Do tej pory zaczynałam każdy kolejny nowy rok w imię zasady: Nie możesz mieć lepszego jutra, jeśli cały czas myślisz o wczoraj. Nigdy nie robiłam podsumowań roku, który przeminął, ani nie planowałam co zrobię w następnym roku i życie toczyło się utartym rytmem. Tym razem wyjątkowo muszę napisać o kilku sprawach, bo jeśli teraz o tym nie napiszę, to później o tym zapomnę, a ubiegły rok przyniósł kilka udanych i niosących nadzieję miłych spraw, o których chciałabym pamiętać. Najlepszą z nich są szczepionki, dzięki którym skończyła się nasza bezradność wobec zarazy. Ponieważ wierzę w rozwój nauki i ufam prawdziwym naukowcom, mam dużo nadziei, że w końcu przezwyciężymy pandemię.
Od kiedy mam wiele czasu wolnego codziennie wstawałam z myślą, że muszę koniecznie coś pożytecznego zrobić, ozdobić, pomalować lub uszyć. Żeby nie tracić czasu, słuchałam audiobooków i dzięki temu poznałam mnóstwo książek, korzyść więc była podwójna. Do życia podchodziłam bardzo zadaniowo, dzień bez jakiejś pracy był dniem straconym i potrafiłam robić sobie z tego powodu wyrzuty. W ubiegłym roku dokonałam niewiarygodnie ważnego odkrycia, mianowicie doszłam do wniosku, że nic nie muszę, mogę spokojnie spędzać czas odpoczywając przed telewizorem i czytając książki, tak miło słyszeć szelest przewracanych kartek...Ale to nie wszystko. Co jeszcze robię, gdy mnie nie ma na blogu?
Od roku mam nowe hobby, które zajmuje mi sporo czasu, ale przynosi wiele radości. Zawsze interesowałam się sportem, sama lubiłam grać w siatkówkę i sporo osób zaraziłam tą pasją. Teraz jestem kibicem imprez sportowych, lubię oglądać zawody i wiedzieć, co się w sporcie dzieje. W ubiegłym roku dzięki sukcesom Igi Świątek zainteresowałam się tenisem. Wydawało mi się, że to sport lekki, łatwy i przyjemny, zwycięstwa przychodzą łatwo, a za każdy sukces dostaje się fantastyczne pieniądze. Tymczasem to sport elitarny, tylko dla najsilniejszych wybrańców, zdeterminowanych, walczących do końca. Po roku widzę, że tenisiści to prawdziwi sportowi giganci, ich wysiłek jest niebywały nie tylko podczas meczu. Mecze mogą trwać nawet pięć godzin, sportowcy ociekają potem, często doznają urazów, które eliminują ich ze zmagań. Byłam świadkiem wielu ciekawych zdarzeń, na długo pozostanie mi w pamięci Serena Williams, która mimo zaangażowanego wieku i wielu kontuzji próbowała grać mecz, po czym we łzach padła na kort i nie mogąc pokonać bólu, musiała zejść z kortu.
Widziałam, jak innych zawodników wywożono na wózku z kortu, bo z powodu upału lub kontuzji zasłabli. Nie użalam się nad tenisistami, doskonale wiedzą jaka cenę płaci się za tak potworny wysiłek i niewyobrażalne dla zwykłego śmiertelnika pieniądze. Tenis to piękny sport, bardzo wymagający, jeden z najcięższych, elitarny, bo nie każdy sportowiec jest w stanie podołać tak wysokim wymaganiom.
Fascynujące jest oglądanie tenisowych imprez nie tylko ze względów sportowych. Bardzo mnie interesują postaci tenisowych herosów, obserwowanie ich zachowań, zawsze widać podczas wielogodzinnych starć charakter zawodnika i jego osobowość.
Tenis to sport bardzo widowiskowy, oglądam imprezy z ogromną przyjemnością i mam nadzieję, że jeszcze długo będzie mi dostarczać zadowolenia.
W tym roku widzę, co się dzieje wokół, ale motto nie za wiele się zmieniło: Żyj dziś, bo wczoraj nie wróci, a jutro może nie przynieść tego, na co czekamy. Kochani, ciekawa jestem, czy miewacie takie lata przynoszące zmiany?
Moc serdeczności Wam przesyłam.:))
Witaj Celo. Ja po przejściu na emeryturę zaczęłam żyć inaczej, na nowo. Wszystkiego się uczyłam, zaczęłam jeździć na nartach, zrobiłam patent sternika, aby pływać, dużo podróżowłam, a w wolnych chwilach szydełkowałam, decoupagowałam, szyłam i czytałam. Teraz zgnuśniałam jakby. Doszła mi kolejna ponad już dziesiątka w metryce, swoje zrobiła też zaraza. Pomimo trzech szczepionek, nie potrafię się otworzyć na nowo na świat. Dochodzą też inne problemy rodzinne i co? Nic już mi się nie chce. Czekam co prawda na wiosnę, aby znowu pójść do moich roślin, do ogrodu. Też już dawno przestałam planować, żyję na bieżąco, bo tak jak Ty, nic przecież już nie muszę, ale wszystko mogę, kiedy chcę, albo kiedy mi się chce. Twoje motto " Żyj dziś, bo wczoraj nie wróci, a jutro może nie przynieść tego, na co czekamy. " w moim wydaniu brzmi " bo jutra może nie być". Pozdrawiam. Byle do wiosny.
OdpowiedzUsuńOd razu muszę odpowiedziec na Twój piękny komentarz, bo potem zamknę komputer, żeby go otworzyć po tygodniu. Ostatnie motto tak brzmi jak napisałaś, ale wydało mi się tak smutne, że je zmieniłam po swojemu. Tak jak Ty czekam na wiosnę, żeby wyjść do ogrodu i zachwycić się pięknem świata, a na razie robię tylko to na co mam ochotę.
UsuńMoc serdecznosci Ci przesyłam i nadziei, że będzie lepiej.:))
Odkąd przeszłam na emeryturę, poświęcam każdą możliwą chwilę czwórce moich Wnuków, bo czas szybko mija i żaden dzień nie wróci. To jest moje największe szczęście i mój wybór. Każdy człowiek żyje na swój sposób i niech każdy wybiera z życia to, co dla niego najcenniejsze. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńNasze wnuki spędzają u nas sporo weekendów, teraz na ferie wnusia też jest u nas. Przenieśliśmy się pod Warszawę ze względu na nie i służymy pomocą w każdej chwili.
OdpowiedzUsuńBasiu, pozdrawiam Cię serdecznie.
"Nie możesz mieć lepszego jutra...." Podoba mi się ta zasada tylko nie zawsze można tak można zapomnieć ;) Twoje zainteresowanie elitarnym sportem robi wrażenie. Ja z kolei lubię i zawsze oglądam - bez względu na wyniki- naszą reprezentację w piłce nożnej.
OdpowiedzUsuńJa raczej nie planuję, ale tak sobie marzę.... czekam na koniec pandemii ( ponoć nastąpi to za kilka miesięcy :D ) żeby pewniej wyjść / wyjechać z domu. Chciałabym bez lęku ruszyć w Polskę. Na razie czekam na wiosnę żeby móc pospacerować po lesie, parku itp.
Teraz trochę leżę, trochę wstanę bardzo mnie męczy kaszel. Bałam się że to covid, ale nie mam podwyższonej temperatury. To już trwa od czwartku. Pozdrawiam serdecznie :)
Piłki nożnej już nie dam rady oglądać, tak potwornie przeżywalam kazdy mecz, a ciągle jest gorzej z reprezentacją.
UsuńCovid to nie tylko wysoka gorączka, może sprawdź testem, co Ci dolega?
Życzę Ci powrotu do zdrowia.:)
U mnie było bardzo podobnie. Dzień bez odhaczonego zadania zawsze uważałam za dzień stracony, aż w końcu spłynęła na mnie ta myśl: "nic nie muszę".
OdpowiedzUsuńOczywiście nie oznacza to, że wszystko odpuściłam, ale nie spinam się już tak, gdy nie odhaczę wszystkich zaplanowanych działań.
P.S. Muszę jeszcze popracować nad sensownym grafikiem, bo zawsze za dużo sobie zadaję tych zadań :)
Do takiej decyzji trzeba dorosnąć i nauczyć się, żeby za dużo od siebie nie wymagać.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.:))
Piękne zmiany u Ciebie zaszły:)))dla mnie ostatni rok też bardzo intensywny i zmiany przyniósł radykalne...teraz uczę się z nimi żyć:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńOby zmiany były korzystne, droga Reniu i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.:)
Zawsze lubiłam tenis i jazdę figurową na łyżwach, a kiedyś nawet grałam w koszykówkę w szkole średniej. Zdobyłyśmy wówczas srebrny i brązowy medal w branżowych ogólnopolskich rozgrywkach, ale to już za mną. Oboje z mężem kibicujemy naszej zawodniczce. Kiedyś też tak żyłam jak TY. Każda chwila dnia musiała dać widoczny, wymierny efekt. Po kilku operacjach, leżąc bezradnie w szpitalnym łóżku oraz jadąc karetką "R" na kardiologiczny SOR, obiecałam sobie, że codziennie podziękuję rano Bogu, że budzę się we własnym domu. Te sytuacje dały mi do myślenia "Jutra może nie być" więc cieszę się, że mam swój własny azyl i mogę podziwiać naturę nie oczekując wiele. Robię, to co jest konieczne i to, co chcę. Szkoda, że mój wnuk mieszka we Francji i nie mogę poświęcić mu swojego czasu. Pozdrawiam serdecznie:):)
OdpowiedzUsuńMasz smutna chorobową przeszłość, ale świetnie sobie radzisz, co widzę w Twoim ogrodzie. Cudowne jest to że odnalazłas się w nowej sytuacji i ja akceptujesz.
UsuńDzieci za granicą to rzeczywiście problem, tym bardziej się do nich tęskni.
Pozdrawiam Cię cieplutko.:)
Sport jest nieodzowny dla zdrowia, hartu ducha i budowania odporności organizmu. Wiele o tym piszę i mówię. Ja pokochałam nordic walking, który uprawiam regularnie od ponad 7-miu lat. Serdeczności...
OdpowiedzUsuńPolu, mieszkam pod puszcza i przynajmniej dwa razy na tydzień robię pięć kilometrów z kijkami, tyle ile mogę, a mój mąż codziennie kilkanaście. Od czterech lat.
UsuńPozdrawiam serdecznie.:)
Piękne motto na ten rok Celu. Ja jestem na życiowym zakręcie i wiem, jak ważny jest dzisiejszy dzień. Przyszłość może być różna. Jakiś czas temu zaskoczyła mnie bardo, chociaż w pewien sposób spełniła moje życzenie
OdpowiedzUsuńKażdy zakręt można pokonać, a jeśli się z niego wyjdzie cało, wtedy świat stoi przed nami otworem. Tego Co, kochana Ismeno życzę.
UsuńSerdecznie pozdrawiam.:)
Brawo kochana, brawo... Czego ja się tutaj dowiaduje. Wspaniale naprawdę... I u nas zmiany... To co okazało się klęską zmiana i koniec.. Np wiesz w sprawach ogrodowych... A co do prywatnie. To również lubię sport, zwłaszcza pływanie, siatka i koszykówka.. Tylko u nas nie ma takich kolek i wogole. Lipa. Więc sama sobie to organizuje. Zmiany są dobre, zmiany s a potrzebne. I mnie czasami pochłonie książka... Bo to dla nas, dla naszego rozwoju, wzrostu. Buziaki.
OdpowiedzUsuńAgatko, latem wystarczy poćwiczyć w ogrodzie, każde drzewko i każda roślinkę posadziłam własnymi rękoma. Potem świetnie odpoczywa się z książką.
UsuńSerdeczności.:)
Bardzo dobre motto życiowe: "nie możesz mieć lepszego jutra, jeśli ciągle myślisz o wczoraj". Nie można przecież wciąż odwracać się wstecz.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście i u mnie zdarzają się takie lata, gdy jest wiele zmian, lecz w tym roku nie robię podsumowania, bo naprawdę nie mam czasu. Czas po prostu płynie do przodu.
Nigdy nie przepadałam za kibicowaniem przed telewizorem. Jedynie przyciągały mnie biegi narciarskie, gdy startowała Justyna Kowalczyk , a kiedyś lubiłam oglądać Wyścig Pokoju ( tak się kiedyś nazywał ).
Jeśli o szczepionki chodzi to nie do końca mnie one przekonują. Jestem zaszczepiona, lecz wydaje mi się, że moja odporność na choroby znacznie zmalała. Trzeba żyć do przodu ! Bardzo lubię zaglądać na Twojego bloga. Za każdym razem znajduję tu coś interesującego ! Ściskam i pozdrawiam :))
Miałam okazję spróbować gry w tenisa, kiedy studiowałam na AWFie, jednak ten sport jest nie dla mnie ze względu na obniżone napięcie w rękach. Aczkolwiek też lubię pooglądać go sobie w telewizorze. Też liczę na to, że pandemię w końcu da się opanować. Może nie całkowicie, ale już nie będzie miała takich konsekwencji jak obecnie. Ale wydaje mi się, że tutaj potrzeba współpracy medyków i zwyczajnych ludzi...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Na emeryturze niby wszystkie dni są takie same ale jednak każdy przynosi coś innego. 2 dni temu poszłam znowu do Łazienek i nagle pod nogami wzrosły mi piękne pawie....jak chcesz zobaczyć to zapraszam do siebie....
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ludzie będą się chętniej szczepić i wkrótce pandemia przestanie nam zagrażać. W piatek przyjęłam trzecią dawkę i niestety złapałam koronowirusa. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Ale co zrobić. Zachorowań jest w tej chwili tak dużo, że bardzo trudno się przed nimi ochronić. Szczególnie kiedy ludzie lekceważą obostrzenia i zalecenia...
OdpowiedzUsuńJako dziecko grywałam w tenisa, ale nie miałam zacięcia. Sport lubię średnio nie ma co czarować :)
OdpowiedzUsuńTo wspaniale że znalazłaś dla siebie złoty środek i masz czas na własne przyjemności. Potrafisz oceniać co jest dobre a co tylko udaje dobroć. Moje pasje pozwalają mi na reset od zwykłej a czasami nerwowej codzienności. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńCelu, to chyba najpiękniejsza puenta, jaka mogłaś się podzielić, że już nic nie musisz! Tak trzymaj!!!!
OdpowiedzUsuńTymczasem dla każdego z nas kolejny rok niesie wiele nowych zdarzeń... zarówno radosnych jak i tych wywołujących smutek. Tak to się toczy od pokoleń... W ubiegłym roku pożegnałam najpierw dziadka, potem babcię. Dożyli sędziwych lat, dlatego nawet w takich okolicznościach otuchą był dla mnie fakt, że tak długo byli częścią mojego życia. Co przyniesie obecny rok - zobaczymy...
Wspomniałaś o tenisie - od 2016 roku regularnie oglądam wszystkie mastersy i turnieje wielkoszlemowe. Kibicuję naszym zawodnikom a ponadto jestem wielką fanką Novaka Djokovica. Z ogromnym rozgoryczeniem przyglądałam się tej żenującej historii, gdy odmówiono mu prawa do gry w Australian Open. Wiesz jaką jestem zwolenniczką szczepień, ale z drugiej strony ogromnie szanuję prawo drugiego, dorosłego człowieka do decydowania o sobie. Novak z wiadomych sobie powodów nie przyjął szczepionki (nie znam Jego poglądów i przyczyn tej decyzji - więc nie wydaję osądów), ale jest profesjonalnym tenisistą i nie może wykonywać swego zawodu w Serbii, bo turnieje rozgrywane są na całym świecie. Tymczasem jako obywatel innego kraju, by móc zagrać w turnieju musiał podporządkować się prawu australijskiemu - absurd! A to czy był zdrowy (mógł wzorem z roku 2020 tak jak inni tenisiści poddać się dwutygodniowej izolacji) nie miało żadnego znaczenia!
Wybacz, że się tak rozpisałam, ale widzę, że sporo wiesz o tenisie i chciałam podzielić się z Tobą moimi przemyśleniami ;-))
Cieplutko pozdrawiam i ślę życzenia wszystkiego dobrego na nowy tydzień!
Anita
Droga Cecylio!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że podzieliłaś się z nami piękną, złotą myślą. Nie pasjonuję się sportem. Wystarczy, że mój Eryk celebruje te wszystkie międzynarodowe rozgrywki, takie jak Igrzyska Olimpijskie czy Puchary Świata w różnych dyscyplinach. Namiętnie ogląda mecze i jest fanem FC Köln i ma niemal wszystkie akcesoria: płytę z muzyką, szalik, ręczniki, papucie, długopisy i kilka razy leciał na ich mecz do Niemiec.
Uwielbiałam jazdę na rowerze i mam świetny rower Scott, niestety od stycznia 2019 roku od operacji nie mogę już jeździć. A od sierpnia ub.r. brakuje mi też długich spacerów. Cieszę się, że jednak czerpałam ż życia garściami i nie marnowałam żadnej okazji.
Przesyłam Ci moc serdeczności:)
Wielu ludzi tak ma, że albo rozpamiętuje minione lata, albo snuje plany na przyszłość, tracąc te najcenniejsze chwile, czyli "tu i teraz". Od dłuższego już czasu mam jogiczny stosunek do życia, staram się osadzać w teraźniejszości i łapać balans pomiędzy obowiązkiem i "nicnierobieniem", ale nie zawsze tak było... musiałam się tego po prostu nauczyć:) Ja również nie mogę doczekać się odtrąbienia przez WHO końca pandemii. Wirus narobił wiele złego, każdy już chyba chce normalności, chce czasu, by bez ograniczeń i strachu wdrażać w codzienność nasze choćby najmniejsze zmiany i założenia. Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuń