W czasach Liceum byłam w klasie dziewczyńskiej i wszystkie, no może większość, miałyśmy ciągotki do wielkiego świata. Wprowadzono akurat obowiązek noszenia mundurków, wokół był zgrzebny PRL i szarzyzna socjalistyczna, na szczęście miałyśmy własną odskocznię. A to dzięki naszej koleżance, która jakimś cudem miała dostęp do zagranicznych czasopism, w szczególności francuskich. Można było w nich podziwiać życie arystokracji i artystów, bale i spotkania w pięknych restauracjach. Jaka to była uczta dla oczu, wszak francuskiego w tamtych czasach nie było w naszej szkole, więc wszystkiego się raczej domyślałyśmy, a oglądałyśmy z przejęciem każde zdjęcie księżniczki Karoliny z Monako, która jest naszą rówieśnicą. Dzięki Janie miałyśmy dostęp do zaczarowanego świata wyższych sfer, do Grace Kelly, księcia Rainiera i ich dzieci. Samo oglądanie pięknie wydanych czasopism było luksusem, a pałac księstwa , ich stroje i wystrój wnętrz były uosobieniem elegancji, to był świat, o jakim mogliśmy tylko pomarzyć. O wycieczkach za granicę nawet myśleć nie mogliśmy, tak jak o jadaniu potraw o dziwnie brzmiących nazwach.
Wydawało nam się wtedy, że nigdy nie spróbujemy dań, które były dostępne dla śmiertelników żyjących za granicą, a my byłyśmy przekonane, że są nie wiadomo jakie cudowne i smaczne. Tak było między innymi ze szparagami, które uchodziły za symbol bogactwa i luksusu. Początkowo nawet kojarzyłyśmy szparagi z asparagusem, takim kwiatkiem do dekorowania bukietów :)!
Na szczęście dużo się zmieniło, najpierw mogłam się delektować smakiem szparagów zamkniętych w słoikach, smakowały jak spełniona obietnica, a potem stały się normalnym pożywieniem. Maj i czerwiec to pora zajadania się szparagami, wtedy są
najsmaczniejsze, zwłaszcza zielone, przy których jest mniej pracy, niż
przy białych, wystarczy odłamać końcówki. Nie są tanie i nie wszędzie można je kupić, ale w marketach na ogół są dostępne także poza sezonem.
Najbardziej smakują mi zrobione po polsku, czyli z bułką tartą, do tego sałata, jajeczko i szybki, a smaczny obiad gotowy.
Dla równowagi jeszcze o naszych polskich plackach ziemniaczanych, które potrafią być królewskim daniem. Zakończyliśmy używanie starych ziemniaków, po prostu z ostatnich upiekłam placki. Moja babcia smażyła na patelni babkę, czyli ciasto jak na placki, ale o jedno jajko więcej, a mąki dosłownie odrobinka. Tak wygląda różnica wielkości między babką z małej patelni, a plackami.
Na koniec kilka obrazków z ogrodu,
i konwalie z najlepszymi .życzeniami dla moich gości.:)
To musimy być rówieśniczkami , też miałam w szkole mundurek i chodziłam tak jak Ty do "dziewczyńskiej " klasy ! Jedyna różnica to ta ,że u nas w szkole był język francuski , ale ja uczyłam się niemieckiego no i obowiązkowo język rosyjski ,który przydał mi się ponieważ dwa razy byłam w tamtych czasach w Rosji :)
OdpowiedzUsuńSzparagi jadłam po raz pierwszy dwa lata temu będąc u koleżanki w Niemczech - smaczne :)
Znajomość każdego języka jest pożyteczna, a w tamtych czasach rosyjski rządził.
UsuńJeśli posmakowały Ci szparagi, to polecam też zgodnie z sugestią Gosi zupę- krem. Pozdrawiam cieplutko.:)
To ja też z tego rzutu:) Chodziłam do dziewczyńskiej z angielskim, rosyjskim i łaciną. Też nam wprowadzili mundurki- granatowe. Siostra jednej z koleżanek wyjechała na wycieczkę i nie wróciła :) to nawet płytę Tiny Terner i Gilberta Ossuliwana miałam w domu przez tydzień:))) Szparagi kosztowałam, bo moja babcie hodowała je w ogrodzie:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńRegion, w którym mieszkałam słynie z amerykańskich koligacji, ale na mnie nie trafiło. Zaskoczyłaś mnie, szparagi w tamtych czasach? Twoja babcia była bardzo postępowa.
UsuńPozdrawiam :)
Smaczku mi narobiłaś. Zupę krem z białych szparagów polecam:)
OdpowiedzUsuńGosiu, z kolejnych szparagów zrobiłam krem, nawet końcówki zmiksowałam, wyszło wybornie, z Mascarpone i krakersami, smakowite.
UsuńPozdrawiam.:)
Za szparagami nie przepadam:)))ale bardzo mi się podobało to piszesz o oglądaniu czasopism:)))ja miałam szczęście bo przyjaciółka mojej mamy wyjechała do Ameryki i czasem nas wspomagała:)))oprócz ubrań i dobrej kawy czy innego specjału wrzucała kolorowe pisma i katalogi:))))piękny masz ogród:)))Pozdrawiam serdecznie:))))
OdpowiedzUsuńReniu, jakieś paczki były i owszem, ale takich rarytasów jak czasopisma nie. Z Podlasia emigrowało sporo ludzi do USA, nawet kilku z moich znajomych, ale w póżniejszym czasie.
UsuńPozdrawiam.:)
Uwielbiam szparagi i od poniedziałku jem je codziennie.
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi ochoty na placki ziemniaczane. Muszę kupić stare ziemniaki i je zrobić.
Serdecznie pozdrawiam:)
W niedzielę zaczęłam szparagowy sezon, też uwielbiamy z bułką tartą:) Cela, fajne są też owinięte cieniutkimi plasterkiem boczku i zapieczone w piekarniku.
OdpowiedzUsuńW ogrodzie masz pięknie!:)
Ja na szparagi dopiero w tym roku się skusiłam :))pyszne są:))
OdpowiedzUsuńOgród zachwyca:)
O, narobiłaś mi smaku na szparagi. U nas w domu bywały, te białe zawijane w szynce z twarożkiem o smaku chrzanowym w środku.
OdpowiedzUsuńKiedys podkopałam asparagus, żeby sie przekonać czy one tam rosną ;-)
Pozdrawiam Cię cieplutko, miłego weekendu
Odkąd odkryłam jak rewelacyjne są szparagi z jednego z sieciowych sklepów, to katuję nimi rodzinę prawie codziennie :-)Ale sezon na nie jest tak krótki, że warto najeść się na zapas.
OdpowiedzUsuńTo ja chyba wcześniejszy rzut bo do klasy chodziłam mieszanej i w granatowym fartuszku a potem w sweterku o stonowanym kolorze :-). Jeszcze szparagów nie jadłam a wyglądają smakowicie.Pozdrawiam:-).
OdpowiedzUsuńCelu, narobiłaś mi ochoty i na szparagi i na placki ziemniaczane, które uwielbiam. Mam ogromną ochotę na placki z młodych ziemniaków, takie kocham najbardziej :)))
OdpowiedzUsuńZdjęcia z ogrodu cudne, ta azalia na pierwszej fotce bajeczna, ależ kolorki :)
Konwalie uwielbiam, w tym roku po raz pierwszy nie miałam tego cudnie pachnącego bukietu :(
Ściskam cieplutko <3
Uwielbiam takie wspomnienia z młodości czy dzieciństwa. Ja mam podobne jak Wy z gazetami. Mój Tato przywiózł kiedyś z Francji żurnale. Było tam wszystko ubrania, zabawki, buty itp. Cudownie było siedzieć, oglądać po kilkanaście razy i marzyć o ubranku czy zabawce....
OdpowiedzUsuńSzparagów jeszcze nie jadłam ale za placki ziemniaczane oddam królestwo :)
Niestety nigdy nie jadłam szparagów....nie znam ich smaku...może kiedyś spróbuję....
OdpowiedzUsuńA placki uwielbiam.....z cukrem i z powidłem śliwkowym....
I ja w młodości śledziłam wielki ślad ....chociaż mniej uwagi przykładałam do tego co w tym świecie jadano a losy rodziny Rainerów również.
Ogrody wiosna to feeria kolorów i doznań.....pozdrawiam cię serdecznie.
Wspaniałe kadry,no i placki i szparagi..pyszności :-)
OdpowiedzUsuń