Nie mogę przejść obojętnie obok nikomu niepotrzebnych przedmiotów, mój wzrok zawsze takie biedule wyśledzi, mój mózg zachwyci się potencjałem bardzo głęboko czasami ukrytym w przedmiocie, ręce zapłacą i te same ręce potem dopracują i zwrócą choć odrobinę urody.
Zacznę od starutkich szewskich kopytek, zresztą widać, ile lat służyły w warsztacie, jest to pierwsza rzecz, której pomalować nie chcę i nie mogę, ale musiałam je potraktować wysokim papierem ściernym, bo można było ręce pokaleczyć, zresztą na tym drewnie widać nieskończoną ilość skaleczeń, obtarć i wgnieceń. Na stare lata znalazły kąt i u mnie będą już tylko odpoczywać na koronkach, czasami mogą też powisieć.
Z innych nowości przeróbkowych, nawróciłam na słuszną drogę dwa świeczniki i wieszaczek. Wszystko potraktowałam farbą akrylową. Świeczników nigdy dość, a i na półeczkę zawsze znajdę miejsce, chociaż niektórzy zaczynają trochę marudzić, że dom nam się kurczy. W końcu to są właśnie moje bibeloty.
Świeczniki dołączyły do swoich bladolicych towarzyszy i się wśród nich pięknie zaaklimatyzowały.
Uwielbiam
drewno w każdej postaci, kiedyś myślałam, że to kamień jest mi
najbliższy, ale wszystko się zmieniło, gdy zaczęłam moje eksperymenty ze wszystkim co jest drewniane, potrafię się na nie nie tylko gapić, jak przysłowiowy
wół, ale sam dotyk drewna sprawia mi radość, nawet gdy jest pomalowane.
Super przeróbki! Ja też uwielbiam szewskie kopytka:),
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko!
I to jest właśnie moc internetu, dzięki któremu wiemy, co kto lubi. Cieszę się z Twoich odwiedzin.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia przesyłam :)
Gdzie Ty wynajdujesz takie skarby ?Też bym przygarnęła takie cudeńka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Większość pochodzi z targu, który odbywa się u nas dwa razy w tygodniu, w większości trafiają tu rzeczy z "zachodu", ale zdarza mi się buszować po różnych targach.
UsuńUściski :)
Takie kopytka koniecznie muszą być w naturalnym wybarwieniu. Najpiękniejsze barwy to te naturalne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Zgadzam się co do kopytek, nawet nie myślałam o malowaniu, a naturalne barwy są najpiękniejsze, a jeszcze jak mają lekki odcień bieli, wtedy pełnia szczęścia.
UsuńSłonecznie pozdrawiam :)
Ja kocham też drewno, ale również szkło i fajans, nawet nie porcelanę, ale właśnie fajans stąd u mnie takich różności z tych materiału najwięcej.
OdpowiedzUsuńMogę tylko pozazdrościć Ci tego daru widzenia piękna wokół, piękna które można przedmiotom przywrócić....
Zbiór świeczniczków zachwycający.
Moc serdeczności przesyłam z chmurnej Małopolski.
Bardzo mi miło, dziękuję. Po ciągłym życiowym biegu nareszcie mam czas, żeby przystanąć i rozejrzeć się wokół.
UsuńEstetyczne doznania tak jak Ty bardzo sobie cenię.
Pozdrawiam Cię bardzo słonecznie :)
Twoje ręce zamieniają klamoty w prawdziwe dzieła sztuki! Nie przeszłabym obojętnie obok tych baletek:) Też takie chcę! Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńDziękuję, tak naprawdę to one nadal są klamotami, tylko w ubrankach. Ty robisz to samo, czekam na "Twoją" wersję kredensu. Będę się rozglądać poszukując kopytek, lub jak wolisz baletek.
UsuńSłoneczne pozdrowienia przesyłam :)
oj tak, świeczników nigdy dosyć:) kopytka urocze, oryginalna ozdoba:) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWiem, że też lubisz świeczniki, a przede wszystkim kochasz drewno w każdej postaci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
O rany, kobieto, czuję się jak w domu! I świeczniki i wieszak, jakby moje były.:)
OdpowiedzUsuńA szafki mam zapchane takimi bidulami, co ich nikt nie chciał, bo nie zauważył urody i potencjału.
Kopytka urocze takie, jak są, nadszarpnięte zębem czasu. Też bym ich nie malowała.:)
Pięknie u Ciebie.:) Zostaję.:)
Bardzo się cieszę, że dotarłam do Twojego bloga (przez Malwina Maison), bo miałam takie same odczucia, gdy zajrzałam do Ciebie, jakbym nie wychodziła z domu.
OdpowiedzUsuńTransfery imponujące robisz, malowanie też świetne itp., itp. ...
Serdeczności przesyłam i oczywiście rozgość się.:)
Piękne rzeczy wynajdujesz - same perełki - prawidła bardzo mi się podobają - pozdrawiam Celu serdecznie
OdpowiedzUsuńNo właśnie, to słowo prawidła jest najbardziej na miejscu, po prostu zapomniałam, że tak się nazywają.
UsuńWszystkie bibeloty są wyszperane na bazarach w ramach wyzwalania z pudeł...
Serdeczności przesyłam.
Kolekcja świeczników jest imponująca! Bardzo mi się podoba. :)
OdpowiedzUsuńUsciski serdeczne
To nawet nie jest połowa, ale miło mi, że Ci się podobają. Czasami myślę, że mój blog powinien się nazywać Klamoteka od klamotów, których mam coraz więcej.
UsuńSerdecznie pozdrawiam.
Nie połowa! Łoł, to zaszalałaś! :)) A klamotów też mam trochę... ;)
UsuńTo dobrze wiedzieć, ze jest nas więcej, klamoty się cieszą, a i my mamy co robić.
UsuńSerdeczności przesyłam.
Hmm, zaczęłam liczyć Twoje piękne świeczniki. Niestety pogubiłam się.
OdpowiedzUsuńWszystkie są takie piękne. Każda z prezentowanych rzeczy jest cudowna i ma duszę.
A co do prawideł. Miałam kilka par, które należały do mojego Dziadzia.
Może dwa lata temu Eryk porządkując warsztacik wrzucił je do pieca C.O.
Teraz wiem jak wiele rzeczy zostało zniszczone. Cóż, ale gdzie to wszystko trzymać gdy likwiduje się rzeczy po odchodzących?
Pozdrawiam serdecznie:)
Może nie zauważyłaś, ale kilka świeczników odbija się w lustrze i to ten trick spowodował ich wielką ilość. Ja przez całe życie byłam minimalistką, ale teraz mnie pochłonęło zbieractwo, możliwe, że wkrótce się to zmieni. Naprawdę nigdy nie podejrzewałam, że polubię koronki, kryształy i inne bibeloty, które u mnie zawsze są w użyciu.
UsuńSerdeczności przesyłam.
Fajne te Twoje kopyta a ich stan pobudza wyobraźnię. Mój dziadek był szewcem, kopyt miał cały strych. Ten obraz mam do dziś przed oczami. Nie mogę sobie wybaczyć do dziś dzień, że nie zostawiłam ich sobie. Potem wszystko zostało wyrzucone. Szkoda..
OdpowiedzUsuńOd wielu lat mam dwie pary fajnych prawideł małe i duże. Twoje kopyta natchnęły mnie pomysłem na ich zagospodarowanie.Pozdrawiam