Chociaż... ten dom ma piękną atmosferę, skrzypiące podłogi, zapach drewna. Przez chwilę w holu panuje półmrok i nagle wyobrażam sobie, że słyszę odgłos otwierających się drzwi, wchodzą Właściciele ze swoimi gośćmi, jest harmider i gwar. Towarzystwo zmierza do salonu -bawialni, zasiadają przy stole na pięknie rzeźbionych krzesłach i wszyscy dostają coś dobrego do picia.
Któryś z gości siada przy fortepianie i już rozlegają się dźwięki muzyki, za chwilę do grającego podchodzi znana solistka, jeszcze poprawia etolę na plecach, przewraca kartki śpiewnika i za chwilę jej śpiew rozlega się w cały domu.
Ktoś kto jest tu pierwszy raz zwróci uwagę na piękne bogate meble gdańskie, sekreterę z XVIII w. i obrazy znakomitych artystów. Po pełnym wrażeń dniu zapragnie chwili wytchnienia i wymknie się do salonu- biblioteki. Zmęczenie nie pozwoli mu dostrzec dziwnych mebli aptecznych, czy duńskich ludowych, ba, po obu stronach okna zawieszono dwa neobarokowe trema. Dopiero gdy Gość zasiądzie na sofie, dostrzeże ogromne ilości książek, kierowany ciekawością sięgnie po pięknie oprawione pierwsze wydanie "Pana Tadeusza"
W rogu pokoju stoi fortepian, przy którym grywał Karol Szymanowski, a i sam Gospodarz, który ukończył kijowskie Konserwatorium. Nasz Gość nie wie jeszcze, że w czasie okupacji w tym domu znajdą schronienie znakomici goście, a rozlegać się tu będzie muzyka spod palców Jana Ekiera, Andrzeja Panufnika i Witolda Lutosławskiego.
Hałas dobiegający z jadalni nie pozwoli mu na spokojne czytanie, za
chwilę do biblioteki wejdą inni goście, a nasz znajomy potrzebuje
odpoczynku, rusza więc po pięknych schodach na piętro.
Na piętro prowadzą szerokie drewniane schody, nasz Gość stara się poruszać cicho, bo schody bardzo trzeszczą, ale z salonu dobiegają odgłosy świetnej zabawy, salwy śmiechu dowodzą, że zgromadzone towarzystwo bawi się doskonale. Spore zdziwienie budzi w gościu widok wiszących na ścianach trofeów myśliwskich, łopaty łosia, szable dzików? Przygląda im się zaskoczony. W takim domu nie spodziewał się ich zobaczyć? Widoku martwych zwierząt nikt by się tu nie spodziewał. Gospodarz domu deklarował się jako przeciwnik polowań. Lepiej przymknąć oczy. Na szczęście dalej widać rysunki, grafiki i karykatury znanych osobistości.
Z podestu schodów nasz Gość widzi po prawej pracownię Gospodarza. Przez uchylone drzwi dostrzega ogromne biurko, a na nim bibeloty i pamiątki z podróży, które Gospodarze bardzo lubią. Dużo też czytają i kochają książki, chociaż Właściciel żartuje, że gdyby miał przeczytać 22 tysiące książek zabrakłoby mu życia.
Gość uświadamia sobie, że obraz na ścianie to " Śmierć Barbary Radziwiłłówny", bardzo cenny, trzeba się jak najszybciej z tego pokoju wycofać. To jest dobra decyzja, a w lekkim półmroku trafia do kolejnego ogromnego pokoju z ogromnym balkonem.
To sypialnia Gospodarzy, dwa łoża, toaletka i biurko Pani domu. Jest też komplet do siedzenia, to tutaj przyjmowani są domownicy i goście Małżonki. Nasz zagubiony Gość czuje się bardzo nieswojo naruszeniem prywatności, ale znużony zmęczeniem nie przestaje snuć się po piętrze domu w poszukiwaniu miejsca do odpoczynku.
Zdesperowany dociera wreszcie do pokoju, który mógłby mu posłużyć do wyczekiwanego snu, ale ten pokój jest zamieszkany, może przez siostry Gospodarza? W poszukiwaniu czegoś do przykrycia się zagląda do szafy, znajduje jakiś kocyk, a wśród ubrań dostrzega amarantowy sweterek, w który była ubrana żona Pana domu, kiedy w warszawskim parku Agrykola wyznali sobie miłość. Gość słyszał różne dziwne bulwersujące historie o Gospodarzu, ale widział, jak bardzo się kochali i wzajemnie wspierali Małżonkowie, a Żona zawsze była opoką Małżonka, bez względu na okoliczności.
Bardzo nieswoje uczucie, że jest przez kogoś obserwowany sprawia, że podnosi wzrok i napotyka spojrzenia dwóch córek Gospodarzy: Marii i Teresy. Na szczęście to tylko portret, ale Gość szybko umyka.
Gdy słyszy trzask zamykających się drzwiczek automobili i głośne
pożegnania jest już za późno, żeby dotrzeć do odjeżdżających. Schodzi do
salonu i przez okna dostrzega piękną dużą werandę. Kładzie się na
ławie, pod głowę podkłada rękę i opatula się kocykiem. Już po chwili
dociera do niego cudowny zapach kaliny, wonnej towarzyszki zagubionych wścibskich
gości.
Kochani, nie przewiduję nagrody, ale mam nadzieję , że doczekam się Waszych odpowiedzi w komentarzach, gdzie i kogo odwiedziłam. Pisząc tego posta wczoraj bawiłam się świetnie, ale dzisiaj musiałam go napisać na nowo, co już nie było tak zabawne. Jedno kliknięcie za dużo i post zniknął, tak to jest, gdy się chce doprowadzić do ideału, wycyzylować każde słówko.
Kochani, życzę Wam opadów deszczu, chociaż bardzo lubię ciepełko i mam uczulenie na zimno, tym razem przeraża mnie przedwczesne kwitnienie roślin i brak wody.
:)))
Cecylio, byłaś u Iwaszkiewiczów?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Och, zapomniałam dodać, odwiedziłaś Stawisko.
UsuńBuziaki:)
Po cichu liczyłam, że będziesz pierwsza z dobrą odpowiedzią. Wiesz tak dużo i to z każdej dziedziny, podziwiam i gratuluję.:))
UsuńNie byłam w Stawisku. Przed wyjazdem na Sycylię dużo czytałam o Szymanowskim, Iwaszkiewiczu, jak wiesz oni uwielbiali te krainę i często tam bywali.
UsuńOt, skojarzyłam informacje.
Serdecznie pozdrawiam:)
Piękne wnętrza ... nie byłam, więc nie zgadnę.
OdpowiedzUsuńA deszczu też sobie i Wam życzę :)
Przydałby się deszcz.:))
UsuńPięknie, pięknie tam.....a poza tym z ogromną przyjemnością przeczytałam Twój post...świetnie opowiadasz ...potrafisz przykuć uwagę to tego o czym opowiadasz.
OdpowiedzUsuńNie widziałam nigdy Stawisk, tylko o nich czytała w biografii napisanej przez praprawnuczkę pisarza panią Włodek. Szymanowski był o ile się nie mylę kuzynem Iwaszkiewicza. On pierwszy naprowadził mnie na trop.....
Anna I Jarosław Iwaszkiewiczowie i Stawiska...zawsze otwarte dla gości.
Piękne zdjęcia...jak zwykle mnie najbardziej się podobają te pokazujące biblioteki....
Brawo Celu ..dziękuję za ten spacer i pozdrawiam Cię serdecznie.
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i prawidłową odpowiedź. Zawartość bibliotek imponująca, bardzo wartościowa, książki są w każdym pokoju. Mniejszą uwagę zwracają eklektyczne meble z różnych parafii. :))
UsuńNie dziwię się, że fajnie się bawiłaś, bo post jest genialny,. Świetnie napisany, no jakby czytało się ciekawą książkę. :) Mnie też się to przytrafiło, mnie post po prostu znikł. Jeny, ależ byłam zła, a raczej smutna. No, ale napisałam raz jeszcze, bo pierw i tak piszę w zeszycie. Jam staromodna. :D Piękne zdjęcia, cudowny, bardzo klimatyczny dom. Całkowicie przeniosłaś mnie w czasie. Pojęcia nie mam kogo to dom... bo przeca nie mój. haha Mam nadzieję, że zdradzisz. :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko za tyle miłych słów, warto było dwa razy napisać tego posta. Naprawdę piszesz posty na brudno? Podziwiam Cię. :))
UsuńOj jak tam ładnie. Dziękuję za wspaniały post. Nie byłam tam i nie wiem gdzie przeniosłaś nas w czasie. A deszczu życzę. U nas też susza przeokropna. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńJuż wiesz, że to dom Iwaszkiewiczów, tzw. Stawiska.
UsuńPozdrawiam.:))
Nigdy tam nie byłam więc nie wiem czyj to dom:))ale jest piękny:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńPiekne miejsce, nie wiem, czyj to dom, ale z wielka przyjemnoscia przeczytalam Twoja opowiesc i zwiedzilam to cudne miejsce:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNa takiej zacienionej werandzie mogłabym leżąc w hamaku oczekiwać gości :)
OdpowiedzUsuńCudny dom, niesie ze sobą ogrom wspomnień, piękną historię :)
OdpowiedzUsuńŚciskam, Agness <3
Piękny dom z duszą ! Niezwykła opowieść !!! Ale zabiłaś mi ćwieka !!! Przekopałam cały internet, studiując kolejno życiorysy: Karola Szymanowskiego, Ludomira Różyckiego, Józefa Simmlera, Stanisława Ignacego Witkiewicza i kilku innych - nic ! Nie znalazłam punktów zbornych.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się, że nie odgadłabym, gdyby nie odpowiedź Łucji-Marii. Potwierdzam, że to Muzeum Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Podkowie Leśnej - Willa Stawisko.I zapisuję sobie to miejsce do odwiedzenia w moich podróżach. Pozdrawiam serdecznie :)
P.S. Czytając Twój wpis dobrze się bawiłam :)
Jestem świeżo po lekturze "Dzienników i wspomnień" Anny Iwaszkiewicz, dlatego bez problemu zorientowałam się, czyj dom odwiedziłaś. Byłam w Stawisku bardzo dawno temu, dlatego bardzo Tobie dziękuję za relację i zdjęcia.
OdpowiedzUsuńSerdeczności - Małgorzata
Cecylio, wielokroć zaczytywałam się w Twoim poście jak w świetnym opowiadaniu. Piękna relacja i wspaniale zdjęcia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam:)
Przepiękny dom!!! Nigdy tam nie byłam to nie wiem czyj to dom,a opowieść wspaniała:)) Serdecznie pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńPrzepiękne wnętrze...
OdpowiedzUsuńNie byłam, nie widziałam ale po przeczytaniu posta czuję się jak bym jednak była i widziała. Dom z duszą, chociaż chyba nie moją;-)Spędziłam dwa studenckie lata w podobnie urządzonym mieszkaniu w starej kamienicy. Wiekowe meble, stare dywany, skrzypiące krzesła i obrazy przodków na ścianach to wszystko za dnia miało swój styl i smak, ale gdy zdarzało mi się zostać tam samej i przebudzić w nocy to czułam się delikatnie mówiąc nieswojo;-) Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce odwiedziłaś. też lubię takie miejsca gdzie można cofnąć się w czasie. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńIle książek ! ale rozkosznie! :)
OdpowiedzUsuńIwaszkiewicz miał w zwyczaju kompletować i prezentować swoją bibliotekę kolorami, tak mówiła Maria Iwaszkiewiczowa. Ciekawe ile z tych woluminów było przeczytane. Pozdrawiam,
Usuń