Takim przyjemnym letnim wspomnieniem witam się z Wami. Dalie to były ukochane kwiaty mojej Babci Stefci, ale ona je nazywała georginie. Dopiero kilka lat temu o w Ogrodzie Botanicznym zauważyłam, że te dwie nazwy oznaczają te same kwiaty. Moje serce podbiły zwłaszcza te o ogromnych płatkach.
Kiedy zainteresowałam się nimi bliżej dowiedziałam się, że należą do talerzowych, szczególnie jedna mnie zauroczyła Cafe au lait. Przez wiele lat obawiałam się pracy związanej z daliami, sadzenie wiosną, wykopywanie jesienią, przechowywanie. Okazało się, że to samo robiłam z mieczykami, więc to nie było takie trudne. Kupiłam trzy sztuki i posadziłam wiosną, niestety urosła tylko jedna, ta posadzona w ogromnej donicy. Teraz gdy się przyglądam wydaje mi się, że to jednak nie Cafe au lait, to nie ta odmiana, bo kolor jest zbyt liliowy i płatki zbyt cienkie, takie rozwichrzone. Moja wymarzona miała piękne, pełne, bujne kwiaty, a ta poza tym urosła niezbyt wysoka. Już wykopałam karpy po pierwszym przymrozku i sprawdzę w następnym roku jak sobie poradzi. Oczywiście skuszę się też na nowe.
Na rabacie wyglądała pięknie, zwłaszcza z różami Pomponella. Zrobiłam też kilka bukietów
Nie w pełni byłam zadowolona z kwitnienia mojej dalii i postanowiłam zrobić sobie taką, która będzie ze mną nawet zimą. Sięgnęłam więc do przepastnych szuflad i odnalazłam z dawnych czasów sporo plastikowych łyżek i łyżeczek oraz pobielony drewniany talerz, którego jakoś nie potrafiłam wykorzystać ... Trochę gorącego kleju i powstała moja druga dalia talerzowa :)) No cóż, nie dorównuje urodą tej prawdziwej, ale i tak ją lubię, w dodatku jest właśnie talerzowa.
Nie wiem Celu co piękniejsze - czy te prawdziwe dalie czy ta Twojej produkcji..
OdpowiedzUsuńMoje uznanie :-)
Dobry pomysł! Ale kreatywność!
OdpowiedzUsuńA te prawdziwe dalie też cudne!
Witaj Celu
OdpowiedzUsuńObie dalie piękne. Jak już wiele razy pisałam masz talent. Czegokolwiek dotkniesz zamieniasz w cudeńka.
Wczoraj właśnie patrzyłam na moje dalie i tak pomyślałam, że powoli muszę przygotować je do zimowania
Pozdrawiam cieplutko
Mam nadzieję, że mail dotarł 🌹🌷🌺🌸🏵️🌻🌼
UsuńW moim regionie też nazywano je georginiami. Są przecudne! Ale kłopotliwe, bo bulwy trzeba wykopać na zimę. Ja Ciebie Celu bardzo podziwiam- za miłość do ogrodu, za umiejętność pielęgnowania roślin i kwiatów, za efekty wspaniałe!
OdpowiedzUsuńNo, a tym rękodziełem to mnie oczarowałaś... Co za pomysł! Może "sprzedam" koleżankom z mojego stowarzyszenia, i będziemy robić takie. Piękne są!
Bardzo lubię dalie w ogrodzie i mam ich kilka:)))Dalia wykonana przez Ciebie jest niesamowita:))))jestem pełna podziwu:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńGeorginie też pamiętam, mieliśmy w ogrodzie i tak właśnie je nazywaliśmy. Piękne bukiety z dalii. Pomysłowa dekoracja białego talerza z wykorzystaniem plastikowych łyżeczek.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Przepiękne są Twoje dalie. W pierwszej chwili pomyślałam, że dzisiaj na swoim blogu prezentujesz chryzantemę. Do złudzenia ją przypomina. Dalie należały do moich ulubionych kwiatów. Niestety, wczesne przymrozki niszczyły całą roślinę i bardzo nieefektownie wyglądała w ogrodzie. Potem był też problem z przechowywaniem sporej ilości karp. W końcu sobie odpuściłam. Spodobał mi się pomysł sadzenia w dużych donicach. Być może wykorzystam go w przyszłym roku.
OdpowiedzUsuńCecylio, dalia zrobiona z plastikowych łyżeczek wygląda przecudnie i bardzo pomysłowo.
Serdecznie pozdrawiam:)
Pięknie prezentuje się ta dalia talerzowa :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Witaj Celu!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne dalie i te prawdziwe i ta łyżeczkowa. Ale jesteś kreatyna!:)
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Moja mama sadzi co roku dalie. Podziwiam ją za to wykopywanie, przechowywanie i wiosną sadzenie bulw dalii. One się jej odwdzięczają dużymi pomarańczowymi kwiatami. Ta twoja różowa jest śliczna. Podziwiam pomysłowość Twoją :-). Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńAą zajrzałam do niezawodnego googlw'a i juz wiem jak wyglądają dalie cafe au lait , no chyba ta Twoja to jest jednak inna, ale przepiękna, cudnie się komponuje w bukiecie z różami. A dalia cafe au lait godna posadzenia, bardzo piękne ma kolory.
OdpowiedzUsuńPoza tym jesteś bardzo kreatywna!!!!! pozdrawiam bardzo serdecznie
Celu, zadziwiasz pomysłowością! W duchu "zero waste" przemieniłaś plastik w urokliwą ozdobę!
OdpowiedzUsuńDalie to piękne kwiaty, ale zbyt czasochłonne, dlatego nie znalazłabym czasu, by sprostać ich wymaganiom...
Ślę moc serdecznych pozdrowień!
Anita
Bardzo pomysłowo, z przymrużeniem oka, a jak pięknie wyszło :)))). Super ozdoba! Na mnie jednak zawsze największe wrażenie robi natura, jej genialne dzieła, żywe kwiaty, jak i cała przyroda. No cóż, to są arcydzieła nie do podrobienia. Ale Twój pomysł pokazuje, że można się dobrze bawić nie tyle naśladując, co inspirując się pięknem roślin. Gratuluję Ci zarówno przepięknych okazów georginii w ogrodzie, jak i pomysłu na własną odmianę dalii talerzowej :).
OdpowiedzUsuńDalie są przepiękne i trochę przypominają astry.
OdpowiedzUsuńAle Ty masz pomysły !? Przecież ta łyżkowa dalia - przepraszam - talerzowa jest niesamowita !!!! I chyba każdy chciałby taką mieć ?! Moc gorących pozdrowień posyłam do Ciebie :)))
Ale piękny bukiet! Brakuje mi w domu świeżych kwiatów :)
OdpowiedzUsuńCiekawa ta Twoja dalia :)
OdpowiedzUsuńTwoja dalia jest śliczna i co ważne nie boi się ani mrozu a śniegu. Choć ogród to niekończąca się praca daje wiele radości. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńOd dziecka towarzyszyły mi dalie, które pielęgnowała moja mama. Bardzo je lubię. Choć trochę z nimi kłopotu, bo nie bardzo mam gdzie je przechować zimą, towarzyszą mi nadal. Twoja jest śliczna i oryginalna. Druga talerzowa również. Ależ Ty masz zdolności. Podziwiam. Pozdrawiam serdecznie 🍁🍂🌿
OdpowiedzUsuńLubię dalie... Są takie piękne, dostojne, stare hihi... Moja babcia miała, mama miała, a moje po kilku latach nie przetrwały zimy zabezpieczone na strychu... Nie wiem co się stało... Może starość... Ale i tak mimo ze trza to zrobić to zrobić coraz więcej osób je lubi i chętnie sadzą w ogrodach. Piękna ta twoja dalia, nie ważne jaka odmiana... A bukiet bardzo romantyczny... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak te kwiaty rosły także w ogrodzie mojej babci. Chyba już zawsze będą mi się kojarzyły z beztroskimi wakacjami na wsi. Bukiet robi wrażenie. Pozdrowienia ślę
OdpowiedzUsuńpiękne kwiaty <3
OdpowiedzUsuńWspaniale wykorzystałaś łyżeczki, wyszła naprawdę świetna ozdoba. Eh... dalie, mam w ogródku trzy ich odmiany, dwie żółte i jedną białą karłową. Z tą ostatnią nie ma problemu, bo jej karpy nie są duże. Pozostałe potrafią urosnąć do gigantycznych rozmiarów. Co roku na wiosnę, kiedy je sadzę obiecuję sobie, że to ich ostatni rok, bo za dużo zachodu z nimi... po czym jesienią wykopuję, czyszczę i przechowuję w piwnicy... Cóż, miłość wymaga poświęceń;D Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńPiękne kwiatki, jedne z moich ulubionych. Oprócz tego jakiś czas temu zakochałam się w nieco oryginalniejszych rozwiązaniach. Mam tutaj na myśli ściany stworzone z mchu. Postanowiłam, że na wiosnę zainwestuję w takie rozwiązanie, ponieważ świetnie sprawdziłoby się na tarasie.
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuń