sobota, 24 stycznia 2015

Szast prast...

Witam Was serdecznie.  Dawno oczekiwany remont kuchni odbył się jesienią, ale nie zdążyłam nic pokazać.
Wiecie, że kocham Delfty  i zwiebelmustery i praktycznie wszystkie szafki mam już zapełnione, na szafkach też mam pełno.  Przed malowaniem niektóre z nich trzeba było zdjąć ze ścian, w związku z tym część bibelotów została wyniesiona i bez problemu zajęła duży stół.


Nie może być normalnie, znowu musiało coś spaść, czasami tak się zdarza, że wszystko leci z rąk nie wiadomo dlaczego? I to już drugi raz w ciągu roku.  Szast prast i po skorupach. Szczęście w nieszczęściu takie, że nie opłakuję straty. Wszystko było kupione za niewielkie pieniądze, ale denerwuje mnie, że jak  się potłukł dzbanek, to została pokrywka, z kolei  inny dzbanek został  bez pokrywki, jakoś tak nieskładnie się czasami tłucze...Złośliwość rzeczy martwych


  Nie wierzę w zabobony! chyba, że mają pozytywne działanie, a więc potłukło się na szczęście, teraz czekam... co będzie.


Pokazywałam już kiedyś półeczkę ze sztućcami, a po remoncie dodałam jeszcze wieszak również pomalowany i przetarty na wiszące mleczniki, oczywiście z wiatrakami albo z cebulowym wzorem.



Światło gości niechętnie w domu, poza nim niestety też, ale nie chcę narzekać. Wszystko razem na tym kawałku ściany w kuchni wygląda tak.

  Kilka   migawek z domu. 


Dużo mniej czasu mam na czytanie, ale trafiłam na ciąg dalszy Kena Folletta. Jest to kontynuacja książek Upadek gigantów i Zima  świata. Rzecz dzieje się już po II wojnie.  Sprytny zabieg umieszczenia głównych bohaterów wśród najważniejszych postaci XX wieku pozwala nam uczestniczyć w wielu przemianach politycznych i kulturowych w Stanach Zjednoczonych i kilku państwach  Europy. Poznajemy kulisy toczących się konfliktów między USA i  ZSRR,  towarzyszymy prezydentowi Kennedy'emu, sekretarzowi Chruszczowowi  i przeżywamy problemy mieszkańców Berlina  Wschodniego. Znajdziemy również wątek polski. Lektura bardzo gruba, ale polecam. Tym razem nie mogę narzekać na tłumaczenie, bo naprawdę jest bardzo dobre.

14 komentarzy:

  1. Biało-niebieska kuchnia to idealne zestawienie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie się z tym zgadzam, mnie te niebieskości zaczarowały i totalnie odmieniły.
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  2. Cudna jest Twoja kuchnia. Mnie się też marzą półeczki z haczykami do podwieszania kubków, ale na razie nie mam na to szans.

    Folleta znam tylko z "Igły", którą mam i jakoś więcej po niego nie sięgałam. ale ta trylogia mnie zainteresowała. Ciekawe na ile odzwierciedla ona realia tamtych czasów.
    Rozglądnę się w bibliotece tak w ogóle za Folletem. Ostatnio oglądam w tv serial oparty na jego książce "Filary ziemi" - jest wciągający....

    Miłej niedzieli życzę....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Follett jest przede wszystkim mediewistą, stąd genialnie napisane "Filary ziemi" i "Świat bez końca", w serialu jest wiele uproszczeń, ale książki są naprawdę świetne.
      Więcej pisałam w "Proza życia, czyli robótki ręczne"
      Mam wrażenie na Folletta pracuje cały sztab ludzi, stąd jego powieści nie są równe, ale są objętościowo ogromne. Trylogię też polecam.
      Pozdrawiam Cię serdecznie, do mnie też dotarła biała zima.

      Usuń
  3. Bardzo lubię takie zestawienia:) Zarówno pólka, jak i wieszczek super!
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  4. Miło mi. Ciepłe pozdrowienia bardzo się przydadzą, bo śnieg padał całą noc i obudziliśmy się zimą.
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No, nazbierałaś "troszkę" tego. Bardzo mi się podobają te we wzorze cebulowym. A jeśli chodzi o straty, to normalka u mnie też się zdarza plus taki, że robi się miejsce na coś nowego jak w życiu nie ma próżni. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, życie próżni nie znosi, ale czasami odmawiam sobie przyjemności kupienia, żeby nie zagracić domu do szczętu. Grunt to zachowanie równowagi.
      Pozdrowienia :)

      Usuń
  6. Bardzo piękna kolekcja i pewnie długo zbierana. Wygląda fantastycznie i zestawiona super.:)
    Ja mam świra na tle różowej angielskiej i przez kilka lat zebrałam tyle, że mogę wesele robić, ale i tak biadolę, jak mi się coś potłucze, a wnuczki, jak wnuczki, czasem coś zepsują.
    Też chyba używasz na co dzień? Ja używam, zawsze mówię, że dom to nie muzeum, żeby tylko oglądać. A masz giełdę u siebie w mieście? To jest dopiero pole do popisu.
    Muszę koniecznie u Ciebie pobuszować.:) Pozdrawiam serdecznie.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Od kiedy zaczęłam czytać blogi, oba kolory porcelany i fajansu czerwony i niebieski zawładnęły moim gustem, teraz jeszcze zachwyca mnie biały. Wszystkie moje bibeloty są używane, często się tłuką, ale nie mam o to pretensji, bo to rzeczy są dla nas, a nie my dla nich, my je tylko wyzwalamy z kufrów i bazarowych pudeł.
    Bazar klamotowy odbywa się u nas dwa razy w tygodniu, ale często bywam w innych miejscach.
    Pozdrawiam serdecznie.:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Celu, cudowna jest Twoja kuchnia. Zachwycam się każdą częścią porcelany.
    Oj, sporo tego nazbierałaś. Ostatnio stałam się minimalistką. Gdy pomyślę sobie o myciu tego wszystkiego przynajmniej cztery razy w roku, to ogarnia mnie panika. Dobrze, że w domu w tych okresach myje ręcznie!!!!! mój Eryk.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest używane na co dzień. U mnie też mój M. lubi zmywać, bo ja wszystko mogłabym myć w zmywarce. Szkoda mi czasu na ręczne zmywanie, wyrazy szacunku dla naszych panów.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  9. Półka na sztućce rewelacyjny pomysł :) Pozwolisz, że sie zasiedzę u Ciebie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ zapraszam serdecznie, będzie mi bardzo miło Cię gościć. Bardzo się cieszę, że półka zaaprobowana, bo też pochodzi z klamotów.
      Pozdrawiam.:)

      Usuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze. Pozdrawiam serdecznie.