Cześć, kochani.
Kiedy
oglądam magazyny wnętrzarskie i widzę piękne mieszkania, zastanawiam
się, w jakiej części są one odzwierciedleniem gustów architekta wnętrz, a w jakiej właścicieli?
Zachwycam się pracą dekoratorów, ale sama nie chciałabym, żeby
ktoś urządzał moje miejsce na ziemi.
To już druga zima w nowym miejscu, oswajamy nasze cztery kąty, przystosowujemy siebie i nasze stare meble do nowego domu i ciągle trwają przetasowania przedmiotów. Dla każdej rzeczy szukam odpowiedniego miejsca, żeby żyło nam się wygodniej. Czasami decyzja jest szybka, a czasami muszę dorosnąć do zmian, czas leci, a ja się zastanawiam... W związku z tym ciągle brakuje wykończenia o jakie mi chodzi i mogę pokazać tylko fragmenty domku. Nareszcie mam pracownię z prawdziwego zdarzenia, dwie komody, wielki stół, szafa, wszystko co sama przerobiłam, bądź tylko pomalowałam, ale wszystko bliskie mojemu sercu. Stara półka z Ikei, która po przemalowaniu do tej pory służyła w wiatrołapie do wieszania okryć, awansowała o jedno piętro i trafiła do mojej pracowni. Znalazły na niej miejsce łapacze snów, serduszka i inne bibeloty, które poprzednio wisiały na innej półce. Tym samym osiągnęły docelowe miejsce, pewnie nie na długo, bo lubię zmiany. Na razie dobrze się tu czują, a ja z nimi też.