Witam Was serdecznie i przedstawiam kolejną "robótkę" z minionej zimy z przeznaczeniem na duże łoże, bloki są złożone z czterech kwadratów i tej samej wielkości dużych kwadratów. Patchwork utrzymany jest w tonacji fioletu, trochę zieloności, sama łagodność. Znowu wymyślony geometryczny wzór, u dołu wszystkie kawałki są już pozszywane.
Zimno było, dlatego mam na nogach skarpetki. Zdjęcia powyżej robiłam w trakcie kanapkowania, ale jeszcze bez agrafek. A tutaj patchwork w całej okazałości. Pogoda bardzo się zmienia i miło pomyśleć o przykryciu się taką kołderką.
Gęsto wypikowałam tylko białą obwódkę oddzielającą fioletowe układanki. Duże bloki przepikowałam tylko po przekątnych, jednokolorowe liliowo-fioletowe długie pasy zostawiłam bez pikowania i o dziwo, tylko trochę się zmarszczyły i to dodaje pracy uroku. Wiadomo, że każde pikowanie zmniejsza powierzchnię narzuty, a ta musiała być naprawdę duża, 220x200. Dodałam dość szerokie obramowanie, adekwatne do wielkości patchworka.
Szyłam z materiałów różnych, nie
tylko z bawełny, więc musiałam je dekatyzować, czyli wyprać i później
prasować. Na szczęście dość dawno dostałam rewelacyjny prezent od mojej
synowej w postaci magla, maglownicy, a może się to nazywa prasowalnica (co
za bogactwo języka ) Jeśli ktoś ma odrobinę miejsca, warto
zainwestować nawet w kupno takiej maszyny, moja stoi w piwnicy na
własnym starym stole. Przy moich kłopotach z
nadgarstkami magiel wykorzystuję regularnie do prasowania pościeli,
ręczników, obrusów, ścierek i nie muszę machać żelazkiem. Do niedawna
dużo pościeli krochmaliłam, ale teraz tego zaszczytu dostępują tylko
nieliczne zasłużone egzemplarze.
Pedał pod stołem naciśnięty stopą uruchamia wał główny, który się obraca, na pościel opada rozgrzana tylna pokrywa i zaczyna się prasowanie. Oj, nie śmiejcie się, że tak to tłumaczę, ale młodsi naprawdę nie wiedzą, jak ta machina działa. Poniżej widać efekt takiego prasowania.
A u dołu pokazuję naszą malutką spóźnioną uroczystość, przez wrześniowe peregrynacje całkowicie bym o niej zapomniała. To wspaniałe, że można zajadać truskawki o każdej porze roku, szkoda tylko, że nie smakują tak jak wiosenne.
Przepiękny patchwork. Dla mnie to wyższa szkoła jazdy...
OdpowiedzUsuńTaka prasowalnica była u moich Rodziców... Oddałam ją złomiarzom.
Dlaczego? zjadała zbyt dużo prądu...
Stół prześlicznie nakryty. Faktycznie, teraz truskawki dostępne są przez cały rok. W tamtym tygodniu zerwałam w ogrodzie kilkadziesiąt dojrzałych truskawek. Coś im się pokićkało i teraz kolejny raz owocowały.
Miłego, słonecznego weekendu:)
Z anomalii dodam, że u mnie zakwitła lilia wodna w oczku. Tez Ci życzę miłego, słonecznego weekendu i poprawy zdrowia, może uda ci się wyjechać. Pozdrawiam.
UsuńWidzę, że masz ciekawa metodę na prasowanie :D Ja jednak standardowo wolę używać deski i żelazka, bo to szybkie, łatwe i wygodne. Swoją drogą przydałoby się nowe żelazko i już szukam jakiegoś na stronie https://www.oleole.pl/zelazka.bhtml bo tam zawsze mają fajne propozycje.
OdpowiedzUsuń