Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.

czwartek, 28 lutego 2019

Shabby, shabby...

Cześć, kochani.
Kiedy oglądam magazyny wnętrzarskie i widzę piękne mieszkania, zastanawiam się, w  jakiej części są one odzwierciedleniem gustów architekta wnętrz, a w jakiej właścicieli? Zachwycam się pracą dekoratorów,  ale sama nie chciałabym, żeby ktoś urządzał moje miejsce na ziemi.
To już  druga zima w nowym miejscu, oswajamy nasze cztery kąty, przystosowujemy siebie i nasze stare meble do nowego domu i ciągle trwają przetasowania  przedmiotów. Dla każdej rzeczy szukam odpowiedniego miejsca, żeby żyło nam się wygodniej. Czasami decyzja jest szybka, a czasami muszę dorosnąć do zmian, czas leci, a ja się zastanawiam... W związku z tym ciągle brakuje wykończenia o jakie mi chodzi i mogę pokazać tylko fragmenty domku. Nareszcie mam pracownię z prawdziwego zdarzenia, dwie komody, wielki stół, szafa, wszystko co sama przerobiłam, bądź tylko pomalowałam, ale wszystko bliskie mojemu sercu. Stara półka z Ikei, która po przemalowaniu do tej pory służyła w wiatrołapie do wieszania okryć, awansowała o jedno piętro i trafiła do mojej pracowni. Znalazły na niej miejsce łapacze snów, serduszka i inne bibeloty, które poprzednio wisiały na innej półce. Tym samym osiągnęły docelowe miejsce, pewnie nie na długo, bo lubię zmiany. Na razie dobrze się tu czują, a ja z nimi też.


środa, 13 lutego 2019

Serce, serducho, serduszko...

Kochani
Minęły trzy lata od przełomowego wydarzenia w naszym życiu i dopiero teraz jestem w stanie o tym pisać,   jako ostrzeżenie.
Gdybym postawiła pytanie, z czym Wam się kojarzy  słowo serce, z pewnością każda z nas przytoczyłaby całą litanię  znanych  stereotypów.  Serce to ta cząstka  nas, która spełnia szczególną rolę w naszym życiu uczuciowym: kocha, tęskni, żałuje...
Jest też zupełnie inna strona serca, bez metafor, przenośni i uczuć, maszyna, która nagle ogłasza, jestem zmęczona, już dalej nie mogę. Po prostu czasami zawiedzie, a wtedy zagrożone są funkcje życiowe, człowiek traci głowę, bo jest to ogromne zaskoczenie, jak to, zawał? Nie, to niemożliwe, przecież  jestem pod opieką kardiologa, łykam tabletki na obniżenie cholesterolu i nadciśnienia, nie mam nawet sześćdziesiątki...No tak, ale niedawno straciliśmy kolegę, który nie wezwał lekarza, chociaż wiedział, że jest chory,  ale... i tych ale zawsze się kilka znajdzie.
Gdybyście mieli wątpliwości, czy aby na pewno warto zawracać głowę pogotowiu, lepiej im tę głowę zawrócić, niż stracić życie. Wszystko dzieje się tak błyskawicznie, ból rozsadza klatkę piersiową, ale jeszcze jest nadzieja, może to nie jest to najgorsze, może to tylko zatrucie? Zjadłem kawałek kiełbasy  i to chyba ona stoi mi, za przeproszeniem, w gardle. Może to tylko ból żołądka? Tyle objawów, ilu ludzi, rzucamy się do wujka Googla i nagle łapie nas przerażenie, część symptomów się zgadza, to naprawdę może być zawał. Szczęście, jeśli zorientujemy się szybko, szczęście, jeśli zapis EKG wyraźnie wykaże zawał, u nas tej pewności nie było, bo zawiozłam męża do przychodni na Ursynowie i z takim niepewnym wynikiem wiozłam go potem do  Pogotowia Kardiologicznego na Hożej, (przychodnia nie wezwała pogotowia!)  tam już była pewność, że to zawał i to całkiem spory.
W Instytucie Kardiologii na Spartańskiej natychmiastowa interwencja chirurga, koronarografia i angioplastyka, pobyt w szpitalu. Wszystko skończyło się dobrze, chociaż były jeszcze dwa pobyty w szpitalu, bo potem zostaje strach, nawet dużo strachu o przyszłość.
Dziś mogę podziękować lekarzom z Hożej i z IKARDA za troskę i fachowość w opiece nad mężem.

Sama dla odprężenia i oswojenia tematu serca zrobiłam kilka serduszek, bo ja też jestem już po koronarografii, zrobiona profilaktycznie za namową męża  i do profilaktyki Was namawiam.
 

//Pinterest widget