Początki zawsze są trudne, a zaczęło się od podglądania blogów. Bardzo mi się podobały absolutnie wszystkie wianki , nie miałam tylko pojęcia, skąd wziąć podkłady. Nauczona przykładem mamy (zawsze w ciężkich czasach potrafiła coś wymyślić) zaczęłam kombinować. Pierwsze moje wianki były własnoręcznie plecione z drutu, na to poskręcane gazety, owijane i ściskane grubym materiałem, następnie koronki, ozdóbki. Kupiłam pistolet na klej i wielokrotnie się poparzyłam, bo w szale twórczym zapominałam o rękawiczkach. Potrafiłam kupioną na bazarze grubą linę pociąć , wkręcić drut do środka i w ten sposób kilka wianków też powstało. Na pewno to zapożyczyłam od kogoś, niestety nie pamiętam, ale i tak dziękuję za wskazówki.
Moje wianki były całkowicie tekstylne, potem w hurtowni krawieckiej znalazłam styropianowe kółka i ruszyłam do pracy. Uwielbiam recycling, więc używałam wszystko, co miałam pod ręką, szmatki, sznurki, koraliki.
A dzisiaj rano miałam taką wenę, że zmajstrowałam mały tutorial. Styropianowe kółko owijam materiałem, oj, nie lubi styropian gorącego kleju, nie lubi... Na zewnątrz oklejam szyszkami, wtedy wianek zyskuje na szerokości i nabiera pełni.
Tradycyjnie przyklejam sztuczne liście, a na to co mi wpadnie do rączek
Pierwszy wariant trochę smutny z przypadkowych kwiatków, kupionych w tzw. sklepach po 5 zł., lub na bazarkach.
Wianki popełniłam dwa. Należy pamiętać o zawieszce, ale to kwestia wprawy. Koniecznie trzeba usunąć nitki gorącego kleju i uzupełnić boki, bo nie wiemy, z której strony nasz wytwór będzie oglądany, a i poczucie estetyki wtedy nie cierpi. Na koniec używam Gloss Varnish, który chroni przed UV.
Sprawdziłam komu zawdzięczam miłość do wianków. Elisse, Llooka i Tulka, dziękuję za inspiracje.
A mój krótki kursik może się komuś przyda?.
Pozdrawiam serdecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze. Pozdrawiam serdecznie.