Zaglądam na blogi naszych blogowych koleżanek, a tam piękne róże, praktycznie nie ma ogrodów bez róż. Zaglądam do ogródków moich sąsiadek i widzę pięknie kwitnące krzewy róż, może i
ja się skuszę? Dlaczego nie? Przy moim upodobaniu do ogrodów japońskich raczej róże nie pasują. Mija czas, zaglądam do sąsiadek i coraz bardziej
róże mi się podobają. Mam taki fragment z wystawą południową, bardzo nasłoneczniony i na razie dość pusty, po ziemi rozpełzają się długie pędy dyni. Nie posadzę tu ani różaneczników, ani klonów palmowych, bo na takiej patelni się usmażą, a postanowiłam nie zmarnować już ani jednej roślinki. Wzdłuż
płotu posadziłam tuje smaragdy, które bardzo lubię, ale nie pojedynczy
rząd, dodałam jeszcze rząd innych zimozielonych i pozostało mi sporo miejsca. Gdyby
tak zrobić rabatę tematyczną? Z różami? Miejsce jest idealne na różankę, bo róże słońce kochają. Zaczęłam szperać w internecie i czytać... zaskoczyło mnie to, że wcale nie potrzebują gleby zasadowej, że bywają zupełnie odporne.
Żadnego pojęcia o sadzeniu róż nie miałam, w poprzednim ogrodzie miałam jedną, o którą wcale nie dbałam (w przeciwieństwie do Małego Księcia) Każdej wiosny zaskakiwała mnie swoją obecnością, bo nagle pojawiała się wśród brabantów i kosodrzewin. Może więc i w nowym ogrodzie coś z różanych nasadzeń mi się uda? Miałam spis róż od Łucji ( https://czarownyswiat.blogspot.com/ ), zajrzałam też do Oli z Zielonego zakątka.