poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Post z wyblakłymi robótkami.

Witam serdecznie moich gości.
Dzisiaj czeka na Was bielony post, więc dla kolorystycznej równowagi zaczynam od kwiatków języczki pomarańczowej, która bardzo się rozrosła, podejrzewam, że kosztem fioletowej liatry, która po prostu zniknęła. Z tyłu moje ukochane funkie.

Jakiś czas temu kupiłam lekko nadszarpnięte zębem czasu 2 ramki, co z nimi zrobić nie wiedziałam.  Ramki lekko spatynowałam; aby zakryć nieładne płótno, nakleiłam nań korę brzozową i na koniec dodałam dekor. Może trochę za mocny jest taki brzozowy podkład, ale obrazki sobie trochę  powiszą  i coś jeszcze na pewno zmienię.



Dzisiaj dodałam patyny, jak szaleć, to szaleć. A ciąg dalszy z korą brzozową nastąpi.
Proszę, nie śmiejcie się!  Prezentuję wianek powstały ze dwa lata temu, kiedy robiłam przegląd starych materiałów, wiecie już, że wolę przetworzyć zużyte rzeczy, niż je wyrzucić. Nauczyłam się właśnie od blogowych idolek  pleść różyczki z liści klonu i takie same poplotłam z tych porwanych na paski kawałków przeróżnych materiałów. Końcówki różyczek powiązałam nitką, poprzyklejałam  na własnoręcznie zrobionym podkładzie i wianek pochłonęła niepamięć, najpierw na gwoździu  w piwnicy, potem na wieszaku pod wiatą. Nie podobała mi się różnorodność materiałów, z jakich został zrobiony i go nie eksponowałam.  Kilka miesięcy temu wpadł mi w oko, pomalowałam  go na szaro, na różowo, na czerwono, w końcu na biały kolor i chyba na razie dam mu spokój. Podejrzewam, że różyczek jest około 80. Na zbliżeniu widać poprzednie kolorki, tak sobie myślę, praca dla pracy? ADHD rączek?

Czego to człowiek nie wymyśli?  Jeden z pierwszych, stary wianek na własnym podkładzie,  okleiłam go świeżymi liśćmi klonu, potem je pomalowałam nierówno farbą, dodałam wstążkę i perełki. Zdjęcie odnalezione po latach, a wianek posłużył jako podkład dla następnego.
Na koniec coś z podobnej  dziedziny. Świeczkę owinęłam jak zwykle taśmą, a na nią nakleiłam laski cynamonu i anyżowe gwiazdki. Po zapaleniu świeczki unosi się piękny zapach, jeśli świeczka się wypali, ubranko można wykorzystać ponownie już na innej świeczce.

 Żeby zakończyć kolorowym akcentem tak przebarwia się pieris, a tak po krzakach brnie moja dynia, nie ingeruję, a niech się powspina. I tak nie mam mocy przerobowych, żeby zagospodarować  jej owoce.


Serdecznie pozdrawiam stałych i nowych czytelników. Będzie mi bardzo miło gościć Was znowu.
Zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze. Pozdrawiam serdecznie.