Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.

środa, 18 października 2017

Zegar.

W moim rodzinnym domu był stary zegar, który pewnego dnia po prostu zniknął ze ściany. Byłam za mała, żeby domyślić się, dlaczego zegara nie ma i dopiero po kilku latach dotarło do mnie, że Mamusia sprzedała go, by móc dokończyć budowę nowego domu, działo się to pod koniec lat 70-tych,. Nie wiem na ile wydatków wystarczyło pieniędzy,  ale tęsknota za zegarem została. Po wielu latach kiedy już zaczęłam doceniać pamiątki, zobaczyłam zegar bardzo podobny do naszego rodzinnego i nie bacząc na wygórowaną cenę  kupiłam, chodziłam z nim od jednego zegarmistrza do drugiego, w końcu został naprawiony i zaczął wybijać godziny...  bardzo głośno i wyraziście. Ponieważ nakręcony dzwonił tak, że postawiłby na nogi cały pułk, rodzina stanowczo zażądała unieruchomienia mechanizmów odpowiedzialnych za dźwięk, czasami uruchamiam go na cały dzień, wieczorem unieruchamiam, żeby w nocy  nas nie budził. Lubię go bardzo, mimo, że nie jest zbyt funkcjonalny, ale lubię też moje bibeloty w jego towarzystwie.
Kiedy mowa o zegarach, przypomina mi się genialny wujek Edward, który żeby zaimponować małym dzieciom stawał przed zegarem na chwilę przed pełną godziną i mówił - Zegarze, bij godzinę, po czym zegar  zaczynał je wybijać. W dzieciach zrodził się nabożny podziw dla umiejętności taty  i dopiero kiedy podrosły zrozumiały na czym ten ojcowski  geniusz polegał.




Pamiętacie moją rodzinkę /klik/ Jeży? Wraz z jesienią znowu się zjawiły, tym razem opanowały parapety okienne,  widocznie deszcz dał im się we znaki i wolały go podziwiać  z bezpiecznej odległości. Z nieodłącznymi jabłuszkami znalazły się wśród muchomorków, dyń i jesiennych liści  A mnie serce się raduje ile razy patrzę na wnusię bawiącą się takimi kompozycjami,  ja też się z nią świetnie bawię.




Dziękuję Wam za komentarze dotyczące kominków, tak naprawdę to mój jest tylko wkładem kominkowym, ale utarło się, że   można go tak nazywać.  Okazuje się, że część z Was ma już kominki, niektóre o nich marzą, ale bez nadziei na spełnienie, a są nawet szczęśliwcy, którzy kominek posiadają, ale z niego nie korzystają. Rozumiem wszystkie  z Was i przedstawiam sposób na kominek ze świecą, niekłopotliwy, a uroczy. 
Pięknego weekendu i tygodnia Wam życzę.:))

niedziela, 8 października 2017

Pierwszy ogień w kominku.

Jak ja marzyłam o tej chwili...W poprzednim wyremontowanym domu nie było na niego miejsca, ani czasu, oczywiście w pierwszym mieszkaniu w bloku nawet nie marzyłam o kominku.
W końcu  doczekałam się po wielu latach marzeń o tym, jak to będzie cudownie na starość zasiąść w wygodnym fotelu przed kominkiem z książką i kieliszkiem czegoś dobrego, otoczyć się wnukami i zapatrzeć w buzujący ogień i wszystko to w jednym momencie. A tu, proszę, na alkohol nie mam ochoty, coś dobrego to teraz raczej coś słodkiego, starości nie czuję, chyba że po wstaniu z łóżka trochę mi kości poskrzeczą, ale jakoś się poskładam po porannym rozruchu i znowu czuję apetyt na życie. Wnuki mam, ale na razie wolę  z nimi  powariować, przypomnieć sobie wygłupy i śmiać się do łez. Przyznaję, że przy kominku ma to urok podwójny.
Co prawda kominek od dawna był już wybudowany, no bo jak położyć podłogi bez kominka? Musiał być jedną z pierwszych inwestycji, obudowę czyli kształt zaprojektowałem  sama, bo chciałam mieć bardzo lekki, klasyczny, nieduży , broń Boże z marmurami i taki właśnie jest. Posiada delikatną obwódkę z granitu, ale pełni ona rolę wzmacniającą i jakoś musiałam to zaakceptować.  Trafiłam do firmy w sąsiedniej wsi i była to doskonała współpraca, od początku do końca, czyli do pierwszego palenia.  Instalowanie kominka odbyło się w ciągu jednego dnia, bardzo spodobała nam się firma, profesjonalne podejście i to, że pokazali nam jak w kominku palić.



//Pinterest widget