram się, ale jeszcze nie wszystko rozumiem.
Pozdrawiam serdecznie i bardzo się cieszę, że ktoś tu do mnie zagląda.
Piękny mebel. Czar tryska z niego niesamowity! Powodzenia życzę w szukaniu tak uroczych przedmiotów!
OdpowiedzUsuńWitam pierwszego Pana, niecodzienne to, ale bardzo miłe. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam.
UsuńOch jaki nastrojowy. Pięknie eksponuje to, co lubię najbardziej:) Zdecydowanie bardziej do twarzy mu z tą angielską porcelaną !
OdpowiedzUsuń