piątek, 29 sierpnia 2014

Zapraszam na kawę.

Witam Was serdecznie i zapraszam na pogaduszki.
Miałam trochę czasu i pobuszowałam po internecie, a szukałam podobnych duszyczek, podobnych pasji i okazało się, że piszących i zajmujących się rękodziełem jest naprawdę dużo. Prace, które obejrzałam są piękne, teksty niebanalne, jest w czym wybierać. Muszę zatem dołączyć w najbliższym czasie  kilka blogów do moich ulubionych.
Zastanawia mnie, jak to się dzieje, że po kilku postach wiem, to jest to, że spośród takiej ilości wybieramy akurat tych kilka najbardziej nam pasujących. W księgarni oglądam książki i coś decyduje, że kupuję właśnie tę, przymierzam bluzkę  i wiem, że to ta właściwa. Spotykam człowieka i wiem, że z nim nadaję na tych samych falach. Jak to się dzieje? Pytanie raczej  z tych retorycznych. 
Dlaczego tak polubiłam niebieskości w kuchni i jak to się stało, że zaczęłam odwiedzać starocia? Kiedyś to było takie obciachowe zajęcie. Ale to nie jest odpowiednia pora na takie pytania, wracam do normalności. Jeszcze łyk porannej kawy z mlekiem i ruszam do maszyny, bez kawy nigdzie nie pójdę. Ale jeszcze chwilę, kawa parzy się w dzbanku.

 Jeszcze tylko wyskoczę na chwilę do kuchni po coś słodkiego.

W kuchni są wyroby holenderskie, oczywiście  oskrobane z lakierów, pomalowane lub spatynowane półki na łyżeczki, łyżki, chochle, talerze, a u mnie również  na srebrne sztućce. Jedna z ostatnich  półek malowana farbami kredowymi, mocno przetarta na rantach. Przy okazji trochę starych srebrnych sztućców, bardzo lubię te z monogramami.

Wracamy na kawę na pokoje. Pozwoliłam sobie na takie  swawole. Ciekawa jestem, czy ktoś się nabrał? No proszę, zdarzyło mi się  przekłamać rzeczywistość, jak widzicie zaczynam się bawić zabawkami i  zbieram wszelakie miniaturki w niebieskim  kolorze. Mam nadzieję, że się nie gniewacie za ten żarcik?


Teraz już bez oszustwa wianek jesienny sprzed roku, ze sztucznych kwiatków, niestety.

I łyk prawdziwej kawy z prawdziwej filiżanki, zdjęcie co prawda  sprzed miesiąca,  ale  na czereśnie miło popatrzeć o każdej porze roku. Widok ulubionego czasopisma, mogę je przeglądać i przeglądać, od początku do końca i od końca do początku. 
 Dzisiaj dzień targowy, wybrałam się na łowy i dawno mi się nie zdarzyły takie okazy, w dodatku idealnie wpasowały się do dzisiejszego posta. Ogromny niefirmowy wazon, kolejny kafel z wiatrakiem, Maryjka z gipsu, drewniane pudełko w kształcie serca i malutkie łyżeczki z długimi rączkami.

Łyżeczki od razu znalazły swoje miejsce na kolejnej, tym razem hinduskiej półeczce.
Dziękuję Wam za odwiedziny i zapraszam serdecznie. Z najlepszymi życzeniami pozostaję.

4 komentarze:

  1. Świetny pomysł z półeczką na te stare oiękne łyżki i widelce. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyną wadą jest to, że srebro ciemnieje pod wpływem powietrza i wymaga częstszego polerowania, ale to lubię. Pozdrowienia.

      Usuń
  2. Nabrałam się:) i ja lubie poszperać w starociach...

    OdpowiedzUsuń
  3. To znaczy, że mój żart się udał, a starocia wyszperane są urocze. Pozdrawiam cieplutko.:)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze. Pozdrawiam serdecznie.