Od ponad trzydziestu lat kocham Tłusty Czwartek, bo to szczególne wspomnienie urodzin naszego drugiego syna Michała i już zawsze będzie mi się kojarzył z jego pojawieniem się na świecie. Nie ma znaczenia, że data 18 lutego nie zawsze się pokrywa z tłustym czwartkiem, dla mnie ten dzień zawsze wiąże się ze szczęśliwym urodzeniem mojego syna.
Tym razem w głowie mojego męża pojawił się wspaniały pomysł, żeby upiec pączki specjalnie dla wnuka, który nie toleruje produktów z mlekiem krowim. Tak więc powstały pączki na mleku orkiszowym i bez masła. Wczoraj szczęśliwi byli obaj, Janek, że dostał pączki upieczone specjalnie dla niego, a dziadek cieszył się z radości Janka.
Zapytacie dlaczego to nie ja piekłam pączki? Specjalistą od drożdży w naszym domu jest Mąż i nie mam zamiaru tego zmieniać, ja sprawdzam się w napełnianiu pączków nadzieniem i wszyscy są zadowoleni.
Najważniejsze, że pączki udały się wyśmienicie.:))
Sarenki towarzyszą nam o każdej porze roku, więc też nie są trakcją. Atrakcją byłyby zdjęcia dzików, które nie pokazują się ludziom. W nocy buszują po łąkach, a rano widzimy zbuchtowany teren. Prędzej można spotkać dzika na trójmiejskiej plaży....
Witaj w tłusty czwartek. Pyszne pączki, aż chce się jeść.
OdpowiedzUsuńPozazdrościć takiego męża i dziadka. Nie zjem dziś żadnego pączka, ale z przyjemnością obejrzałam sarny. Czasami niedaleko nas przychodzą na łąkę późnym wieczorem lub w nocy, ale rzadko. Inna rzecz, że w ogródku robią spustoszenie, ale i tak je lubię. Pozdrawiam Celu milutko.
OdpowiedzUsuńJak dużo tych żurawi. U nas od kilku lat na sąsiedniej działce , a właściwie takim zarośniętym bajorze, mieszka para, która latem wychowuje swoje dzieci. Zazwyczaj dwoje. Lubię jak krzyczą rano, albo wieczorem. Lubię oglądać ich taniec godowy. No i smacznego czwartku życzę. Jak utkwi nam w pamięci jakiś dzień, bo z czymś jest związany. Ja zawsze w Niedzielę Palmową wspominam, że w tym dniu pierwszy raz poczułam ruchy dziecka. Wtedy nawet nie wiedziałam, że to było to. Pierwsza i jedyna ciąża. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękny ten żurawi spektakl... aż nieco zazdroszczę, bo w moje rejony niestety nie zalatują. A pączki wyglądają obłędnie! Ja się poddałem z ich wypiekaniem, bo zawsze coś wyjdzie nie tak po drodze, a poza tym dla siebie samego to też bez sensu piec. Miło Wam się kojarzy ten Tłusty Czwartek, nie tylko z kuszącymi słodkościami ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Na widok takich pyszności ślinka cieknie. W ubiegłym roku Eryk też nasmażył tłustoczwartkowych wspaniałości. Były oponki, chrust i oczywiście pączki. To wszystko na nas dwoje. Musieliśmy zamrozić. Jedliśmy przez kilka miesięcy. W tym roku kupiliśmy dwa pączki aby tradycji stało się zadość.
OdpowiedzUsuńCecylio, zazdroszczę Ci widoku żurawi i oczywiście saren. Z pewnością pamiętasz, że i ja mogłam przez wiele lat podziwiać sarny na swojej łące. Gdyby nie było kłusowników, to w dalszym ciągu bym je obserwowała z naszych okien.
Serdecznie pozdrawiam:)
Pączki wyglądają smakowicie!
OdpowiedzUsuńPrzyroda nabiera oddechu, więc może to już wiosna?…
Smakowicie wyglądają , brawo dla Dziadka ! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAż pachnie z ekranu. Dziadek miał świetny pomysł. Czego nie robi się dla wnuka. Ja już od lat nie robię pączków i faworków. Dla nas dwojga nie mam ochoty. Wczoraj kupiłam dwa pączki, by celebrować ten dzień. Piękny widok tyłu ptaków i te sarenki. Pozdrawiam serdecznie ☘️
OdpowiedzUsuń