Gladiole, czyli mieczyki zakwitły w tym roku niesamowicie, po raz pierwszy nie żałowałam, ze musiałam je wykopać jesienią i w czerwcu posadzić na nowym miejscu. Chociaż robię to od kilku lat, w tym roku mieczyki dały taki popis i tak wybujały, że musiałam je podpierać, żeby się nie połamały. Patrząc na nie postanowiłam w następnym roku zaopatrzyć się w dalie, za jednym zamachem będę miała i dalie i gladiole. Najładniej wyglądały jednak w wazonie. Wartością dodaną było to, że pięknie kwitnące mieczyki miały kolor powtarzający się w powstałym już dość dawno quilcie. Dzisiaj więc pokazuję je razem.
Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.
czwartek, 17 września 2020
czwartek, 10 września 2020
Kilka roślin z żżż...
czyli 4 roślinki: żylistek, ostróżki, jeżówki, żurawki, a nawet 2 warzywka. Tak się składa, że niektóre właśnie kwitną, a niektóre odeszły już w zapomnienie. To trochę dziwna systematyka jak na rośliny, żeby pokazywać je w zależności od alfabetu, ale niech będzie trochę inaczej. Wszystkie mają cechę wspólną, bardzo lubią je owady, stwierdzam, że chyba mam coś wspólnego z owadami, bo mnie też te miododajne śliczności zachwycają.
Żylistki to jeszcze nie dość popularne krzewy w naszych ogrodach, ale ja już wiem, że w następnym roku pokuszę się o Strawberry Fields. Dzisiaj o żylistku Pink Pom Pom- to krzew mieszańcowy kwitnący białymi kwiatami, na zewnątrz koloru różowego. Zagościł u mnie po raz pierwszy, a jest mrozoodporny, lubi stanowiska słoneczne i półcieniste, ale osłonięte od wiatru. Preferuje glebę obojętną, rośnie szybko, rocznie przyrasta około 25cm. Właśnie takie rośliny lubię, raz posadzone kwitną długo, wystarczy je przycinać, żeby rosły zdrowo i bujnie.
wtorek, 1 września 2020
Woda to krew Ziemi
- powiedziała pewnego dnia nasza wnuczka Ida. Tyle świadomości w naszej kochanej prawie sześcioletniej dziewczynce. Bardzo byliśmy z niej dumni, bo staramy się żyć ekologicznie i przywiązujemy ogromną wagę do oszczędzania wody.
Jestem ciekawa, czy zwracacie uwagę na alarmujące wieści o tym, że w
naszym kraju mamy zdecydowanie za mało wody. Wszystkie programy
ogrodnicze w telewizji, zwłaszcza p. Maja Popielarska podkreśla
znaczenie deszczówki. Zwróciliśmy i my. Pod każdą rynnę ustawiliśmy
pojemniki, które łapią deszczówkę. Jak na sporą powierzchnię dachu mamy
tylko trzy odpływy z rynien, ale i to wystarcza. Chodzi nie tyle o
oszczędności pieniężne, ale oszczędność wody jako surowca, którego w
Polsce brakuje. Poza tym dla roślin to samo zdrowie. Nasze podrynnowe
pojemniki dają nam w sumie 240+240+120= 600 litrów deszczówki. Może nie
jest to oszałamiająca ilość, ale przy ostatnich deszczach napełniały się bardzo szybko, cała woda jest już przelana do oczka, a pojemniki czekają na następną porcję deszczu.