Kochani, witam Was w ten piękny słoneczny dzień takim niesamowitym kwiatkiem. Mieczyk lub gladiola, kolor fioletowy z domieszką żółtego. Niestety nie ja go wyhodowałam, na bazarze dostępny był tylko jeden egzemplarz, ale zdjęcia są tylko moje, jak na całym blogu.
Kolejna porcja moich przeróbek. Komoda to nasz pierwszy wspólny mebel, kupiony w Gdańsku w Cepelii ponad 30 lat temu, tzw. "prezent ślubny". Kilka warstw przeróżnych farb zdarł mój M., a ja potraktowałam ją woskiem wybielającym, blat politurą i dodałam złote uchwyty, a niech staruszka pęcznieje z dumy. Wosk wydobył piękny układ słojów drewna. Obrazki brzozowe znacie, lusterko spatynowane i dwie dziewczynki. Stara tablica z paryskiego bistro po pomalowaniu i naklejeniu dekorów. Zegar działa, ale działa tak głośno, że działa na nerwy, w związku z tym ma wyjętą baterię i nie działa. No skoro mój M. go słyszał, to naprawdę musi być głośny. Dwie szybkie aranżacje, ta z kwiatkiem prezentuje się zdecydowanie przyjemniej.
Stary stolik pomalowany białą farbą akrylową, blat politurą na szelaku. Każdy z tych mebelków został osobiście przeze mnie postarzony, każdy jest z innej bajki. Jedynym co mogłam zrobić, to znaleźć wspólny mianownik dla takiej zbieraniny, postanowiłam dać im takie same blaty. I tak kredens, ława, komoda, ludwiczek i gazetnik zostały jedną rodziną. Wiem, że kredens już pokazywałam, ale naprawdę się nim chwalę, taka skromność od samego rana.
Kochani, dzięki Wam świętuję malutki jubileusz, wczoraj strzelił mi tysiąc, nie, nie, nie siedziałam cały czas w oczekiwaniu, szyłam kolejny chustecznik i obserwowałam z doskoku, a raczej z innego pokoju. Było tak:
Kiedy w maju napisałam pierwszy post, wyjechałam na 10 dni do Ciechocinka, po powrocie blog zniknął, potem nastąpiły kolejne wyjazdy i dopiero 5 lipca odzyskałam dostęp do bloga. Toteż tę datę uważam za początek blogowania. Tak się mówi, że nie zależy nam na ilości czytelników, że nie liczą się kliknięcia, ale naprawdę jest mi bardzo przyjemnie, że do mnie zaglądacie i za to Wam dziękuję. Oczywiście byłoby miło, gdyby komentarzy było więcej, ale i tak jestem wdzięczna za każdą wizytę.
Dziękuję za wizytę u mnie. Szyjesz ładne wianki, malujesz mebelki, na pewno zdobędziesz wierne grono czytelniczek. :) Sama pamiętam, jak zerkałam, czy "słupek" rośnie, czyli czy ktoś w ogóle mnie czyta. Bo przecież po to piszemy, by czytał! ;) Pamietaj, ze ta machina rozkręca się powolutku i potrzeba po prostu czasu. Będzie dobrze, Celinko, już tysiaka masz! :)) Pisz, rób słwoje i niczym się nie przejmuj.
OdpowiedzUsuńUcałowania, Ewa
Jestem niesamowicie zaskoczona, wczoraj nie skomentowałam Twojego bloga, chociaż bardzo mi się podoba jego zawartość. Na temat bratnich dusz będzie jeden z najbliższych postów. Dziękuję za odwiedziny i mądrą poradę, zapraszam jak najczęściej. Serdeczności przesyłam.
Usuń