Rok temu zaczęła się moja przygoda z szyciem patchworków. Pierwsze dwa małe służyły jako poligon doświadczalny i nigdy nikt nie ujrzał mojej porażki. Wszystkie możliwe błędy w nich zawarłam, a szyłam na starym Łuczniku. Kilku specjalistów od sprzętu szyjącego orzekło, że do pikowania maszyna się nie nadaje. Taka byłam zmotywowana, że kupiłam nową. Nauczyłam się w lot lotu trzmiela, czyli pikowania z wolnej ręki.
Nie wiem, jak to się stało, że porwałam się na blok zapodany przez blog Świat łat, pracowałam z zapałem niesamowitym, jeszcze nie miałam noża krążkowego, maty, ani innych wspomagaczy, kroiłam zwykłym nożem i szyłam w transie. Materiały, z których korzystałam stanowiły wypadkową wszystkiego, co miałam w szufladzie. Żeby nieco uspokoić kolorystykę, połączyłam bloki patchworkowe z jednokolorowymi, na niektóre naszyłam aplikacje. Pikowałam tylko jednokolorowe bloki, ale ich nie wyrównałam do jednakowych rozmiarów... Dlatego też zbliżeń nie robię i nie pokazuję.
Wymiary: 200cm na 150cm.
Wczoraj wieczorem zaczęłam pisać ten post, a dzisiaj pod postem o wiankach znalazłam komentarz od Joanny, która mnie zainspirowała do zajęcia się patchworkiem i to dokładnie tym blokiem. Metafizyka? Nic więcej nie dodam.
Pozdrawiam serdecznie
Rzeczywiście jakaś telepatia działa:) Dla mnie to wspaniała wiadomość, że Twój pierwszy blok mojego tutoriala!!!! Patchwork, jak na pierwszy dosyć duży, wygląda całkiem dobrze. Gęsto wypikowany, świetnie dobrany kolorystycznie. Ja bardzo długo szyłam na Łuczniku, sporo patchworków na nim powstało. Może dlatego pozostał mi sentyment do starych maszyn, do smarowania coraz to. Pozdrawiam Cię serdecznie, fajnie by było, gdyby się okazało, że blisko mieszkamy:)
OdpowiedzUsuńBardzo jesteś łaskawa dla mojego wyrobu, doceniam i dziękuję. Mieszkam pod Łodzią, ale często bywam w Warszawie, może więc mamy jakiś wspólny mianownik, oprócz patchworków.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.