Wczoraj był dzień targowy i na starociach upolowałam ogromny talerz z Delft. W związku z tym dzisiaj post do oglądania. Beata z Lawendowego zagajnika zna się na porcelanie, ja natomiast nie za bardzo, kupuję co niebieskie lub czerwone i już.
Średnica 37,5. No i jak nie kupić?
Skoro już o Delftach mowa, przedstawię talerze zakupione wcześniej na naszym bazarze.
Zupełnie normalny wiatrak na bezpretensjonalnym talerzu, bez sygnatury, takie też lubię
Wyjątkowy traf i też nie wiatrak, nareszcie inne kolory. Wczorajszy zakup, dzbanek z Wałbrzycha, coś tak czuję, że będzie komuś pasować do zastawy.
Jak zwykle jakiś bonus dla cierpliwych.
Przez chwilę się obawiałam, co o mnie pomyślicie, bo mnie samej coś się o zdziecinnieniu po głowie kołacze, a że infantylizm totalny, to chyba już widzicie. Na świeczkę spreparowałam ubranko, chociaż zawsze czymś zdobiłam świeczki Kółko styropianowe, okręcone koronką, na to część ( na pewno bym go wyrzuciła) paska plecionego w warkoczyk, dorzuciłam brązowe kuleczki oczywiście po trzy. Świeczka opleciona tą samą koronką, przepasana tym, co po pasku pozostało i grzecznie zapięta sprzączka.
A może to wcale nie taki głupi pomysł. UPCYKLING Zajęło mi to raptem 5 minut od rozgrzania kleju.
Skrzyneczka z doklejonym dekorem, wtarta pasta wybielająca i całość przetarta, tak samo zrobiony świecznik. Stary wianek do kompletu.