piątek, 21 listopada 2014

Zaklinając ciemności kolorem

Witam Was serdecznie.
Kolejna ramka do zagospodarowania, brązowa lakierowana z jakimś obrazkiem, bez szkła, dość duża o wymiarach 45 x 36. Ramkę pomalowałam od razu bardzo wygodną farbą kredową, przetarłam i zawoskowałam, a środek pomalowany na biało czekał ponad trzy miesiące na odpowiedni pomysł, rozważałam transfer, naklejenie kolejnego obrazka na płótnie, ostatecznie zwyciężył decoupage z wykorzystaniem  różnych  różyczek. Dawno nic nie robiłam tą  techniką, ba, myślałam, że już nigdy nie sięgnę po serwetki, a tymczasem ...








Bardzo lubię ten moment, gdy okropny brązowy kolor ginie pod  warstwą białej farby i objawia się zupełnie nowa jakość. Gdy znudzi się taki wygląd, bez problemu mogę nałożyć kolejną warstwę i wymyślić coś zupełnie nowego. Poza tym drugą stronę  nadal mam  pustą i mogę ją w każdej chwili przearanżować. 

Następna robótka, na odwrocie starego  postarzonego lusterka motyw dziewczynki z różyczkami. W dotyku obrazki są gładziutkie jak lustro, widać chyba, że lubię decoupage prosty, czysty bez ozdobników. Zdjęcia robiłam na leżąco (oczywiście obrazki leżały, nie ja), ponieważ do żadnej ze ścian nie dociera tyle światła, żeby udało się zrobić jakiekolwiek zdjęcie "na wisząco" (wyobrażacie sobie, jak pstrykam zdjęcie wisząc  na ścianie?)


A jak zaklinam ciemności?  Zmieniając świetlne aranżacje na znanym Wam kufrze, a Tym razem mój ulubiony blue, świeczka też mojej produkcji, a światełek wciąż mi mało. Praktycznie rozstawiam je wszędzie, gdzie się da.



Mam nadzieję, ze chociaż trochę pokolorowałam Wam ten pochmurny dzień, jeszcze wspomnienie kolorowego, choć zamglonego ogrodu sprzed 11 dni.

Na większości blogów trwają radosne przygotowania do Świąt, chyba też muszę zacząć.
 Do następnego...

8 komentarzy:

  1. Och Celin, ciągle mnie zaskakujesz pomysłami. Ramie nadałaś nowe imię i lusterko dostało nową szatę. Nigdy nie byłam zwolenniczką ceramiki, fajansów w kolorze blue... Teraz tym kolorem jestem zachwycona... Kilka razy byłam w Holandii mogłam sobie kupić...Niestety, nie wybieram się w najbliższym czasie.... A przecież tam mają prawdziwe cacuszka z Delft..
    Ciśnie mi się na usta: mądry Polak...

    Pozdrawiam serdecznie:)

    Czy u mnie też wyskakuje ta chińszczyzna przy publikowaniu komentarza?
    Koszmar, co ten Blogger...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że coś jest nie tak, może znowu coś popsułam, ale u Ciebie chińszczyzny nie ma. Moje fajanse kupuję zazwyczaj na starociach, ale kiedyś wybiorę się do Delft. Tymczasem miłego weekendu Ci życzę.

      Usuń
  2. Jestem pełna podziwu dla inwencji....i talentu...i cierpliwości.
    Ja sobie kiedyś nabyłam książkę, serwetki, kleje, farby, ale to jednak nie dla mnie....szkoda, bo ta metoda ozdabiania bardzo mi się podoba.


    Załączam serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz serwetki, to wkrótce sama ozdobisz świeczkę, bo podam bardzo prosty sposób. Już Ci pisałam, że dużo mniej czytam, od kiedy robótkuję. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Masz prawdziwy talent w "łapkach" :) W ogóle uroczy klimat wyczarowałaś:) U mnie też trudno o dobre światło, a dzisiaj to już w szczególności ciemno, mokro i nieprzyjemnie.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocieszę Cię, bo już za kilka tygodni Święta, a potem Nowy Rok i znowu wszystko będzie szło ku lepszemu, czyli do ciepełka i większej ilości światła. Serdeczności przesyłam.

      Usuń
  4. Wiesz, to naprawdę piękne co wychodzi z Twoich rąk.
    "Zaklinie" ciemnych, brzydkich kształtów w piękne i lekkie cudne przedmioty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miło mi bardzo, pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze. Pozdrawiam serdecznie.